Reklamy
Artykuł
Agata Maria Aleksińska
Psychoanalityczna interpretacja zagrożeń związanych z rzeczywistością wirtualną
Wprowadzenie
Od marca 2020r., gdy świat zaczęła opanowywać pandemia COVID-19, we wzmożony sposób zaczęliśmy korzystać z internetu. Cyberprzestrzeń wypełniła także gabinety psychoterapeutyczne. Sesje on-line otworzyły nowe możliwości, przyniosły one jednak także zagrożenia i ograniczenia. Pouczająco analizuje je Allesandra Lemma.
Zagrożenia cyberprzestrzeni
Psychoanalityczka wskazuje, iż dzięki zaawansowanej technologicznie kulturze możemy poprawiać, zmieniać lub wręcz pomijać ciało. Cyberprzestrzeń stwarza okazję do wycofywania się przed doznaniami psychicznymi, w tym wywołanymi doświadczaniem własnego ciała. Tego typu objawy nie zawsze w sposób oczywisty pozwala dostrzec pierwsza konsultacja. Wymagają rzetelnej uwagi ze strony specjalisty. Internet pozwala formować pseudoreprezentację ciała, którą użytkownicy, a wśród nich pacjenci, traktują jako grę, nie przejaw trudności emocjonalnych.
Rzeczywistość technologiczna niesie z sobą szereg zagrożeń. W przestrzeni wirtualnej można latać, przechodzić przez ściany, etc. Brak jest jakichkolwiek barier fizycznych, które ograniczałyby ciało. Gry umożliwiają tworzenie nowych tożsamości i światów. Wirtualne środowisko jest szczególnie podatne na projekcje i rozgrywanie w działaniu nieświadomych fantazji. Nie ma to zdecydowanie charakteru rozwojowego. Sceneria internetowa sprawia, że człowiek nie musi tworzyć psychicznych reprezentacji doświadczenia, funkcjonuje w obszarze symulacji. Stwarza to zagrożenie, ponieważ udawanie kogoś innego może w pewnym momencie stać się ważniejsze od tego, co rzeczywiste. Zaabsorbowanie światem wirtualnym może stosunkowo szybko doprowadzić do stanu odcieleśnienia. Ten może przypominać narkotyczne odurzenie. Jest jednak jedna zatrważająca i podstawowa różnica - gry komputerowe i cyberprzestrzeń są społecznie aprobowane oraz powszechnie dostępne.
Osoby intensywnie korzystające z internetu są osamotnione. Mają obniżoną samoocenę. Borykają się z nieśmiałością i lękami społecznymi. Częściej decydują się na nawiązywanie relacji przez internet, nie osobiście. W zdecydowanej większości z internetu korzystają osoby cierpiące na depresję. Tożsamość internetowa, zwana awatarem, to idealne narzędzie służące stopniowaniu intensywności kontaktu intymnego. Paradoksalnie, dzięki większej anonimowości, którą daje maska wirtualnego wcielenia, on-line ludzie ujawniają dość dużo szczegółów na swój temat, o wiele więcej, niż w trakcie konwencjonalnego spotkania. Ponieważ w cyberprzestrzeni informacje są dużo ważniejsze, niż bliskość fizyczna, relacje nawiązywane w rzeczywistości wirtualnej wywołują u niektórych wrażliwych osób poczucie nieoczekiwanie intensywnego obnażenia.
Cyberprzestrzeń skłania do ponownego definiowania czasoprzestrzeni. Narzędzia komunikacyjne typu Skype, WhatsApp etc. umożliwiają zbliżanie się do odległych zdarzeń i osób, zmniejszenie poczucia dystansu od nich. Z jednej strony pozwala to łączyć się z ludźmi, którzy są daleko, z drugiej osłabia prawdziwą emocjonalną więź z oddalonymi fizycznie osobami (z uwagi na brak ciała jako podmiotu spotkania). Zbędność fizycznego kontaktu celem nawiązania i utrzymywania relacji buduje tak naprawdę "pseudoobecność". Natychmiastowa, nader łatwo dostępna komunikacja "chroni" przed koniecznością doświadczania dystansu i odrębności. Uniemożliwia przepracowanie bolesnej żałoby po stracie obiektu.
Nakazuje to uważnie reagować na przykład na inicjacje kontaktu przez pacjenta pomiędzy sesjami. Znika poczucie doświadczania obcości i nieczytelności drugiej osoby. Bezcielesny obiekt "jest w pełni znany" - zawłaszczony. Bez internetu rzeczywistość zewnętrzna i wewnętrzna nie są ani rozszczepione, ani zlane, lecz połączone ze sobą.
W cyberprzestrzeni wewnętrzny świat zostaje wyprojektowany w przestrzeń wirtualną, po czym spostrzegany jako spójny z warunkami świata zewnętrznego. Środowisko technologiczne zaciera granicę pomiędzy światem wewnętrznym i zewnętrznym. Stwarza iluzję ich izomorficzności. Egzystencja w takich okolicznościach umożliwia bez ograniczeń tworzyć fantazje i rozgrywać je w działaniu. Gdy fantazje zlewają się z rzeczywistością znika pozycja, która pozwala na autorefleksję.
Cyberprzestrzeń stwarza wrażenie istnienia w innym miejscu, niż wnętrze realnego ciała, dopuszcza "opuszczanie" ciała. Gdy ciało przestaje być potrzebne do istnienia, przeszłość zastyga, a myśli usypiają, co negatywnie odbija się na kompetencjach jednostki do radzenia sobie z konfliktami i cierpieniem w realnym świecie. Niepełna, zmieniona "tożsamość internetowa" przekłada się na reprezentację psychiczną własnej osoby, która z kolei determinuje i przekształca relacje z ludźmi. W kontekście możliwego destrukcyjnego wpływu cyberprzestrzeni niemały wpływ mają wczesnodziecięce relacje. Jeśli self jest słabo obsadzone lub rozszczepienia są silne pewne części ciała oraz doświadczenia mogą zostać zidentyfikowane ze złymi obiektami, sprzyja temu przestrzeń elektroniczna.
Opis procesu psychoterapii indywidualnej - kontekst on-line
Informacje z pierwszej konsultacji
Pacjentka Krystyna przyszła na konsultację w grudniu 2019r. Miała wówczas 27 lat. Mieszkała w wynajmowanym pokoju. Była panną. Pracowała jako rejestratorka centrum medycznego. Deklarowała wykształcenie wyższe inżynierskie. W lipcu 2019r. utraciła zatrudnienie na stanowisku konsultanta telefonicznego, które było jej pierwszym w życiu. Lubiła tą pracę. Zwolniona została, jak relacjonowała, w wyniku redukcji etatów jako jedna z najmłodszych stażem osób. Nie miała partnera. Jedynaczka. Matka urodziła ją w dojrzałym - 42-letnim wieku. Opisywała, że matka wskutek ciąży podjęła decyzję o małżeństwie z mężczyzną - ojcem pacjentki, z którym była 3 lata. Pacjentka pochodziła z ciąży nieplanowanej.
Pacjentka nie była obciążona schorzeniami somatycznymi, jednak żaliła się na okresowe zmęczenie, ospałość, bóle całego ciała. Do mnie zgłosiła się z powodu przygnębienia. Nie potrafiła zidentyfikować jego źródła. W przebiegu konsultacji była blada afektywnie, prezentowała zredukowany napęd, bez objawów psychotycznych, jej wypowiedzi miały charakter zdawkowy, a kontakt z nią był mocno utrudniony. Nie potrafiła konkretnie usytuować czasu i ewentualnego podłoża sytuacyjnego, kiedy te przygnębienie się pojawiło. Pamiętała "jak przez mgłę", że okresy obniżonego nastroju ma praktycznie odkąd pamięta. Komentowała, że zazwyczaj po kilku tygodniach mijały samoistnie, tym razem jednak wydawały się wyjątkowo silne. Miała trudności z budzeniem się - spóźniała się do pracy lub brała urlopy na żądanie. Popełniała błędy merytoryczne w pracy. Reagowała rozdrażnieniem na personel, pacjentów, czasem izolowała od kolegów, koleżanek w pracy i poza nią. Bez psychoterapii w przeszłości. Bez leczenia psychiatrycznego. W rodzinie nikt nie leczył się z powodu zaburzeń psychicznych.
I faza psychoterapii - nawiązywanie kontaktu
Kontakt był trudny. Pacjentka niewerbalnie ujawniała lęk. Zdecydowanie nie chciała tego eksplorować. Zaprzeczała mu. Zapewniała mnie, że czuje się dobrze. Jej wypowiedzi były zdawkowe. Wobec współpracy miała bierne nastawienie, ale często werbalizowała wolę terapii. Przychodziła na sesje przed czasem.
II faza psychoterapii - eksploracja obszarów problemowych
Pacjentka dużo i obszernie mówiła o objawach obniżonego nastroju. Unikała kontaktu wzrokowego. Pomimo kolejnych sesji widoczne niewerbalne objawy lęku utrzymywały się, podobnie, jak zaprzeczanie im. Zaproszenia do eksploracji tego elementu kontaktu skutkowały przypisywaniem terapeucie wrogości, osłabiało i tak słaby kontakt.
W toku tej fazy wprowadzono lockdown. Zmienił się charakter pracy pacjentki. Tak, jak na swoim pierwszym stanowisku pracy zaczęła obsługiwać pacjentów telefonicznie, dodatkowo on-line. W placówce, w której pracowała z dnia na dzień spadła liczba specjalistów pracujących z chorymi face to face. Personel przychodził na zmiany oraz w zmniejszonej liczbie.
Równolegle do tej zmiany zaczęłam obserwować poprawę nastroju pacjentki. Wzrósł napęd. Ożywił się afekt. Pacjentka deklarowała jednak niezmiennie złe samopoczucie. Omawiałyśmy ewentualną współpracę on-line. Pacjentka mocno argumentowała, że sesje na komunikatorze będą właściwsze, bo bezpieczne. Wdrożyłyśmy sesje na Skype. Zmienił się wygląd i otoczenie pacjentki. Na każdej sesji tworzyła inne tła, czasem rozmazywała je, tak bym nie widziała jej prywatnej przestrzeni życiowej. Stosowała mocny, nieznany mi dotychczas z kontaktów face to face makijaż.
Utrzymywała, jak nigdy, i jakby bez żadnego wysiłku, kontakt wzrokowy. Nieadekwatnie wobec dotychczasowego skrycia prezentowała wylewność w kwestii faktów z jej życia, rodziny, z przeszłości. Obszerne i intymne oraz szczegółowe zwierzenia nie były umotywowane chęcią wglądu, lecz stanowiły formę "sprawozdania". Zaprzeczała lub bez przekonania potakiwania moim interpretacjom, co do związku przeszłości z aktualnym funkcjonowaniem. O ile afekt w ogóle ożywił się, tak w toku zwierzeń widoczny był silny mechanizm izolacji.
Rodzice pacjentki bardzo dbali o jej rozwój, w tym intelektualny. Skupiali uwagę na jej rozlicznych aktywnościach. Była wzorową uczennicą. Jej rodzice, szczególnie matka, często chwalili się nią, choć rzadko ją. Stresowała się, że ich zawiedzie i napięcie to było dominującym doświadczeniem dzieciństwa. Studia wybrała wychodząc naprzeciw oczekiwaniom matki i ojca. Oboje rodzice byli pracownikami naukowymi, poznali się w pracy. Wobec siebie i córki byli powściągliwi w zakresie czułości, zasadniczy. Przy okazji spotkań ze znajomymi w tonie anegdoty opowiadali jak bardzo dbali o rozwój pacjentki.
Pani Krystyna w klasie funkcjonowała jako outsider. Zjednywała sobie grono rówieśników pomaganiem w sprawdzianach, w pracach domowych. Na przerwach czuła się zagubiona. Nie wiedziała, o czym chce i może rozmawiać, poza motywem nauki. Czuła dziwne spojrzenia, budziły zagubienie. Nie była kozłem ofiarnym.
Pierwszą miesiączkę miała w ostatniej klasie szkoły podstawowej, jako 15-latka. Wiedzę czerpała z internetu. Matka niespecjalnie z nią rozmawiała o dojrzewaniu. Podobali jej się chłopcy, zagadywała ich, nie byli jednak zainteresowali czymś więcej, poza koleżeństwem. W liceum skupiła się na nauce. Na studiach zaś dużo jej energii absorbowała potrzeba zaadoptowania do nowego miasta i samodzielnego życia. Była często bardzo zmęczona i nie myślała o życiu osobistym. Nie miała nigdy przyjaciółki. Od czasu do czasu spotyka się z koleżankami z pracy, z ich inicjatywy.
Pacjentka bardziej raportowała wydarzenia, niż je ponownie doświadczała. Komentowała, że nie czuje nic lub nie czuła bądź, że nie wie, co czuje. Jednocześnie zaczęła skracać dystans w kontakcie. Niechcący wymykało jej się zwracanie do mnie per ty. Zaczęła komentować, że ja doskonale wiem, co ona czuje i dzięki temu ona czuje się lepiej. Badałam z nią motywy pomyłek mówienia do mnie na "ty". Interpretowałam to, że zrobiłam jej się bliska. Gdy zwracałam uwagę na jej zmianę wyglądu i zmianę zachowania na sesjach, oburzała się. Gdy zwracałam uwagę na zmianę nastroju, zapewniała mnie, iż pomiędzy sesjami jest jak było. A gdy dopytywałam, co takiego dzieje się na sesjach, że ma lepsze samopoczucie odpowiadała, że nie wie, jednak po krótkiej chwili prezentowała jego obniżenie. Sen miała dobry. Apetyt przeciętny.
III faza psychoterapii - budowanie wglądu i promowanie zmian
Cały czas uderzająca była dla mnie dość nagła zmiana. Na plan pierwszy wybijały się mechanizmy obronne: zaprzeczanie oraz izolacja oraz racjonalizacja. Odnosiłam wrażenie, że istotną zmienną modulującą funkcjonowanie, zachowanie i samopoczucie pacjentki jest internet. Zaskakujące także było, że wobec ogólnego lęku panującego dookoła w związku z COVID-19 pacjentka w ogóle nie poruszała tematu aktualnej sytuacji na zewnątrz niej. Gdy ją pytałam odpowiadała, że niespecjalnie ją to interesuje, ale cieszy się, bo dzięki wirusowi może pracować na nowych zasadach. Pojawiały się kolejne szczegółowe i "suche" opisy oraz kolejne deklaracje, że nie wie, co czuje.
Wprowadziłam odzwierciedlanie. Nadal byłam niespokojna o proces. Zaczęłam proponować pacjentce, abyśmy wróciły do pracy face to face. Okazała mi wówczas, po raz pierwszy, jawnie silne emocje złości i zarzuciła mi, że nie jest istotne dla mnie jej bezpieczeństwo. Zaczęłam interpretować złość jako wyraz przeniesienia - jej rodzice byli powściągliwi w okazywaniu uczuć i skryci, nie dbali o jej bezpieczeństwo emocjonalne. Ten kierunek ujawnił kolejne żywe uczucie - smutek. Nastąpiło przełamanie - pacjentka stopniowo zaczęła mówić o negatywnym samopoczuciu na sesji, ale i o dobrym i utrzymującym się nastroju pomiędzy spotkaniami. Dotarłyśmy do jej poczucia osamotnienia i niewyrażonego żalu, krzywdy za nieobecność rodziców. Ujmowała mnie jej rosnąca motywacja do budowania wglądu i samodzielne pogłębione doświadczeniowe eksploracje.
Z własnej inicjatywy wprowadziła wątek braku partnera. Zrozumiała, że nie umiała budować i trwać w bliskości, pierwsze niepowodzenia nastoletnie skierowały ją ucieczkowo w naukę. Identyfikowała pogubienie i lęk przed bliskością w naszej relacji.
Doszłyśmy do tego, że internet nam pomógł, ale ponowne spotkanie się twarzą w twarz może pomóc jeszcze bardziej. Ustaliłyśmy, że sama podejmie decyzję, kiedy będzie gotowa na te spotkanie. Miałam przeświadczenie, że to naprawdę ważne wydarzenie i zależało mi, aby doszło do niego wskutek suwerennej decyzji pacjentki. Dużo o tym rozmawiałyśmy. Pacjentka werbalizowała i ujawniała sporo napięcia, obawy przed odrzuceniem, przed oceną. Widziałam w niej małe dziecko, które się naprawdę bardzo boi. Werbalizowałam swoją wiarę w potencjał naszej więzi i w potencjał rozwojowy pacjentki.
Na przełomie II i III lockdownu pacjentka przygotowując się do tego wydarzenia zaszczepiła się. W grudniu 2020r. spotkałyśmy się. Było to dla nas obu ważne i stresujące oraz emocjonujące doświadczenie. Pani Krystyna szczęśliwie została przy sesjach w gabinecie i nie zrezygnowała ze współpracy. Kolejno znów przeszła do rzeczowego aspektu jej życia, nie miało to jednak już charakteru relacji pozbawionej emocji, leczy stawało się głosem umacniającego się ego.
Poruszyłyśmy problem relacji intymnych. Zaczęła chodzić na randki i eksplorować nowy obszar życia. Wydarzenia naszej relacji były dlań bazą do relacji na zewnątrz. Zaczęła porządkować swoje relacje z rodzicami. Skonfrontowała ich ze swoim żalem. Zaczęła budować nowe znajomości i podejmować aktywności pozazawodowe wśród ludzi. Pracowała nad samooceną, akceptacją swojego ciała. Ciekawe, że w toku sesji twarzą w twarz rosła między nami więź terapeutyczna, ale pacjentka nie przekraczała moich granic, tak jak to miało miejsce on-line.
IV faza współpracy - kończenie terapii
Czekałam, aż pacjentka pierwsza podejmie temat rozstania. Brałam pod uwagę jej potrzebę nasycenia się bliskością z uwagi na deficyty i frustracje w relacji z rodzicami. Przyjemnie też było mi widzieć jej zmianę i rozwój. Poprawił się jej nastrój. Wzrosły kompetencje regulacji emocjonalnej. Ewentualne przejawy obniżenia nastroju nie wzbudzały niepokoju oraz miały charakter łagodny, krótkotrwały.
Komentarz
Cyberprzestrzeń umożliwiała pani Krystynie wycofywanie się przed doznaniami psychicznymi, przed światem. Wcześniej - w okresie edukacji - uciekała w świat nauki. Takie też obserwowała wzorce u swoich rodziców - powściągliwości uczuciowej i kultu edukacji. Później iluzoryczną strefą komfortu była pierwsza praca konsultanta telefonicznego. Poważniejszy kryzys samopoczucia pojawił się, gdy zwiększyła się liczba interakcji z ludźmi na kolejnym etacie. Motyw pseudoreprezentacji ciała widoczny był, gdy pacjentka usiłowała zbudować swój "awatar" - miała mocny makijaż, zmieniała bądź zamazywała tła. Już jako małoletnia miała trudności z tworzeniem psychicznych reprezentacji doświadczenia. Nie było jej dane zaznać zaspokojenia i uwewnętrznienia w odzwierciedleniach rodziców. Nie rozumiała kontekstu świata rówieśników, którego była częścią. Utrzymywała z nimi kontakt jedynie drogą nauki. Jej pierwsze kontakty z płcią przeciwną nie miały kontynuacji.
Trudności i deficyty pacjentki dawały się zauważyć także w naszym kontakcie. Dodatkowo widoczne były: zaprzeczenia, izolacja, racjonalizacje. Sceneria pracy telefonicznej, początkowo sesje on-line stały się symulacją głębszej relacji i bliskości.
Była osobą osamotnioną. Miała deficyty poczucia własnej wartości, zmagała z nieśmiałością. Wirtualna maska, czy raczej początkowe próby założenia jej w naszym kontakcie odsłoniły dużo intymnych informacji. Nagła zmiana zachowania pacjentki oraz skracanie dystansu, początkowe reakcje pacjentki na moje interpretacje to objawy rozszczepiania rzeczywistości zewnętrznej i wewnętrznej, to też przejawy braku autorefleksji, rozdzielenia świata zewnętrznego i wewnętrznego.
Pacjentka rozgrywała swoje konflikty w świecie nauki i konsultingu telefonicznego. Budowały one jej psychiczną reprezentację samej siebie. Determinowały jej kontakty z innymi. Self pacjentki było słabo ugruntowane. Pacjentka nie otrzymywała od rodziców bezpośredniej gratyfikacji słownej, dostawała ją ode mnie. Ja również otrzymałam od niej gratyfikację w postaci więzi. W ten sposób spotkałyśmy się - zbudowała symetryczną relacje i przeszła korekcyjne doświadczenie. Rodzice chwalili się nią. Ja również, ale w kontekście bezpośredniego obecności.
Wnioski
Świata wirtualnego nie należy demonizować. Może on pełnić funkcję obszaru przejściowego, umożliwiać potrzebne eksperymentowanie z różnymi tożsamościami, a tym samym tworzyć przestrzeń terapeutyczną, o ile poddaje się to syntetyzującej refleksji. Internet sam przez się niekoniecznie prowadzi do problemów psychologicznych. To aprobowane społecznie i powszechnie dostępne narzędzie do odgrywania konfliktów. Niektórzy ludzie są na to bardziej podatni niż inni. Na ogół osoby korzystające z internetu autodestrukcyjnie już wcześniej borykały się z trudnościami psychicznymi.
- Autorka ukończyła psychologię kliniczną oraz studia podyplomowe w podejściu integracyjnym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii pod kierunkiem prof. M. Siwiak-Kobayashi oraz w Instytucie Psychologii Zdrowia pod kierunkiem prof. J. Mellibrudy. Certyfikowany psychoterapeuta (nr 767) Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Odbyła I i II stopień szkolenia Emotion Focused Therapy realizowanego przez Kurta Rendersa w Ośrodku Intra w Warszawie. Specjalizuje się w psychoterapii zaburzeń osobowości.
Bibliografia
- A., Lemma, "Ciało w umyśle", rozdz. 3: "Reguła czystej decyzji".
Opublikowano: 2021-10-17