Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Feminizm - nowa wersja komunizmu

Autor: stokrotkaRP   Data: 2012-07-30, 13:49:50               

Dorota Wójcik

Artykuł niesłychanie długi i nieprawdziwy na tyle, że postanowiłam dokonać polemiki. Kołodziejczyk tak odjechał z tematem feminizmu, że na początek muszę dokonać krótkiej lekcji historii.

1. Kobiety w Polsce nigdy nie były dyskryminowane i nigdy nie musiały walczyć o prawo do edukacji

Zdanie powyżej to cytat Kołodziejczyka. Przypomnę jednak, to czego być może nie było na lekcjach historii. Opowiem nieco "herstory" zamiast "hisstory".


Eliza Orzeszkowa pisała:

"Trudno bowiem myśleć o kobietach doktorach, profesorach, adwokatach i urzędnikach, trudniej jeszcze wykształcić je do tych zawodów, gdy szkoły wyższe będące koniecznym do takiego wykształcenia warunkiem są zamknięte przed kobietami [...]. A jeśliby kto nawet tiarą wielu kosztów i z przełamaniem mnóstwa trudności, za pomocą szkół wyższych poza granicami kraju istniejących, i tę przezwyciężył przeszkodę, wnet zjawiłaby się przed nim kolejna, a nie mniej ważna, wynikająca z trudności otrzymania stosownych dyplomów, posad rzędowych, katedr profesorskich itd."


Wraz z pojawieniem się ok. XIV w. uniwersytetów dostęp kobiet do edukacji wyższej był ograniczany. Jeszcze w latach 50tych XX w. nie brakowało uczonych, którzy twierdzili, iż umożliwienie kobietom edukacji może negatywnie wpłynąć na rozwój ich funkcji rozrodczych, do których przecież sprowadza się ich istnienie. Walka o prawa kobiet do edukacji uniwersyteckiej miała miejsce szczególnie intensywnie w połowie XIX w. Wówczas to w szkołach średnich, które były najwyższym stopniem edukacji kobiet obowiązywały programy nauczania uniemożliwiające podjęcie dalszej nauki. Kobiety nie mogły uczyć się m.in. matematyki, greki czy łaciny.

Kiedy w 1928 roku Wirginia Woolf, pisarka i feministka zapragnęła skorzystać z biblioteki w Cambridge, dozorca poinformował ją, iż musi wyjść ponieważ "damy dopuszcza się do zbiorów bibliotecznych tylko w towarzystwie członka college'u lub po przedstawieniu listu polecającego".

W roku 1837 uniwersytet w Stanach po raz pierwszy przyjął kobiety. Niestety zostało to obwarowane dodatkowymi wymaganiami np. zakazem publicznych odczytów własnych prac, a program ich kształcenia był o wiele uboższy niż program kształcenia mężczyzn.

W Polsce w XIX w. pojawili się prekursorzy myśli, iż kobiety powinny umieć "muzykować i czytać", ale dopiero w latach 90-tych XIX w. pierwsze kobiety wpuszczone zostały na uniwersytety. Rocznik 1894 to trzy pierwsze kobiety przyjęte na Uniwersytet Jagielloński. Niestety pomimo, iż dostąpiły zaszczytu bycia studentkami, nie mogły zdawać egzaminów ani otrzymać dyplomu.

Emancypacja ówcześnie miała w Polsce więcej wrogów niż zwolenników. Poczytni akademiccy wykładowcy publikowali wiele swoich prac pod jakże wymownymi tytułami: "Nie tędy droga szanowne panie" czy "Przeciw emancypacji kobiet czyli supremacja kobiet nad mężczyznami".

Maciej Kołodziejczyk w swoim artykule pisze, iż "także pod zaborami kobiety mogły brać udział w powszechnym ruchu samokształceniowym, co mogło m.in. zaowocować uzyskaniem przez Marię Curie - Skłodowską Nagrody Nobla". Jest to oczywistym kłamstwem, a Marie-Curie Skłodowska nigdy nie zdobyłaby Nobla, gdyby nie wyjechała studiować na Sorbonie i nie wyszła za mąż za pracownika naukowego, pod którego nazwiskiem mogła ukryć swój geniusz (pracując m.in. jako jego asystentka). W ówczesnej Polsce mogłaby jedynie ukończyć kobiecą wersję szkoły średniej gdzie poza nauką haftowania nauczono by ją jak zostać guwernatką.



Na początku XX w. w Polsce nie istniały warunki sprzyjające karierom naukowym kobiet. Nawet jeśli nielicznym udało się ukończyć zagraniczne uniwersytety, otrzymać prestiżowe nagrody i zdobyć doświadczenie, kiedy wracały do ojczystego kraju i prosiły o objęcie katedry czy zrobienie habilitacji, mężczyźni skutecznie im tego odmawiali.

Prowadzenie wykładów powierzono pierwszy raz kobiecie w 1927 r., a w 1929 mianowano ją (jako pierwszą w historii) profesorem zwyczajnym.

Przed II wojną światową kobiety stanowiły 5% profesorów i 15 % pracowników uczelni.

Jeszcze w roku 1996 na żadnej uczelni podlegającej Ministerstwu Obrony Narodowej nie było kobiet (na ponad 5 tys. studiujących mężczyzn). Kobiety nie były np. przyjmowane do Wojskowej Akademii Technicznej i Wojskowej Akademii Medycznej. W Policyjnej Szkole w Szczytnie jeszcze w 1997 roku obowiązywały limity punktów wyższe dla kobiet niż mężczyzn. Na monity i działania stowarzyszeń feministycznych Ministerstwo Obrony Narodowej przez długi czas odpowiadało, że przyjęcia kobiet i równouprawnienie w dostępie do tytułów oficerskich jest "na dzień dzisiejszy nierealne".

Obecnie, na skutek intensywnych działań ruchów feministycznych powszechnym systemem edukacji jest system koedukacyjny. Został on upowszechniony, aby wyrównać szanse dziewczynek i chłopców. Dopiero w drugiej połowie wieku XX postanowiono, że dzieci będą w szkołach uczyć się tego samego. Koedukacja miała być m.in. narzędziem do wprowadzenia równości społecznej i równości płci.


2. Prawo do głosowania kobiety zyskały w Polsce w tym samym czasie, co mężczyźni, równocześnie z odzyskaniem niepodległości

Na początku XIX w. miały miejsce intensywne działania ruchów feministycznych, które dopominały się praw wyborczych bez względu na płeć.

Polacy-mężczyźni przed odzyskaniem niepodległości brali udział w wyborach powszechnych. W 1848/9 miała miejsce w Europie Wiosna Ludów. Polscy mężczyźni z zaborów pruskiego i austriackiego mogli brać udział w wyborach parlamentarnych. W latach 60-80-tych XIX w. w Europie wybory parlamentarne były powszechne (choć dotyczyły tylko mężczyzn) albo związane były ze statusem majątkowym. W Austro-Węgrzech Polacy z Galicji uczestniczyli w wyborach. Głosowanie odbywało się w tzw. kuriach, w zależności od przynależności społecznej terytorialnej i zawodowej.

Mężczyźni nie byli jednak skłonni do ustępowania miejsca kobietom w dziedzinach, które tylko im, ze względu na płeć były przynależne. I tak jest do dzisiaj np. w polityce.

3. Więcej kobiet gromadzi w Polsce dowolna, parafialna procesja, niż feministyczna manifa

I tu Pan Maciej Kołodziejczyk ma rację. To prawda, że niewiele jest kobiet, które zdają sobie sprawę z istnienia głębokiego związku pomiędzy ruchami feministycznymi, a tym z jakich praw obecnie mogą korzystać.

Kobiety zresztą skoncentrowane na dwóch etatach tj. w domu i w pracy zawodowej, rzadko znajdują jeszcze chęć i siłę na działania polityczne. Częściej ich aktywność sprowadza się do działalności społecznej, która jest zdecydowanie mniej agresywna. Dlaczego? Bo tam nie ma władzy i pieniędzy, nie ma więc tylu mężczyzn.

Tam gdzie pieniądze i władza tam mamy przewagę liczebną mężczyzn.

Nawiązując do Kościoła i procesji. Kto stoi na jej czele i dlaczego kobiety nie są dopuszczone do tej funkcji? Czyżby dlatego, że za nią stoi władza i jeszcze większe pieniądze?


4. To mężczyźni, a nie kobiety są dyskryminowani

Pisze Pan Kołodziejczyk o różnych przejawach dyskryminacji mężczyzn. Istnieje ona np. w sądach rodzinnych gdzie sędziny stanowią zdecydowaną większość. I to należy zmieniać Panie Macieju. Mężczyźni mają pełną swobodę w zawiązywaniu ruchów społecznych w imię obrony praw ojców. Z pewnością, żadna feministka w drogę Panom nie wejdzie. Dotychczas nie słyszałam o takim przypadku.

Nie jest prawdą to co pisze Kołodziejczyk o kodeksie rodzinnym i zmniejszonym prawom ojca dziecka do decydowania o oddaniu go do adopcji. Jeżeli Sąd uznał jego ojcostwo to na jego wniosek przyznaje też prawa rodzicielskie. Samotna matka nie może wówczas oddać dziecka do adopcji bez zgody jego ojca.

Dyskryminacja mężczyzn to zdaniem Pana Kołodziejczyka wiele istniejących przywilejów kobiet jak np. przepuszczanie w drzwiach, całowanie w rękę i płacenie rachunku w restauracji przez mężczyznę.

Czy inne zasady savoir-vivre również uznać można za przejaw dyskryminacji? Czy np. ustępowanie miejsca osobom starszym jest dyskryminacją młodzieży?



5. Jeżeli feministki chcą, aby kobieta miała pełne prawo zdecydować o losie płodu, to należałoby konsekwentnie przyjąć, że tylko kobieta ponosi pełną odpowiedzialność za swoją decyzję

Feministki postulują prawo kobiety do decydowania o własnym ciele. Dopóki zarodek nie jest w stanie funkcjonować w społeczeństwie bez organizmu kobiety, dopóty decyzja o nim powinna pozostawać w jej gestii. Feministki w Polsce postulują legalizację aborcji do 12 tyg. ciąży. Zwracają również uwagę na brak edukacji seksualnej w szkołach i skutki tego zjawiska. W Polsce ogranicza się dostęp do środków antykoncepcyjnych zwłaszcza tabletki "72 po", zapobiegającej ewentualnemu zagnieżdżeniu się zarodka na dnie macicy.

W praktyce to wygląda tak, że rzadko słyszy się o mężczyznach walczących o prawo do zarodka. Częściej obserwujemy sytuację, gdy kupienie testu ciążowego, jest ostatnią rzeczą, jaką ojciec jest w stanie zrobić bezinteresownie dla swojego "dziecka". Potem następuje chęć ucieczki od odpowiedzialności. Widać to choćby w zjawisku alimentacji. Ponad połowa ojców nie płaci alimentów, a kobiety muszą je egzekwować ze wsparciem państwa lub też otrzymują stosowne zasiłki.



6. Jeżeli kobiety chcą parytetu w polityce powinniśmy wprowadzić go wszędzie również w więzieniach

W polityce, temat parytetów jest złożony o tyle, że tu o karierze nie decydują kompetencje. W polityce, często o sukcesie decyduje patronat mężczyzn stojących wyżej w partyjnych hierarchiach. Te męskie kontakty sprzyjają przyznawaniu wysokich miejsc na listach wyborczych partyjnym kolegom, nie zaś koleżankom. Pokutuje tu nierzadko stereotyp, że kobieta będzie gorszym kandydatem, choćby ze względu na płeć. Nie ma też pewnego rodzaju atmosfery, która pozwala kobietom czuć się w tym środowisku jako jednakowo ważne dla organizacji. Zdecydowanie trudniej jest przebić się z dalszego miejsca na liście obu płciom, dlatego też parytet jest tu tak istotny. Być może wraz ze zwiększającą się świadomością polityczną społeczeństwa, ze wzrostem zaangażowania politycznego będziemy mieli sytuację, iż wyborcy zainteresują się przed oddaniem głosu sylwetką kandydatów. Obecnie, z reguły skreślają na karcie wyborczej nazwisko osoby, którą wcześniej partia wskazała jako odpowiednią na wybieralne miejsce. Partia to w większości mężczyźni, którzy o ich miejscu w polityce sądzą to samo co profesorzy sprzed 100 lat sądzili o emancypantkach: "Nie tędy droga szanowne panie"!.

Zjawisko parytetu wprowadzane jest w sytuacji gdy jakaś grupa społeczna jest dyskryminowana. Pisze Pan Kołodziejczyk, że sprawiedliwe byłoby, gdyby parytet poza polityką został wprowadzony również w administracji państwowej średniego szczebla czy w placówkach opieki zbiorowej. Sądzę jednak, iż mężczyźni wcale sobie tego nie życzą. O ile interesuje ich walka o jak najszersze zachowanie wpływów tam gdzie są pieniądze i władza np. na wyższych szczeblach administracji publicznej, to nie widzą potrzeby poszerzania ilości mężczyzn pracujących w żłobkach. O ile mi zresztą wiadomo, obecnie w Polsce nikt nie stawia przed mężczyznami jakichkolwiek barier w dostępie do tych zawodów. Odwrotnie natomiast jest w sytuacji gdy kobieta rzeczywiście chce zostać górnikiem lub wychowawcą w placówce penitencjarnej.

To, że proponuje Pan parytet w więzieniach uważam za kolejny dowód niezrozumienia zjawiska parytetu. Nie jest winą kobiet, że większość popełniających przestępstwa to mężczyźni.



7. Mężczyźni są bardziej inteligentni

Większość uczonych badających poziom inteligencji u obu płci podkreśla, że choć inaczej myślimy i mamy inne mózgi, które inaczej pracują, w testach mierzących poziom inteligencji (IQ) obie płcie wypadają tak samo. Istnieją niewielkie różnice na korzyść mężczyzn kiedy badamy osoby o najwyższej inteligencji. Takich badań dotychczas nie prowadzono dużo i trudno uznać wyniki za wiążące. Poza tym zjawisko to może być pokłosiem faktu, iż dopiero od niespełna stu lat kobiety mogą rozwijać swoje intelektualne umiejętności na równi z mężczyznami. Choć i tu jest jeszcze dużo do zrobienia, zwłaszcza poza granicami Polski. Nadal 2/3 analfabetów na świecie to kobiety.



Pan Kołodziejczyk ma bardzo sprecyzowane zdanie o feministkach. Jego opinia jest niestety tak nieprawdziwa jak i absurdalna. Przykładem na to może być jego definicja feministki i normalnej kobiety.



Normalna kobieta:

- lubi mężczyzn i spodziewa się, że wybrany mężczyzna będzie dla niej najbliższą osobą (bliższą nawet niż przyjaciółki czy dzieci);

- na męża chętnie wybiera silnego mężczyznę, który daje jej poczucie bezpieczeństwa;

- jest zadowolona z faktu, że jest kobietą i czerpie pełną garścią z kobiecych przywilejów (adorowania, strojenia się i malowania, kokieterii, seksu, itd);

- czuje się spełniona jako kobieta, gdy zostaje matką; urodzenie i wychowanie dzieci staje się dla niej ważniejsze niż praca zawodowa.



Feministka natomiast:

- nienawidzi mężczyzn, obawia się ich, nie potrafi nawiązywać trwałych, udanych związków z mężczyznami;

- na męża chętnie wybiera pantoflarza, którego podporządkowanie się daje jej poczucie bezpieczeństwa,

- ma generalnie negatywne oczekiwania wobec mężczyzn, dostrzega wśród nich głównie brutali, alkoholików i seksualnych dewiantów - i rzeczywiście często takich do siebie przyciąga;

- jej życie seksualne jest niesatysfakcjonujące z powodu obaw przed pełnym oddaniem się mężczyźnie.

W życiu nie spotkałam feministki, której pożycie seksualne jest niesatysfakcjonujące z powodu obawy przed pełnym oddaniem się mężczyźnie. Tym bardziej nie znam też feministek, które nie potrafią cieszyć się z faktu bycia kobietą, a na mężów wybierają wyłącznie pantoflarzy. Dziwi mnie fakt, iż redaktor portalu psychologia.net.pl umieścił tekst mężczyzny, który tyleż zna się na pantoflarzach, co i na feministkach.

Kobiecie przez stulecia przydzielano rolę tej, która jest poddana mężczyźnie, a jej najważniejsza życiowa funkcja to rozrodczość. Życie jest jednak płynne i ulega nieustannym przemianom. To co 1000, 200 czy 50 lat temu było oczywistością, dziś uchodzi za okrucieństwo. Czas się z tym pogodzić!

Nie można w XXI w. wymagać od Polek, aby sensem swojego życia uczyniły bycie poświatą w blasku mężczyzny. Aby mąż, był dla którejkolwiek z nich ważniejszy niż jej dzieci (wg. Kołodziejczyka tak właśnie odczuwa normalna kobieta).

Polek z wykształceniem wyższym jest o 50% więcej niż mężczyzn. Jak więc możliwe jest uporczywe powoływanie się na argumenty, że kobietom czegoś brakuje, aby świecić pełnym blaskiem obok mężczyzn? Jak to możliwe, że w XXI w. społeczeństwo nie dojrzało do tego, aby prawa ludzi zostały rozłożone po równo? Jak to możliwe, że niedokształcona mniejszość stanowi polityczną elitę?

Feministki wyznawanymi ideami nie nawołują, jak sugeruje Kołodziejczyk do przemian wbrew woli kobiet. To czy "wiejska baba" jak określa mieszkanki wsi Kołodziejczyk, chce nią pozostać, jest w pełni przez feministki akceptowane i nie stoi w sprzeczności z działaniami przez nie podejmowanymi.

Feministki pragną, aby kobiety mogły realizować się w życiu na tych samych prawach co mężczyźni, z uwzględnieniem biologii, ale nie z jej dogmatyzacją. Powoływanie się w XXI w. na argumenty dotyczące w głównej mierze różnic biologicznych, jest jednocześnie zgodą na pewnego rodzaju prawo dżungli, gdzie punkty zbiera się za siłę fizyczną, a nie intelektualną. W takiej perspektywie łatwo byłoby pokusić się o odebranie praw osobom niepełnosprawnym, jako niespełniającym wystarczających warunków biologicznych.

Sylwetka feministki jest w artykule Kołodziejczyka, tak przerysowana i karykaturalna jak "murzyn" przedstawiany jako odwieczny brudas i nierób; homoseksualista, który z definicji jest jednocześnie pedofilem czy jak samotna matka, która z lenistwa pasożytuje na budżecie państwa. Ośmieszanie partnera i przedstawianie go w negatywnym świetle to nie najlepszy przykład sojuszu męsko-żeńskiego.

Kobiety nie chcą rządzić mężczyznami, ani światem. Chcą współrządzić. Na równych prawach, ale i obowiązkach.

I takich kobiet życzę wszystkim. Nie tylko pantoflarzom.



Źródła:

Kobieta i edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku. Zbiór studiów, pod red. Anny Żarnowskiej, Andrzeja Szwarca, t. 1-2, DiG, Warszawa 1995

Kobiety w polityce Małgorzata Fuszara (Trio: Warszawa, 2006)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku