Forum dyskusyjne

RE: Problem w relacji mąż- ojciec

Autor: mimbla1   Data: 2023-05-22, 13:11:14               

@Calmi

wiedzieć co będzie to my nie wiemy, możemy się podzielić tym, co dostrzegamy.
Kilkakrotnie pisałam, że wprawdzie dostrzegam kontrolowanie rodziny przez ojca z użyciem instrumentów finansowych, ale pisałam też, że absolutnie (w mojej ocenie) ojciec nie robi tego świadomie i z premedytacją. On moim zdaniem jest takim typem człowieka. Ba, ja nawet nie skreślam koncepcji i nie uważam, że źle on czyni kontrolując - zauważam tylko, że to jego kontrolowanie w tej konkretnej sytuacji jest jednym z czynników powodujących zgrzytanie w działaniu systemu rodzinnego.
Wyjaśnienie spray mieszkania da zmianę. Teraz sytuacja jedzie w złą stronę, to na pewno. Sposób, w jaki Gosia będzie rozmawiała o tym mieszkaniu z ojcem to Gosi działka, ona bowiem ojca zna i wie, jaka jest jego "instrukcja obsługi". Nie o to chodzi, żeby ojca próbować zmienić ale o zmianę w postaci wyklarowania sprawy mieszkania. Jak pisałam - da albo nie da albo da za rok ale niech to będzie sprawa jasna dla Gosi i jej męża. A jeśli się okaże, że ojciec się zdeklarować w żadna stronę nie chce to też jest jakaś informacja dla Gosi i męża.

Wszyscy znamy taką filmową scenkę: bohaterowie dokądś jadą, samochód na kompletnym odludziu odmawia współpracy. Bez względu na to, czy oglądamy komedię, film obyczajowy, thriller czy horror nieodmiennie bohaterowie zaczynają do wywalenia emocji polegającego na szukaniu osoby odpowiedzialnej połączonego z obwinianiem siebie nawzajem. Jako widzowie doskonale wiemy, że te zachowania nie rozwiązują problemu utknięcia na odludziu. Za to mogą takie wybuchy emocji na tyle skutecznie poróżnić bohaterów, że zamiast sensownie współpracować spowodują tymi kłótniami szereg komplikacji dodatkowych.
Szukanie osób odpowiedzialnych ma sens albo jest szkodliwe - to zależy od sytuacji. W stanie kryzysu jest odruchowe, ale raczej nie daje dobrych efektów naprawczych.

Przez ileś lat mojego życia łączyłam dosyć spokojną i bardzo umiarkowanie dochodową pracę z obowiązkami domowymi plus opieką nad potomstwem mając partnera robiącego karierę. Młodsza byłam, dałam radę. Między innymi dlatego, że podobnie jak Gosia zwyczajnie lubię te domowe obowiązki zwane "kobiecymi". Gdybym nie lubiła to bym na taki układ nie poszła albo się w nim szybko sfrustrowała. Ponieważ jednak lubię, nie czułam się w związku z tym udręczona i wykorzystywana i nie oczekiwałam cudów od partnera. Skoro on uczciwie zasuwa w trybie bez sobót i niedziel i więcej niż ustawowe 8 godzin dla dobra bytowego rodziny ok, jest coś za coś. Decyzja byłą wspólna, że spróbujemy w tym modelu. No to byłabym nie ok oceniając, że jestem przeciążona. Przez jaki czas oboje byliśmy po prostu przeciążeni. Co oczywiście powodowało zgrzyty. "Humorki" zarówno jego jak i moje. No ale mogliśmy odpuścić, inaczej to ustalić. Partnerstwo nie polega na tym, że oboje robią po równo to samo tylko na współpracy i zgodnym podziale tego, co kto robi. Może być "po równo", może być "ja jedno ty drugie" przecież i to może działać równie skutecznie jeśli obojgu odpowiada.

Calmi, ja naprawdę nie usprawiedliwiam "cichych dni" (bo to paskudna bierna agresja jest), ale nie mam przekonania, akurat w sytuacji małżeńskiej Gosi kryzys małżeński doszedł do momentu, w którym już nie ma co ratować i trza wiać.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku