Artykuł

Damian Zdrada

Damian Zdrada

Seksoholizm - perwersja i miłość


Miłość płciowa


Mówiąc "akt płciowy" wprowadzam także dawno zapomniane określenie tego, co stanowi o istnieniu związku miłosnego: "miłość płciowa", które w naszych zdehumanizowanych czasach określamy jako "seksualność". Jest ono bliskie freudowskiemu sformułowaniu "libido", szczególnie z końcowego etapu budowy koncepcji, gdy wywodził je - nie jak wcześniej z popędów seksualnych, lecz z popędów życia [1]. Warto zauważyć ten związek Schelerowskiej kosmowitalnej koncepcji wszechżycia z popędem życia (Erosem) u Freuda. Ojciec psychoanalizy, gdy tworzył podwaliny pod swoją teorię, wyszedł od skrajnie radykalnej mechanistycznej biologii, gdzie podstawą funkcjonowania człowieka była zasada redukcji napięcia do normalnego progu. Z czasem - z tego poglądu wyłonił się popęd seksualny, w którego tłumieniu upatrywał źródeł problemów, jednak w pewnym momencie zaczął mówić o istnieniu dwóch przeciwstawnych sił: popędu życia (Erosa) i popędu śmierci (Tanatosa).

Problem, z jakim miał się zmierzyć Freud, stał się głównym powodem krytyki jego teorii: połączenie mechanistycznej teorii popędów z humanistyczną ideą dychotomii życia i śmierci. Ocenę tego konstruktu całkiem nieźle przeprowadził Fromm [2] wskazując na wiele błędów, które z tego wyniknęły. Aby mniej więcej pojąć, o co chodzi, przytoczę kilka przykładów. Popędy mają swoje odzwierciedlenie w ciele. Gdzie znajduje się w takim razie popęd życia i śmierci? Popędy niwelują napięcie. Jaki dysonans likwidują te popędy? Jak widać, Freud nie umiał zrezygnować z biologicznych źródeł swych koncepcji. W efekcie - jego następcy chcąc dalej kontynuować jego pracę musieli przyjąć żałosne założenia o istnieniu popędu zniszczenia przeciwstawianemu popędowi seksualnemu.

Nieco inaczej na tę sytuację zaczęła patrzeć M. Klein, zapoczątkowując teorię relacji z obiektem, gdzie źródeł destrukcji upatruje się w seksualizmie pregenitalnym, a miłości - w genitalnym. Koncepcje narcyzmu także widzą we wszelkich przejawach ludzkich postaw jedno, libidinalne źródło.

Fromm krytykując Freuda poszedł w nieco innym kierunku wskazując na dualizm: genitalność - analność. Ta pierwsza prowadzi do miłości płciowej, druga - poprzez sadyzm, aż do nekrofilii.

Scheler dramatycznie zmienia optykę: u podstaw leży idea kosmicznej jedności wszechżycia, w której najważniejszymi aktami, różniącymi się od wszystkich innych jest miłość i nienawiść [3]. Nie są to żadne formy społecznego zachowania się czy popędowego dążenia i chociaż są obserwowalne, nie poddają się żadnemu zdefiniowaniu. Oddam głos twórcy teorii: "Miłość i nienawiść nie różnią się tym, że nienawiść byłaby jedynie pragnieniem nieistnienia jakiejś rzeczy. Nienawiść jest raczej aktem pozytywnym, w którym - równie pierwotnie jest dana jakaś wartość negatywna, jak w akcie miłości -wartość pozytywna. Podczas gdy miłość jest ruchem od wartości niższej do wyższej, w którym wyższa wartość jakiegoś przedmiotu czy osoby dopiero rozbłyskuje, nienawiść jest ruchem przeciwstawnym" [4].

Jak bardzo odległe jest to od wszelkich koncepcji psychodynamicznych czy innych teorii psychoterapii - chyba nie muszę dodawać. Jest to całkowite zerwanie z mechaniczną biologią i wejście w obszar głęboko humanistycznej myśli. Człowiek - poprzez miłość i nienawiść - staje tutaj bezpośrednio wobec wartości. Miłość nie jest "czuciem", lecz aktem i ruchem [5]. Dopiero w ruchu miłości może wyrazić się współodczucie (empatia) czy w ruchu nienawiści - zniszczenie. W miłości także ujawnia się miłość płciowa. Właśnie owa jakość stanowi najbardziej wyraźny przejaw siły życia. To w niej doświadczamy potęgi kosmowitalności, gdy czasem rezygnujemy z innych wartości, wszystko rzucając dla miłości płciowej, (co ma miejsce najbardziej wtedy, gdy się zakochamy). Jest ona - jak podaje Scheler - "nie tylko rodzajem witalnie uwarunkowanej miłości - ale także podstawową odmianą i fundamentem wszystkich innych rodzajów miłości witalnej" [6]. To jest właśnie miejsce, gdzie psychoterapia może wejść na nowe obszary pracy z człowiekiem. Jej główną metodą - jest intuicyjne wczucie a efektem - poprzez ruch miłości - odnalezienie jedności z wszechżywym wszechświatem. Powoduje to odsłanianie witalnych wartości, które prowadzą człowieka ku byciu lepszym. Może brzmi to dość tajemniczo, ale wiele antropologicznie zorientowanych myśli jest w zasadzie dziwnych. Każda próba zobiektywizowania i zunifikowania wiedzy o człowieku to nic innego, jak ślepa uliczka.

Dlatego coś nam umknęło, uznając autorytet Freuda w dziedzinie seksualności. Mocniej akcentujemy słowa: "popęd płciowy" niż "miłość płciowa". Czyżby znowu zapomnieliśmy o miłości? Przecież miłość płciowa to w żadnym wypadku nie jest tylko "uduchowiony popęd płciowy" [7]! To słowo, używane nieco wstydliwie (no, bo jak w teoriach naukowych używać określenia, którego nie da się jednoznacznie zdefiniować?), zostało zastąpione innymi określeniami: tendencje libidinalne, Eros, relacja zależnościowa - pojawiło się przekonanie, że najważniejsza jest empirycznie udowodniona wiedza, co wyraża się w używaniu specjalistycznego słownictwa. Ponieważ systemy wiedzy przekładają się na praktykę, psycholodzy i psychoterapeuci zaczęli wykluczać to słowo ze swojej pracy. Dochodzimy do sytuacji, gdy pytanie terapeuty: "Czy kocha pan/pani swoją żonę/ swojego męża?" wydaje się nieprofesjonalne. Kombinujemy, próbując pytać: "Jakie ma pan relacje z żoną?", "Czego doświadcza pani w kontakcie z mężem?", "Jak u pana z libido?". Przywrócenie miejsca dla miłości w teoriach psychoterapeutycznych wydaje się kluczowe. W przeciwnym razie będzie ona marginalizowana, ustępując miejsca bezdusznej farmakoterapii lub pseudoterapeutom, którzy nie mają oporów, aby mówić normalnym językiem.

Nieprzypadkowo P. Coelho zyskał światową sławę akcentując znaczenie intuicji i dając tak wiele miejsca miłości w swojej twórczości. Ludzie potrzebują, aby mówić o tym, co prowadzi do dobrego. Nawet, jeśli myśli Coelho dość powierzchownie traktują ideę intuicyjnego wczucia, to miliony egzemplarzy jego książek sprzedanych na całym świecie wskazują, jak głęboko zakorzenione jest w naszej emocjonalności pragnienie wiedzy płynącej z serca: "Najprostszym sposobem na zniszczenie pomostu pomiędzy widzialnym a niewidzialnym jest próba wyjaśnienia emocji" [8] - to nie jest fantazja pisarza. Dopiero ostatnie kilkaset lat przyniosło nowy rozdział w historii ludzkości, w którym rozumowe i racjonalne poznanie stało się ważniejsze od emocjonalnego. Ćwiczenia wplecione w tekst "Pielgrzyma" [9] są eksperymentami bardzo przypominającymi dawne obrządki szamańskie, które mocno rozwijają zdolności intuicyjne. Zdanie z "Alchemika": "Słuchaj po prostu głosu swojego serca. Ono wie wszystko, bo wyszło z Duszy Świata i pewnego dnia tam powróci" [10] w pewien sposób nawiązuje do koncepcji wszechżycia, na którą się powołuję. Poszukiwanie przepisu na alchemiczne metamorfozy, doprowadza w tej powieści, do wielkiego odkrycia: to nie tajemnice kamienia filozoficznego, zapomniana wiedza czy wielki skarb prowadzi do szczęścia, lecz "Miłość jest tą siłą, która przemienia i ulepsza Duszę Świata" [11]. Czyż nie są to myśli, które mogą nas prowadzić ku dobremu?

Mimo całej krytyki, z jaką spotyka się ten autor, to także dzięki niemu idea miłości istnieje w popkulturze i jest nadal żywa! Coelho jest zdecydowanie bliżej uczuć niż niejeden autor psychologicznych koncepcji! Oczywiście - w literaturze są miliony historii o miłości a część z nich przewyższa głębią refleksji dzieła tego pisarza. Zwróciłem tu uwagę na tego autora, bo reprezentuje on twórczość naszych czasów i w ten sposób ukazuje potrzeby współczesnego człowieka. Jest to połączenie miłości, intuicji i mimo wszystko - powierzchownie potraktowanej metafizyki. Nie jest to jednak zagrożenie dla tradycyjnej duchowości wyrosłej z religijności chrześcijaństwa. Wręcz przeciwnie: stanowi etap pośredni pomiędzy zmechanizowaną ideą postindustrialnej, samopowielającej się megaprodukcji wszystkiego a głębszymi poziomami duchowego rozwoju. Jesteśmy już chyba wystarczająco rozczarowani intelektualnym, akosmicznym pojmowaniem świata. Nie można przejść obojętnie obok fenomenu popularności tego pisarza. Jest przypomnieniem, że jeśli psychologia odwróci się od potrzeb zwykłego człowieka (czy kiedykolwiek była zwrócona?), jej miejsce zapełni inna idea. Podobny los może spotkać religię, jeśli nie zajmie się duchowością i miłością. Polecanie książek Coelho pacjentom wychodzącym z seksoholizmu mogę uznać, jako jedno z zaleceń prowadzących do zdrowienia i duchowej przemiany.

Zdrada


Zdrada - czasem niesie w sobie tajemnicę kazirodczych pragnień. Szczególnie wtedy, gdy jej sensem jest ukrywanie. Uczestniczenie w potajemnym związku uruchamia dynamizm obecny w kompleksie Edypa - pragnienie małego dziecka o związku z rodzicem płci przeciwnej. Można to zrobić jedynie w tajemnicy. To wtedy zaczyna się słynna gra w policjantów i złodziei. Przeglądanie telefonu, wchodzenie na czyjś profil na portalu społecznościowym, a nawet - zatrudnianie prywatnego detektywa. A z drugiej strony - coraz bardziej przewrotne pomysły na ukrywanie. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach - prędzej czy później prawda wychodzi na wierzch. Niewierny partner wpada w poczucie winy i gotów jest mocno zadośćuczynić. I to jest raj dla sadystycznego odwetu. "Wybaczę ci, jak przepiszesz na mnie mieszkanie", "wybaczę, jeśli zawsze będzie po mojemu" itd. itp.

Istnieje niezwykle bogaty repertuar pomysłów zdradzanych partnerów na sposób zadośćuczynienia. Mam prawo - mówią. Przecież jestem ofiarą zdrady! Problem w tym, że sprawca długo nie wytrzyma w tej pozie posypywania głowy popiołem. Prędzej czy później - ucieknie z takiej relacji. Zdradzany partner musi czasem zrezygnować ze słodkiej zemsty, jeśli zależy mu na utrzymaniu związku. Może mu w tym pomóc takie spojrzenie na sytuację, w którym zobaczy, że niewierność była efektem pracy ich dwojga. Że tak samo są odpowiedzialni za to, że do tego doszło. To bardzo trudne. Przyjemnie jest czuć się niewinną ofiarą. Dużo gorzej jest zobaczyć siebie, jako współudziałowca zbrodni.

Przy okazji tematu zdrady - chcę jeszcze napisać o jej szczególnym wymiarze, który bardzo trudno poddać jakiejkolwiek psychodynamicznej analizie. To obecność wykluczenia, którym napiętnowana jest potajemna miłość. Tu nie chodzi - co chcę podkreślić - o "rekreacyjny" romans czy edypalny impuls kazirodczy, lecz o autentyczne, głębokie uczucie, które ich spotkało, łączącą parę kochanków, gdy byli już w innych relacjach. Czasem taki związek jest ukrywany przez długi czas. Jest tajemnicą, o której wie tylko para. W tym sensie niesie moc wykluczenia, ta miłość nie może być jawna. Lecz gdy już wyjdzie na światło dzienne, spotyka się z krytyką i odrzuceniem. Wtedy trzeba zapłacić wysoką cenę. Taka miłość wymaga odkupienia - rzekłbym, parafrazując słowa Bataille'a. Tłum szemrze: "Jak on mógł tak zrobić swojej żonie?", "Ona go omotała, to czarownica" czy też "Czego jej brakowało? Miała takiego fajnego męża?". A przecież nie tylko o taki rodzaj wykluczenia chodzi? życie może nieść ze sobą różne, skomplikowane sytuacje? Jeśli ta para wybierze własną miłość - bywa, że odsuwa się od świata, żyjąc tylko dla siebie lub w wąskim kręgu znajomych. Jednak, nie zawsze są gotowi do poniesienia takiego kosztu. To dość częste zjawisko, będące powodem bolesnych dramatów.

Nieprzypadkowo zdradzany partner dowiaduje się o romansie. Czasem jest potrzebny, aby pokierować sprawę w stronę jakiegoś zakończenia, gdy całkowicie rozdarty współmałżonek nie potrafi podjąć żadnej decyzji. Pójść drogą miłości, to niekiedy ciężkie brzemię. Jednak wybór miłości, która działa w imię dobra, a nie agresywnych impulsów nie może skończyć się źle. W kontekście seksoholizmu ten rodzaj zdrady nie można zaliczyć do tego problemu. Chociaż zdarzyć się może sytuacja, gdy po tym, jak kochankowie się rozstają (bo odkrywają, że koszt ich związku jest dla nich zbyt wysoki), jeden (albo nawet oboje) zaczynają szukać zapomnienia w przypadkowych znajomościach seksualnych. Trzeba jednak rozumieć kontekst takich zdarzeń i nie traktować tych sytuacji schematycznie. Może zabrakło im odwagi, a może destrukcyjna strona ludzkiej natury w tym wypadku zwyciężyła? W zasadzie, gdy stwierdzimy występowanie takiej trudności, można jedynie towarzyszyć pacjentowi w jego wyborach i pomóc przejść trudny proces w miarę bezpiecznie. Pomóc rozpoznać, z jakimi efektami swoich decyzji zostanie, kierując się w tą, czy inną stronę. Trwanie w aktualnym związku może być smutną koniecznością, niosącą ze sobą rezygnację i zgorzknienie? Ale ujawnienie prawdy, zakończenie aktualnego i rozpoczęcie kolejnego - to jednak dopiero początek trudnej drogi.

Ważnym momentem, w takich - powstałych w tyglu triangulacji - związkach, jest czas, gdy okazuje się, jak wiele życiowych zmian pociąga za sobą dokonanie takiego wyboru. Nie każda para jest w stanie to przetrwać, rozstają się, pomimo tego, że łączyła ich miłość i że rozpadły się ich wcześniejsze związki. Taka sytuacja to nie obszar dla diagnozy klinicznej (jeśli się uprzeć i coś znaleźć, to jedynie jakieś zaburzenia związane ze stresem). To miejsce dla wsparcia i bardzo ludzkiego podejścia, gdy pojawia się życiowy zakręt. Oczywiście, szczęśliwe zakończenie też jest możliwe, ale zawsze będzie ktoś, kto coś straci.

Ta ostatnia dygresja jest ważna aby widzieć, że nie każda triangulacja poddaje się klinicznej ocenie. To właśnie takie sytuacje weryfikują, czy psychoterapeuta jest czującym człowiekiem, czy tylko wyuczonym profesjonalistą. Podobnie, należy uznać, że nie każde zakochanie się pacjenta w terapeucie jest wyłącznie jakimś aspektem relacji terapeutycznej. Czasem może to być prawdziwe uczucie. Przepracowanie tego, jako autentycznego doświadczenia, jest bardzo cennym elementem psychoterapii. Wymaga jednak dużej odwagi od terapeuty i na ogół - superwizorskiego wsparcia. Podobnie - na ten problem zwraca uwagę Kernberg. Rozróżnia on przeniesienie erotyczne od erotyzowanego. W tym pierwszym - obecne są uczucia miłosne. Natomiast w drugim przypadku - pozorne uczucia libidinalne są używane w służbie uczuć agresywnych. Miłość i pobudzenie seksualne mogą być użyte w służbie agresji i perwersji [12]. Warto o tym pamiętać pracując z osobami o typie seksoholika. Miłosne uczucia pacjenta do terapeuty mogą przecież oznaczać, że pacjent zdrowieje i buduje coraz głębsze relacje z innymi (o ile będziemy potrafili rozróżnić te dwa poziomy erotyzmu, o których pisałem). Może to też służyć zdobyciu władzy nad relacją i zatrzymaniu procesu zdrowienia.

Sadyzm


Cechą wspólną dla całej gamy różnorodnych form sadyzmu - począwszy od sadyzmu seksualnego a skończywszy na takim, który jest pozbawiony jakichkolwiek związków z seksualnością - jest pragnienie posiadania kontroli nad istotami żywymi [13]. Sadyzm nie ma żadnego celu praktycznego: jest transformacją niemożności w doświadczenie wszechmocy. Syzyf wtaczający swój kamień, robił to w celu możliwości powrotu do żywych, co miał obiecane, jeśli kamień znajdzie się na szczycie góry. Ale za każdym razem, krok przed szczytem - skała toczyła się z powrotem w dół. To jest właśnie perspektywa sadysty: "nie żyję, ale gdy zacznę kontrolować, życie powróci". Wtaczanie kamienia było zaś karą za uwięzienie Tanatosa (boga śmierci), przez co ludzie stali się na pewien czas wolni od umierania. To doświadczenie władzy nad śmiercią, dające poczucie wszechmocy. Mit o Syzyfie kręci się wokół tematów życia i śmierci, to próba symbolicznego pogodzenia tych dwóch sił w ludzkiej egzystencji. Jednak sadysta - tak jak Syzyf - nie wierzy w swoją słabość. Nieustannie ponawia bezskuteczne próby powrotu do życia. Sadysta pragnie wrażeń, jakie daje kontrola i dławienie witalności, bo chce się stać Panem Życia. Zarówno sadysta jak i masochista potrzebują więc innych, którzy są żywi. Sadysta czyni inną osobę rozszerzeniem siebie, masochista czyni z siebie rozszerzenie innego [14]. Obydwóm brakuje po prostu siły do tego, by żyć.

Fromm wskazuje podobieństwo sadysty ze skąpcem (czyli osobowością obsesyjno-kompulsywną): skąpiec ma skłonność do myślenia, że posiada jedynie ustalony zasób energii i siły, że zapas ten jest wyczerpywalny i nigdy nie podlega restytucji. Nie jest w stanie zrozumieć samoodnawiającej się natury wszelkiej substancji żywej ani tego, że aktywność i wykorzystywanie wszystkich naszych władz wzmacniają nasze siły [15]. Przytoczę pewien fragment twórczości De Sade'a, który niezwykle czytelnie ujawnia ten problem. Jest to historia Justyny [16], której życie nie należało do przyjemnych:

    - Czy dużo jesz, moja mała?
    - Kilkanaście uncji chleba dziennie, wodę i trochę zupy, o ile jestem na tyle szczęśliwa, żeby ją posiadać.
    - Zupa! Do licha! Zupa! Spójrz, moja droga - rzekł lichwiarz do żony - oto pożałowania godny występ zbytku. Szuka zajęcia, przymiera głodem, a chciałaby jadać zupę. My ledwo pozwalamy sobie na nią i to tylko w niedzielę. My - którzy pracujemy jak galernicy. Dostaniesz trzy uncje chleba dziennie, pół butelki wody z rzeki.

Fromm podsumowuje swoje refleksje w ten sposób, że ekwiwalentem charakteru sadomasochistycznego w społecznym sensie, jest charakter biurokratyczny. Chyba nie warto opisywać tego zestawu cech, gdyż od razu mamy przed oczami owych bezdusznych urzędników, którzy - jakże często - mają większą życzliwość do sygnatury pisma niż do innego człowieka.

Jaki jest związek sadyzmu z perwersją? A w jaki sposób można osiągnąć władzę nad życiem? Czyż jednym ze sposobów nie jest zadawanie fizycznego bólu? A czy pełne podporządkowanie się sadyście u masochisty nie jest wyrazem tej samej niemocy życiowej? W niezwykły sposób, sadomasochistyczna perwersja może prowadzić do doświadczenia seksualnego pożądania, w którym - choć przez chwilę - ciało napełnia się energią życia! Czyż to nie jest piękne doświadczenie dla kogoś, komu brakuje najzwyklejszych sił, by żyć? W potocznym rozumieniu, nazywamy takie osoby energetycznymi wampirami. O takim teraz napiszę.

    Tomek, lat 42, archiwista. Zgłosił się na psychoterapię, gdyż nie potrafił zdecydować się na wybór kobiety spośród kilku partnerek seksualnych, z którymi był jednocześnie. Wszystkim powiedział, w jakiej jest sytuacji, ale żadna go nie zostawiła. Pacjent swoim wyglądem i zachowaniem wzbudzał impulsy do zaopiekowania się nim, sprawiał wrażenie niezaradnego, małego chłopca. Było dla mnie dużym zdziwieniem, gdy okazało się, że podczas umawiania wizyty w rejestracji, bardzo bezczelnie i chamsko zachował się wobec pracownika. Był niezwykle drobiazgowy i skrupulatny. Każde spotkanie z partnerkami opisywał w notatniku, punktualnie pojawiał się na spotkaniach. Zazwyczaj na sesjach starał się niezwykle szczegółowo przedstawiać swoją sytuację.

    Ach, jak pięknie jest mieć władzę nad kobietami! Ileż w tym życia! Ten pacjent stanowił dla mnie źródło nieustannego zadziwienia. Nie mogłem zrozumieć, jak ten niepozorny, zwykły pracownik urzędu, nieposiadający w sobie nic z Casanovy, potrafił trzymać w ryzach kilka kobiet w jednym czasie! Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, gdy okazało się, że przed opisywaną sytuacją był w związku, gdzie sam był wielokrotnie zdradzany przez partnerkę. Jednak z punktu widzenia sadomasochizmu, wszystko się zgadza: deficyt życia u tego pacjenta wymuszał na nim, aby wchodził w sadomasochistyczne relacje. Tylko wtedy miał sił na tyle, aby normalnie funkcjonować, choćby w swojej skromnej pracy. Nie są obecne tutaj uniesienia i upadki, jak w osobowości borderline, brakuje ekscytujących doznań i namiętności. Nie ma też wielkościowości narcyza, gotowego zrobić wszystko dla uzyskania podziwu. Jest za to mała kancelaria biurowa, gdzie cisza zakłócana niekiedy bywa odgłosem klawiatury, używanej przy wpisywaniu kolejnej sygnatury akt przez archiwistę, planującego w tym czasie kolejną intrygę, zmierzającą do poniżenia którejś z masochistycznie kochających go kobiet... A zza jego staromodnych okularów wychwycić możemy wtedy martwe spojrzenie, w którym na chwilę zapłonęła iskierka ekscytacji?







Opublikowano: 2017-05-03



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

  • Seksoholizm - perwersja i miłość

    Autor: fatum   Data: 2017-05-05, 09:17:42               Odpowiedz

    Zaiste taki artykuł to niesamowita ekscytacja dla czytelnika chcącego dowiedzieć się o miłości perwersyjnej.Oby tylko ten opisany w artykule pacjent nie śnił się nikomu w nocy.-:)Bardzo serdecznie dziękuję za Pana artykuł i zawartą w nim przydatną wiedzę.Pozdrawiam ciepło.... Czytaj dalej

Zobacz więcej komentarzy