Gorące wiadomości

Etyk: tracimy, kiedy traktujemy ciało jak własność

Ciąże surogacyjne, przeszczepy, dawstwo komórek rozrodczych, testowanie na sobie nowych leków - takie zagadnienia skłaniają do przemyśleń, czy warto, byśmy swoje ciało traktowali jako swoją własność. Etyk i filozof prof. Paweł Łuków wskazuje, że traktując ciało jako swoją własność, tracimy z pola widzenia coś bardzo istotnego.

Prof. Paweł Łuków z Zakładu Etyki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego podczas wykładu "Czy jesteśmy właścicielami swoich ciał?" na Festiwalu Nauki w Warszawie pokazywał, że odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista.

Łuków wymienił, że jest wiele sytuacji, w której widoczna staje się praktyczna doniosłość pytania, czy swoje ciało warto traktować jako swoją własność. Zagadnienie to staje się istotne np. w dyskusjach nad ciążami surogacyjnymi - a więc kiedy kobieta zgadza się urodzić innej parze dziecko. Rozmyślania nad własnością ciała powracają też w debatach nad dopuszczalnością aborcji czy nad moralnymi i prawnym warunkami przekazywania części ciała jednej osoby, aby leczyć drugą. To również zagadnienie, które powraca w zagadnieniach dotyczących tzw. biopracy - a więc wtedy, kiedy zdrowa osoba pozwala, by naukowcy testowali na niej działanie nowych leków.

Łuków podał też przykład Henrietty Lacks, której komórki nowotworowe pobrano w latach 50. XX wieku w czasie biopsji. Z nich - bez wiedzy i zgody Lacks - powstała linia komórkowa (HeLa) stosowana w nauce do dziś. Łuków pytał, czy dzieci tej kobiety mają prawa do korzyści, jakie przynoszą komórki HeLa. Zastanawiał się, jakiego rodzaju roszczenia wchodzą w grę w takiego rodzaju sprawach i czy w takich przypadkach naruszane są prawa własności. W takich dyskusjach często bowiem słyszy się pogląd: "Jestem właścicielem/właścicielką mojego ciała i mogę nim dysponować według swojego uznania".

Filozof zwrócił uwagę, że mówienie "moje ciało" wcale nie jest równoznaczne z tym, że uważamy się za właściciela ciała. Zwrócił uwagę, że słowo "moje" może mieć różne znaczenia. Kiedy np. mówimy "moja żona", "moje dzieci" czy "mój przyjaciel", wcale nie oznacza posesywności, tego, że traktujemy te osoby jako swoją własność, a raczej określamy swój bliski związek, nasze przywiązanie.

Paweł Łuków zwrócił uwagę, że własność jest sprawą zależną od konwencji i przyjmować może różne formy - również prawne. Np. czym innym jest bycie właścicielem nieruchomości, a czym innym - właścicielem butelki wody.

Poza tym - w zależności od konwencji - pewne elementy mogą być przedmiotem własności, a niektóre - niekoniecznie. I tak fragmenty ciała, których się pozbywamy - np. obcięte paznokcie - w niektórych kulturach mogą być traktowane są jako własność, a w innych - jako odpadki. A skoro własność jest czymś tak skonwencjonalizowanym, to zdaniem Łukowa, nie będzie prawdą absolutną, że z natury jesteśmy właścicielami swojego ciała. Jak wyjaśnił, będzie to zależne od tego, czy funkcjonujemy w konwencji, która zakłada prawo własności.

Jak dodał, systemy prawne nie mówią, że ludzie są właścicielami swoich ciał.

Etyk zwrócił uwagę, że jeśli traktujemy ciało jak swoją własność, wchodzimy w kategorie dotyczące wymiany dóbr i usług. Z tego punktu widzenia relacje między ludźmi jako właścicielami ciał - stają się relacjami ekonomicznymi.

Jest też inny aspekt takiego podejścia. - "Jeśli uznamy, że my jesteśmy właścicielami swoich ciał, to kim jesteśmy 'my'?" - pytał.

Przyznał, że każdy ma poczucie swojej cielesności. Nasze - niemal wszystkie - wspomnienia są związane z ciałem. Wymieniał, że kontaktujemy się z innymi za pośrednictwem ciała, za jego pomocą odbieramy bodźce z zewnątrz, społecznie funkcjonujemy przez nasze ciała. - "Ciało jest czymś nie do wyizolowania" - skomentował.

- "Nie sądzę, że warto redukować relacje społeczne do prawa własności" - przyznał. Jego zdaniem bardziej właściwe jest myślenie w kategoriach tożsamości - ciało jest czymś, co konstytuuje człowieka.

Łuków zwracał uwagę, że całe życie jesteśmy w cielesnej współzależności - przy narodzinach wyłaniamy się z ciał, a w dzieciństwie jesteśmy dzięki ciałom innych ludzi podtrzymywani przy życiu. Poza tym dzięki temu, że jesteśmy w ciągłej cielesnej bliskości z innymi, możemy tworzyć społeczeństwa. - "Nasze relacje z innymi ludźmi mogą być czymś poważniejszym niż tylko kontaktami między właścicielami" - podsumował Łuków.

Wyjaśniał, że takie podejście pozwala inaczej spojrzeć na relacje społeczne. Łuków wymieniał, że przyjmując taki punkt widzenia, inaczej spojrzymy na różne problemy etyczne. Ktoś godzi się więc na przeszczep dla kogoś innego, bo chce współuczestniczyć w czymś nieszczęściu i pomóc swoim ciałem, samym sobą. Podobnie w kwestii surogacji. Takie podejście - zdaniem Łukowa - w większym stopniu świadczy o kulturze solidarności, a nie o kulturze transferu przedmiotów czy towarów.

Opublikowano: 2016-10-08

Źródło: PAP - Nauka w Polsce


Zobacz więcej wiadomości



Napisz swój komentarz
Zobacz komentarze Czytelników



Zobacz więcej komentarzy