Gorące wiadomości

Równanie szczęścia

14 sierpnia tego roku profesor Glenn Firebaugh z wydziału socjologii uniwersytetu w Pensylwanii odkrył, że pieniądze nie dają szczęścia. Trzydzieści lat żmudnych badań i wnikliwych obliczeń, by dojść do wniosku, którego sensu od lat nikt już nie podważa!

Firebaugh dowodzi, że im większy dochód, tym bardziej spada indywidualne poczucie szczęścia, a bogactwo narodu wcale nie wpływa matematycznie na dobro jego członków. (...)

W państwach, w których PKB (produkt krajowy brutto) przewyższa 15 tysięcy dolarów rocznie, poziom społecznego rozwoju nie idzie w parze z poczuciem szczęścia. Ten bilans jest szokujący dla Stanów Zjednoczonych: od 1961 roku, choć PKB nie przestaje rosnąć, spada tam odsetek ludzi szczęśliwych.

W skali od 1 do 10 wygląda to tak: Francuzi (6,6) zdają się być narodem szczęśliwszym niż Rosjanie (4,4) czy Mołdawianie (3,5), w poczuciu satysfakcji przewyższają ich Duńczycy (8), Meksykanie (7,5), obywatele Ghany (7,7) i Salwadoru (7,2). Ekonomiści mają na to wytłumaczenie: bogate narody wykazują uzależnienie od komfortu. Specjaliści nazywają to zjawisko „hedonistycznym ciągiem” – standardy życia są coraz wyższe, szybko się do tego przyzwyczajamy, aż w końcu nie robi to nam różnicy. Przesyt szczęścia zabija szczęście. (...)

Badanie szczęścia stało się już odrębną nauką. W Wielkiej Brytanii ogromną popularnością cieszy się książka lorda Layarda „Szczęście, lekcje nowej nauki” (Happiness, Lessons From a New Science). Jej autor, profesor London School of Economics i ekspert brytyjskiego rządu, stwierdza: „ Przez pięćdziesiąt lat poczucie szczęścia nie wzrosło. Nie powinno nas to jednak martwić, ponieważ i tak żyjemy w najszczęśliwszym społeczeństwie, jakie kiedykolwiek istniało. Czy nie byłoby jednak lepiej, gdybyśmy to jakoś wykorzystali?”

Amerykański Instytut Badań Nad Starzeniem się finansuje program poszukiwania nowego wskaźnika szczęścia. Projektem gromadzącym socjologów, psychologów i ekonomistów w uniwersytecie w Princeton kierują Alan B. Krueger i Daniel Kahneman. Ten ostatni otrzymał w 2002 roku nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii za „wprowadzenie do nauk ekonomicznych osiągnięć z dziedziny psychologii, w szczególności dotyczących dokonywania ocen i decyzji podejmowanych w stanie niepewności”.

Przedsięwzięcie ma na celu wprowadzenie do PKB wskaźnika szczęścia. Do tej pory opierał się on albo na analizie takich czynników, jak dochody, stan cywilny, zatrudnienie, zdrowie, albo na indywidualnych kwestionariuszach samooceny. (Mężczyźni wśród źródeł szczęścia wymieniali aktywność seksualną, sport i jakość życia, kobiety zaś pomoc innym).

Daniel Kahneman opublikował w „Science” pierwsze wyniki swoich analiz po zbadaniu 999 kobiet z Teksasu. Co je uszczęśliwia? Relaks z koleżankami, spotkania ze znajomymi, zakupy z mężem, samotne gotowanie. Kobiety te najmniej cenią sobie kontakty z szefem, dojazdy do pracy, zajmowanie się dziećmi i domem.

„W czasach bezradności wobec zaangażowania politycznego, dominacji strachu czy znudzenia badania nad szczęściem pozwolą rządowi jeszcze raz przemyśleć swoją ofertę dla obywateli” – zauważa dr Catherine Fieshi, która zajmuje się badaniem uczuć w polityce, a jej klientami są członkowie Partii Pracy i gabinetu Tony’ego Blaira.

Naukowcy pracują nad szczęściem, rozumiejąc wpływ wyników swoich badań na politykę ekonomiczną i społeczną. Politycy nie mogą oczywiście ingerować w relacje rodzinne czy wiarę w Boga. Mogą jednak działać w sferze zatrudnienia.

I tu pojawiają się sprzeczności – z jednej strony bezrobocie odczuwane jest jako silne zagrożenie dla szczęścia (Layard logicznie stwierdza: „Jakakolwiek praca jest lepsza niż żadna”), z drugiej zaś niepewność w pracy może być jednym z głównych powodów poczucia niepokoju.

Kolejnym problemem okazuje się mobilność geograficzna, napędzająca pracę w takim państwie jak USA. Większość ekonomistów popiera ruchliwość mieszkańców. Tymczasem wiadomo, że powoduje ona zrywanie więzi rodzinnych i zwiększa przestępczość. Brak stałego miejsca zamieszkania ma także silny wpływ na zdrowie – choroba umysłowa łatwiej rozwija się w środowisku ludzi stanowiących mniejszość danej spoleczności.

Czy w takim razie czeka nas nieszczęśliwa przyszłość? Specjaliści zwracają uwagę, że ludziom niezbędna jest wolność osobista. Dobry początek to więcej możliwości wyrażania poglądów – na przykład częstsze referenda. Jeśli rządy chcą poparcia szczęśliwych obywateli, niech działają.

Źródło: Onet.pl


Zobacz więcej wiadomości



Żaden Czytelnik nie napisał jeszcze swojego komentarza. Napisz swój komentarz