Gorące wiadomości

Naukowcy: miłość to chemiczno-biologiczna reakcja łańcuchowa

Towarzyszące zakochaniu radość i bezsenność zawdzięczamy fenyloetyloaminie. Ta zaś zwiększa poziom noradrenaliny, powodującej u zakochanych m.in. szybsze bicie serca i brak apetytu. Za brak koncentracji winny jest zaś obniżony poziom serotoniny. "Miłość to chemiczno-biologiczna reakcja łańcuchowa" - przekonuje Angelika Gumkowska z Centrum Nauki Kopernik.

Potoczne powiedzenie o tym, że między dwojgiem ludzi jest "chemia", albo jej nie ma, można traktować niemal dosłownie. - "Miłość to istna chemiczno-biologiczna reakcja łańcuchowa" - potwierdza chemik z Centrum Nauki Kopernik, Angelika Gumkowska.

Aby między dwojgiem ludzi "zaiskrzyło", musi bowiem zadziałać cały system zewnętrznych bodźców oraz wewnętrznych procesów biochemicznych. I to w odpowiedniej kolejności.

- "Wszystko zaczyna się od zapachu. I nie chodzi tu o perfumy czy prysznic po siłowni. Ważna jest naturalna woń i - prawdopodobnie - ukryte w niej bezwonne feromony. Ich istnienie u człowieka nie jest jeszcze wyczerpująco zbadane przez naukę. W każdym razie, zapach dociera do nosa, gdzie napotyka bardzo czuły narząd lemieszowo-nosowy. Ten z kolei aktywuje podwzgórze - mały obszar w mózgu. Jeśli wszystko +do siebie pasuje+, zaczynamy się interesować partnerem, a nasze szare komórki zaczynają świecić. Widać to podczas badania pozytronową tomografią emisyjną - PET" - informuje Gumkowska.

Podwzgórze zaczyna wydzielać fenyloetyloaminę (PEA) - należącą do grupy amfetamin neuroprzekaźnik, potocznie nazywany "narkotykiem miłości". Podwyższone stężenie fenyloetyloaminy w mózgu objawia się stanami nieuzasadnionej radości, pewnością siebie, podnieceniem czy nadmierną aktywnością na przemian z brakiem koncentracji. Z drugiej strony - powoduje bezsenność, zaburzenia łaknienia, brak tchu czy stany niepokoju i depresji.

Fenyloetyloaminę można znaleźć np. w czekoladzie, ale nawet jeśli zjemy jej sporo, nie mamy co liczyć na efekt podobny do stanu zakochania. "Sytuacja wygląda inaczej, gdy jemy czekoladę i razem z nią fenyloetyloamina trafia do żołądka. Wtedy dopiero po jakimś czasie może się +doczłapać+ do naszych szarych komórek. Zupełnie co innego, gdy wydziela się nam bezpośrednio w mózgu. To jest zupełnie inny rodzaj działania, który daje najlepszy efekt" - wyjaśnia w rozmowie z PAP Gumkowska.

Wzrost poziomu fenyloetyloaminy pociąga za sobą kolejne zmiany. Zwiększa się wydzielanie noradrenaliny. Działa on podobnie do adrenaliny - na widok ukochanej osoby podwyższa nam się ciśnienie, przyśpiesza bicie serca, rośnie poziom glukozy we krwi i zmniejsza się apetyt. Na skutek skurczów naczyń krwionośnych, pokrywamy się rumieńcem i stajemy się wrażliwi na dotyk.

W miarę jak rośnie poziom noradrenaliny, zaczyna też uwalniać się kolejny związek: dopamina. Odpowiada ona za procesy chemiczne zachodzące w mózgu, które kontrolują ruch i aktywność ciała oraz zdolność odczuwania przyjemności. "Dopaminę znamy z codzienności, bo jej poziom gwałtownie wzrasta, gdy zachwycimy się nowym gadżetem, efektowną sukienką czy nieodpakowanym jeszcze prezentem. To właśnie dopamina jest współodpowiedzialna za to, że kochamy +na śmierć i życie+" - tłumaczy Gumkowska.

Istnieje też hipoteza, że nadmiar dopaminy powoduje psychozy (m.in. schizofrenię). Działanie leków przeciwpsychotycznych polega bowiem na blokowaniu receptorów dopaminowych. Potoczne powiedzenie "oszaleć z miłości" miałoby zatem swoje chemiczne uzasadnienie.

Kolejnym hormonem jest serotonina. Gdy poziom dopaminy rośnie, jednocześnie gwałtownie spada ilość serotoniny. Odpowiednia ona za zdrowy sen i poczucie spokoju, a jej niedobory powodują ogólne rozkojarzenie i brak koncentracji. Zakochana osoba jest zdezorientowana i może popadać w skrajne nastroje, jednocześnie nie mogąc się doczekać kolejnego spotkania ze swoją drugą połówką.

To, że zdarza się nam szaleć z miłości zawdzięczmy więc neuroprzekaźnikom: fenyloetyloaminie, noradrenalinie, dopaminie i serotoninie. - "Najważniejsza z nich jest ta pierwsza, bo kontroluje pozostałe. Niestety, na działanie fenyloetyloaminy organizm się uodparnia. Z badań wynika, że zwykle pomiędzy 18 a 48 miesiącem związku, cały szalejący ogień miłości powoli się wypala i przygasa. Wtedy zakochani mogą się nawet rozstać" - opisuje Gumkowska.

- "Na szczęście - nawet jeśli organizm uodporni się na działanie fenyloetyloaminy - to nie musi być takie straszne" - uspokaja w rozmowie z PAP Gumkowska. W jej miejsce pojawiają się inne związki chemiczne. Na skutek działania dopaminy nasz organizm wytwarza oksytocynę i wazopresynę - hormony o podobnej budowie, ale odmiennym działaniu. - "U kobiet jest więcej receptorów oksytocyny. Hormon ten łagodzi stres, powoduje obniżenie ciśnienia krwi, działa przeciwbólowo i relaksująco. U mężczyzn góruje wazopresyna, uwalniana za sprawą testosteronu. Podwyższenie poziomu tych obu hormonów wywołuje uczucie odprężenia, spokoju, poczucia więzi i wzajemnej akceptacji. Dzięki ich obecności możliwy jest rozkwit dojrzałej miłości pomiędzy partnerami" - tłumaczy chemiczka CNK.

Co jeśli jednak spotka nas zawód miłosny? Wtedy w naszym organizmie wzrasta poziom jeszcze jednego związku - kortyzolu. To hormon stresu, który pojawia się np. przed wystąpieniem publicznym. Jego poziom w naszym organizmie bardzo często ulega zmianom. Problem pojawia się wtedy, gdy zaczyna się utrzymywać na stałym wysokim poziomie, co może prowadzić do depresji czy załamania nerwowego.

Opublikowano: 2016-03-18

Źródło: PAP - Nauka w Polsce


Zobacz więcej wiadomości



Napisz swój komentarz
Zobacz komentarze Czytelników



Zobacz więcej komentarzy