Forum dyskusyjne

RE: 39 lat i fatalne, ustawione przez rodziców życie.

Autor: zulek85   Data: 2023-09-29, 12:58:07               

Zacząłem w ostatnich dniach myśleć intensywniej, co jest przyczyną obecnego mojego stanu.

W sobotę sobie popiłem w dzień, kontynuując piątek. Była mała afera - słuszna.

po analizie z żoną jak do tego doszło już wiem. Otóż jest taka moja koleżanka od 14 roku życia, z osiedla. teraz ma rodzinę, ale od zawsze jej rodzice byli bardzo majętni. Ja nie byłem biedny, bo firma moich rodzicw, zwłaszcza w tamtym okresie, ale i dzisiaj prosperuje nieźle, natomiast oni to był inny poziom. Rzecz w tym, że dzisiaj, ona ma dwójkę dzieci a mimo to jak ja to mówię "jakimś cudem", ciągle są na jakichś imprezach, zaliczanie sylwestra to norma, często latają za granicę, Open'ery, Sunrise-y, mają mnóstwo znajomych. Ona na siłowniach zakupach itd., bo jej mąż pracuje - ma agencję nieruchomości, ale podobno w ten sposób, że przez jakieś kontakty przykładowo wie gdzie np. Biedronka ma chrapkę na nowy lokal i on tą ziemię od kogoś kupuje a Biedra tam faktycznie stawia lokal i on tą ziemię im wynajmuje, a są to niemałe pieniądze. Pieniądze na ziemię są od teściów którzy sprzedali już firmę za wielkie pieniądze. Biznes prowadzi nie tylko w naszym mieście. No do high life'u kasa jest potrzebna.

Jaka jest moja biznesowa i finansowa sytuacja to już wiecie. Widać, że niby żyjemy nieźle, lepiej niż wiele innych osób, ale szczerze - spójrzcie na nich.

Żeby nie było mi tak bardzo nie chodzi o pieniądze.

Otóż czekając na córki pod szkołą, ona też tam była bo jej dzieci oczywicie też do tej samej osiedlowej szkoły chodzą. Przy okazji rozmowy o Covidzie z inną koleżanką, stwierdziła , że też przez to przechodziła i prawdopodobnie z mężem złapała na Zanzibarze. Niby wiem, że często jeżdżą, ale w tym momencie odpaliła mi się wewnętrznie złość, zazdrość no i smutek. Cały "kołowrót mojego nieudanego życia" zaczął wirować. Obrazy przez głowę nie przechodziły, raczej przejawiło się to w uczuciach z prędkością błyskawicy (widać mózg ma już wszystko tak zakodowane, że nie potrzeba wyświetlać obrazów, czuję - i jakbym widział jednocześnie).

Doszedłem do wniosku, że nie mogę sobie poradzić przede wszystkim z jednym - rzutowaniem przeszłości i rodziców na moje obence życie - przede wszystkim na zazdrość, że inni mają osobiście wybraną partnerkę, założoną rodzinę, niektórzy prowadzą własne biznesy, mieszkają bez rodziców, mają hobby, pasje, wyrozumiałe partnerki i zgrane małżeństwa, znajomych itd. To jest mniej więcej ten kołowrtoek, w którym biegam jak chomik.

Pomyślałem też, że ułożenie sobie życia z żoną, czyli jaieś uregulowanie relacji z matką, może jakaś praca z żoną nad związkiem, może doprowadzić w najlepszym wypadku do zaakceptowania obecnej rzeczywistości. Przez zaakceptowanie mam na myśli, pogodzenie się z tym co jest, a nie zaakceptowanie, rzuszenie do przodu i cieszenie się życiem.

Ta złość się we mnie zbiera też jak widzę na FB zdjęcia znajomych gdzieś na wyjeździe, albo z jakimś hobby itd.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku