Artykuł

Stefan Szary

Stefan Szary

Praktyczny aspekt filozofii egzystencji. Filozofia egzystencji w pismach psychologicznych Rollo May'a


Szeroko rozumiany egzystencjalizm stał się fundamentem psychologii egzystencjalnej, której jednym z najwybitniejszych przedstawicieli jest amerykański psycholog i psychoterapeuta Rollo May (1909-1994), były wykładowca uniwersytetów Harvard, Princeton, Yale w Stanach Zjednoczonych. Na język polski zostały przetłumaczone jego najważniejsze prace: "O istocie człowieka. Szkice z psychologii egzystencjalnej" [1], "Miłość i wola" [2], "Odwaga tworzenia" [3], "Błaganie o mit" [4].

Większość egzystencjalistów nawiązuje wprost lub pośrednio do osoby Sokratesa. Czyni to także Rollo May uważając, że "Sokrates, tak jak go słyszymy i widzimy w dialogach, jest być może największym w historii psychoterapeutą" [5]. Nie jest to pogląd odosobniony, wystarczy przypomnieć opinię Wernera Jaegera, którą zawarł w słynnym dziele "Paideia", w której stwierdza: "Sokrates przemawia jak lekarz, tylko jego pacjentem nie jest człowiek jako istota fizyczna, lecz jako istota duchowa. W pismach sokratyków spotykamy niezmiernie często miejsca, w których jest mowa o pielęgnacji duszy i trosce o duszę jako najpilniejszym zadaniu człowieka" [6]. Celem rozważań egzystencjalnych jest, używając określenia Karla Jaspersa, Erleuchtung der Existenz - rozjaśnienie egzystencji, urzeczywistnienie wezwania zawieszonego na murach świątyni delfickiej: gnothi seauton - poznaj samego siebie. To poznanie staje się punktem wyjście w procesie rozwoju, którego celem jest nieustanne wzrastanie, przez które May rozumie stawanie się "osobą-która-jest-w-pełni-odpowiedzialna-za-swoją-egzystencję, którą wybrała" [7]. Główną zasługą egzystencjalizmu jest przekroczenie, gdy chodzi o człowieka, podziału na podmiot i przedmiot. Człowiek jest egzystencją, tzn. całością podmiotowo-przedmiotową, syntezą mieć-i-być.

Książkę "O istocie człowieka. Szkice z psychologii egzystencjalnej", można potraktować jako rodzaj wprowadzenia do psychologii egzystencjalnej Rollo May'a. Często przywołuje on poglądy S?rena Kierkegaarda, prekursora współczesnego egzystencjalizmu, Friedricha Nietzschego, Martina Heideggera, Jeana Paula Sartre'a, Gabriela Marcela, Williama Jamesa, Paula Tillicha, Sigmunda Freuda i wielu innych. Podstawowymi tematami jego rozważań są: lęk, śmierć, miłość i wola. Istotą egzystencjalizmu, jak sam stwierdza, jest "poważne podejście do egzystencji" [8], a terapię w nurcie psychologii egzystencjalnej definiuje (powołując się przy tym na Carla Rogersa) jako "proces stawania się, w którym liczą się przede wszystkim wolność i rozwój wewnętrzny jednostki" [9]. Klasycznymi kwestiami egzystencjalnymi są pytania: Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Jak żyć? May ujmuje je, wskazując na świadomość, następująco: "Wiem tylko dwie rzeczy - to, że kiedyś umrę i to, że teraz żyję. Jedyna niewiadoma dotyczy tego, co mam robić pomiędzy tymi dwoma punktami" [10]. Stąd właśnie pochodzi lęk, ujęty nie jako jedno z wielu uczuć, lecz - co jest zasługą filozofii egzystencji Kierkegaarda, a później także Heideggera - jako ontologiczna cecha człowieka. "Lęk - pisze May - jest subiektywnym stanem jednostki, stającej się świadomą tego, że jej egzystencja może zostać zniszczona, że może utracić siebie i swój świat, że może stać się niczym" [11]. Dobro, którym w tym przypadku jest moje istnienie od zawsze zagrożone jest przez możliwość nicości. Żyć, w tym ujęciu, oznacza możliwości nicości przeciwstawić możliwość bycia - możliwość egzystencji jako der Einzelne (Kierkegaard) - Jednostka, jako Da-sein (Heidegger) - bycie-świadome-tu-oto, bycie przytomne. Przed człowiekiem otwiera się horyzont aksjologiczny - człowiek postrzega siebie jako wartość, o którą musi chcieć się zatroszczyć - życie zaś jawi się w tej perspektywie jako zadanie.

W książce "Miłość i wola" Rollo May, podobnie jak nieco wcześniej twórcy psychoanalizy humanistycznej Karen Horney i Erich Fromm, dokonuje rozeznania sytuacji warunków cywilizacyjnych, w których żyje współczesny człowiek. Świat ten określa jako schizoidalny - przez co rozumie dramat życia powierzchownego, pozbawionego głębi, co z kolei prowadzi do swoistego paraliżu uczuć, a także braku głębi w więziach interpersonalnych, a nawet do unikania prawdziwie intymnych związków [12]. Człowiek, choć na różne sposoby próbuje to sobie zrekompensować, ostatecznie cierpi na poczucie osamotnienia, utratę sensu istnienia, a także utratę własnego świata [13]. May uważa, że punktem zwrotnym jest konieczność zwrócenia uwagi na uczucia, na wewnętrzny świat człowieka, określany także jako świat duchowy. "Musimy zacząć od początku, rozpocząć od uczuć" [14]. Bez terapii uczuć trudno będzie uzdrowić miłość i wolę, które w dzisiejszym świecie są "chore", uniemożliwiając tym samym właściwy rozwój człowieka.

Jedną z istotnych przyczyn bolesnego uczucia pustki, bezosobowości (depersonalizacji), apatii, bezuczuciowości, lub uczuć, będących jedynie odreagowaniem przez gwałt i przemoc, postrzega May w absolutyzacji techniki, która doprowadziła także do stechnicyzowania człowieka wraz z jego najbardziej wewnętrznym światem. "Kult technologii - stwierdza May - niszczy uczucia, namiętności, zaciera ludzką tożsamość. (...) Technologia zuboża świadomość. (...) Narzędzia przestają być przedłużeniem świadomości i stają się jego substytutem, prowadzą do jej okrojenia i wyparcia" [15]. W tak zubożonym obrazie świata, człowiek postrzegany jest na podobieństwo maszyny, a spojrzenie na miłość zostaje zawężone do techniki lub technik uprawiania seksu. Sytuacja ta działa destrukcyjnie na wielu poziomach. Jeśli Fromm stwierdził, że "bez miłości ludzkość nie mogłaby istnieć ani jednego dnia dłużej" [16], to dokąd zmierza świat, w którym krok po kroku następuje dewaluacja miłości? Świat ludzki wyzbywa się głębi miłości, redukując ją do wymiaru seksu. Sytuacja ta wprawia w ruch mechanizm błędnego koła. Tęskniąc za miłością człowiek świata stechnicyzowanego szuka jej na poziomie wymiaru cielesnego. Nie znajdując w samym seksie poszukiwanej miłości przeżywa rozczarowanie, rozgoryczenie i doświadcza pustki. Próbuje po raz kolejny i potem jeszcze raz pomnażając tylko w ten sposób liczbę "faktów tragicznych" w swoim życiu, którymi - według określenia May'a - są: pustka, próżnia i apatia [17]. Najdoskonalszy rozwój biologiczny nie zrekompensuje potrzeb rozwoju psychicznego i rozwoju duchowego. "Dla człowieka najpotężniejszą potrzebą nie jest seks jako taki, ale związek z drugim, intymność, akceptacja i potwierdzenie" [18]. Nie oznacza to bynajmniej pomniejszania w jakikolwiek sposób wymiaru cielesności człowieka, jest wprost przeciwnie, May zwraca uwagę na uznanie ciała człowieka jako szczególnej wartości, którą należy we właściwy sposób traktować i strzec przed różnorodnymi formami depersonalizacji. "Nie chciałbym - tłumaczy May - żeby ktoś 'kochał' mnie całkowicie platonicznie, pomijając moje ciało, ale nie chciałbym również być kochanym jedynie dla mojego ciała. Nikt też nie lubi słyszeć, że kocha się jedynie jego duszę" [19].

Dlatego, że miłość obejmuje wszystkie wymiary człowieka, że dotyczy także jego cielesności i biologiczności istnienia, wpisane jest w nią cierpienie. Ten kogo kocham, może zostać zabrany w każdej najmniejszej nawet chwili, w najbardziej niepożądanym momencie, całkiem bezdyskusyjnie przez śmierć. Życie i miłość są zagrożone, dlatego zwłaszcza w miłość wpisany jest lęk. Człowiek lęka się sytuacji, w których czuje bolesną bezradność wobec faktów, na które nie ma wpływu. Zwłaszcza to zagadnienie skłania Rollo May'a do stanięcia w jednym szeregu z filozofami egzystencji. "Nie fakt biologiczny jak śmierć czy prokreacja tworzy wymiar tragedii, ale sposób, w jaki istoty ludzkie odnoszą się do tych nieuniknionych konieczności ludzkiego życia. Tragedia jest zawsze sprawą duchową i psychiczną" [20]. Aby naprawdę kochać, trzeba mieć odwagę budowania świata wewnętrznego, który umożliwia przyjęcie wewnętrznej odpowiedzialności za siebie i za drugiego, ku któremu kieruje się słowa: "kocham ciebie". Chodzi o to, by w duchu filozofii egzystencji słowa stawały się spełnieniem, urzeczywistnieniem, tylko w ten sposób człowiek może rozwijać w sobie życie prawdziwe.

W swojej diagnozie świata współczesnego Rollo May jest przekonany, że oprócz kryzysu miłości chorobą jest także kryzys woli. To on w gruncie rzeczy ogranicza życie i działanie oraz uniemożliwia miłość. Filozoficzny fundament Rolla May'a stanowi tutaj zwrócenie uwagi na otaczający nas świat rzeczy i otaczający nas także świat symboli. Viktor Emil Frankl nieustannie pisał o tym, że człowiek jest istotą poszukującą sensu. "Człowiek nie chce istnieć za wszelką cenę, ale to, czego naprawdę chce, to: żyć z sensem" [21]. Podobnie pisze May: "nie da się żyć w świecie, w którym nie widzimy żadnego sensu" [22]. Odkrywanie lub nadawanie sensu to zarazem personalizowanie świata, świat staje się wówczas prawdziwie światem człowieka, rzeczywistość staje się rzeczywistością ludzką. Jak prawdziwa miłość przekracza wymiar samej cielesności, tak poszukiwanie sensu staje się transcendowaniem, zdolnością wznoszenia się ku światu symboli, umiejętnością "posługiwania się symbolami i postrzegania życia poprzez sens symboli" [23]. May podkreśla znaczenie rozumienia różnicy między potrzebą a pragnieniem, a także intencją a intencjonalnością. Pragnienie i intencjonalność są swoistymi źródłami dążenia, nadającymi tym samym sens wszelkiemu doświadczeniu [24]. Obrazowo odmienność tę wyjaśnia May następująco: "możemy czytać, ale to nie znaczy, że musimy zrozumieć tekst, możemy chcieć wiedzy, ale nie poznania, możemy chcieć pedantyczności, ale nie moralności" [25]. May jest przekonany o tym, że prawidłowy rozwój człowieka może dokonywać się tylko wówczas, kiedy człowiek przyjmie, według określenia Frankla, zdrową filozofię życia [26]. Głosi ona, że "każdy akt świadomości jest zmierzaniem ku czemuś i zawiera w sobie, choć czasem głęboko ukryty, bodziec do działania" [27]. Frankl z pewnością zobrazowałby tę wypowiedź stwierdzeniem, że "nawet samobójca musi być przekonany, że jego samobójstwo ma jakiś sens" [28].

Pozostawanie na poziomie świata rzeczy w najtragiczniejszej wersji sprawia, że człowiek postrzega siebie i innych także jako rzecz [29]. W konsekwencji świat ludzki staje powierzchowny i pusty. Relacje międzyludzkie są w nim płytkie i krótkotrwałe. To świat, który May nazywa, jak już wspomniano, światem schizoidalnym. Ceną istnienia w takim świecie jest brak radości, a nawet nieszczęście, co doskonale wyraził Antoni Kępiński: "Najnieszczęśliwsi są chyba ci, którzy nigdy nie kochali. Ich życie jest szare, puste, nie ma ani barwy, ani smaku - prawdziwa Nacht und Nebel" [30].

W książce "Odwaga tworzenia" Rollo May wskazuje na dwie wartości: męstwo (odwaga) i kreatywność (twórczość). One wyznaczają drogę właściwego bądź też nieprawidłowego rozwoju. Jak lęk pojmowany jest przez May'a jako ontologiczna cecha człowieka, podobnie odwaga rozumiana jest tutaj przede wszystkim jako męstwo bycia (według określenia Paula Tillicha). Odwaga powinna stać się świadomie przyjętą i kształtowaną postawą życiową wobec lęku i rozpaczy [31]. May wyróżnia cztery rodzaje odwagi: fizyczną, moralną, społeczną i twórczą. Każda z nich obejmuje odpowiedzialnością konkretny obszar, niemniej nie należy ich traktować oddzielnie, lecz jako jedną i tę samą wartość, posiadającą cztery wymiary działania.

Odwaga fizyczna, cielesna ma na celu nie rozwój muskulatury, lecz pielęgnowanie wrażliwości człowieka [32]. Ciało jest szczególnym sposobem wyrażania swojego ja, narzędziem komunikacji, a także empatii. Ciało jest dialogiczne. Wszystko, co zostało wyżej powiedziane o personalizacji ciała nie może zostać w tym miejscu w żaden sposób zagubione.

Odwaga moralna domaga się, by nie zamykać oczu na cierpienie, aby nie odwracać się od człowieka potrzebującego pomocy [33]. Bodźcem działania jest poszanowanie ludzkiej godności, swoista wrażliwość na człowieka.

Odwaga społeczna to pokonanie wszelkich obaw przed samodzielnym życiem, to zdolność do życia niezależnego od innych, co zdradzać może z jednej strony lęk przed samorealizacją (Otto Rank), z drugiej zaś lęk przed utratą niezależności, zostania zdominowanym przez inną osobę [34].

Odwaga twórcza oznacza rozwój bogactwa życia wewnętrznego, to "odkrywanie nowych form, nowych symboli, nowych wzorców, na których można zbudować nowe społeczeństwo" [35].

Człowiek, według May'a, jest istotą kreatywną. To właśnie ta zdolność - zdolność tworzenia - wskazuje na szczególną cechę człowieka, jaką jest umiejętność powoływania do istnienia czegoś nowego [36]. Dzięki niej człowiek nie tylko może prawidłowo się rozwija, ale może także przeżywać swoje życie wypełnić radością. Najcudowniejszym dziełem twórczości, wyrastającym z miłości i odpowiedzialności wobec drugiego, są narodziny dziecka - powołanie do istnienia z-miłości i w-miłości nowego życia. Świat współczesny, schizoidalny, jakby dotknięty został jakimś rodzajem ślepoty na cud, a ta z kolei ślepota powoduje formę życia powierzchownego, upadłego w przeciętność, dotkniętego rutyną. Lekarstwem na ten stan rzeczy jest bycie kreatywnym. Dzięki niemu człowiek postrzegany jest jako Człowiek, drzewo jako Drzewo, kwiat jako Kwiat, świat jako Świat. Wszystko staje się poniekąd nowe, widziane w ożywczych wymiarach. Każdy dzień, każda minuta, a nawet chwila staje się Wydarzeniem. Człowiek kreuje rzeczywistość, w której nie tyle "jest", ile "żyje" - in statu nascendi.

Ceną za wydobycie się z jaskini powierzchowności i schematów, na co zwrócił uwagę już Platon [37], może być niezrozumienie, samotność, cierpienie, a nawet lęk, co można dostrzec w biografiach takich twórców, jak Vincent van Gogh, czy S?ren Kierkegaard. A mimo to, ludzie ci nie uciekali od niebytu, który postrzegali w białym płótnie czy niezapisanej czystej kartce, lecz odważnie podejmowali wyzwanie, powołując mocą twórczości do istnienia nową formę, nową jakość. "Pukają w ciszę, by odpowiedziała muzyką, tropią pustkę tak długo, aż zmusza ją, by nabrała sensu" [38].

Zdolność tworzenia nie jest przywilejem wybitnych jednostek, lecz jest tęsknotą każdego człowieka, który w głębi swego wnętrza pragnie odnaleźć sens w pozornym bezsensie i uporządkować harmonijnie to, co postrzega się na pierwszy rzut oka jako chaos [39]. "Pożądanie formy - stwierdza May - jest sposobem na znalezienie sensu życia. I na tym polega prawdziwa twórczość" [40]. W odwadze tworzenia człowiek odkrywa siebie nie jako bezradne stworzenie, które na nic nie ma wpływu, ani też nie jako niszczyciela, który w desperacki, bezsensowny sposób, chce zaznaczyć, że coś znaczy, ale dostrzega w sobie poczucie własnej wartości i odpowiedzialności, które są istotnymi kryteriami właściwego rozwoju.

Warto postawić pytanie: czy książki Rollo May'a są bardziej psychologiczne, czy też może bardziej filozoficzne? Wydaje się, że trzeba porzucić w tym miejscu tę uproszczającą alternatywę i przyjąć, że taki dość sztuczny podział nie jest tutaj przydatny. Podobnie zresztą było już w przeszłości. Sokrates z pewnością był filozofem, ale czy nie był też terapeutą? Wszak swoim ziomkom stawiał diagnozę, zalecał terapię, wzywał do zmiany sposobu życia, chciał ich wydobyć z jaskini życia pozornego wznosząc ku życiu prawdziwemu. Podobnie o filozofii starożytnej pisze Pierre Hadot: "filozofia [starożytna] ukazuje się jako terapia trosk, lęku i nieszczęścia ludzkiego, nieszczęścia spowodowanego przez zwyczaj i przymus społeczny (zdaniem cyników), przez pogoń za fałszywymi przyjemnościami (zdaniem epikurejczyków), przez pogoń za przyjemnościami w ogóle i interesem osobistym (według stoików) i przez fałszywe poglądy (według sceptyków). Wszystkie filozofie hellenistyczne, niezależnie od tego, czy uważają się za spadkobierczynie Sokratesa, czy nie, za Sokratesem przyjmują, że człowiek popada w nieszczęście, lek i zło, gdyż tkwi w niewiedzy: zło nie leży w rzeczach, lecz w wartościujących sądach, jakie człowiek o rzeczach wydaje. Trzeba więc leczyć ludzi, zmieniając ich sądy wartościujące: każda filozofia chce być terapeutyczna. Ale żeby te sądy zmienić, człowiek musi dokonać pewnego zasadniczego wyboru - zmienić cały swój tryb myślenia i życia. Tym wyborem jest filozofia. Dzięki niej można osiągnąć spokój wewnętrzny, spokój ducha" [41].

Książki takich autorów jak: V. E. Frankl, E. Fromm, S. Kierkegaard, K. Jaspers, M. Heidegger, E. Lévinas a także R. May są tekstami pisanymi w duchu gnothi seauton. Ich celem jest metanoia i paiedeia, wewnętrzna przemiana i rozwój, dzięki którym człowiek może stawać się osobą coraz bardziej odpowiedzialną za siebie, za drugiego i za świat, w którym żyje. "Jesteśmy zdolni kochać innych w tym stopniu, w jakim kochamy siebie (Harry Stack Sullivan); jeżeli nie potrafimy szanować siebie, nie możemy szanować i kochać innych" [42]. Nie chcę w żaden sposób powiedzieć, że filozofia i psychologia w XXI wieku są tym samym, lecz pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, że w tekstach różnych myślicieli, w tym Rollo May'a, wiele wątków wzajemnie się przenika, chcąc ludziom współczesnym wskazać na sprawy najważniejsze.



    O Autorze

    Artykuł ukazał się w: Poznańskie Zeszyty Humanistyczne XVII, red. A. Czabański, Poznań 2011, ss. 35-42.




Opublikowano: 2012-07-06



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu