Porady psychologiczne

Wydaje mi się, że mam depresję. Co robić?

Mam 24 lata, po studiach, matka 2-letniej córki, nie bardzo wiem od czego zacząć, więc powiem, że ostatnio pogorszył się mój stan psychiczny jak i fizyczny. Wydaje mi się że mam depresję, ale nie byłam u żadnego specjalisty ponieważ się boję, wstydzę. Ciągłe się wszystkiego boję, mam mocne wahania nastroju od płaczu z byle powodu, po śmiech. Miewam myśli samobójcze od paru miesięcy, ale teraz jakby się to nasiliło. Czuję się bezsilna, ciągle jestem zmęczona, nie mam ochoty się ubrać, umalować, nawet umyć, ale jedną rzecz robię nieustannie, ciągle sprzątam, pucuję, czyszczę, zamiatam, zmywam, to mnie uspokaja. Wpadam w szał jak ktoś coś źle odstawi, pobrudzi. Wpadam w szał na zakupach, denerwuje mnie obecność ludzi lub, że w sklepie nie ma tego, czego akurat potrzebuję.

Pomocy, ja już nie panuje nad sobą... Mam dwuletnią córkę, gdy jestem z nią sama, to jest dobrze, bawimy się razem, gotujemy idziemy na spacer, ale gdy jest z nami mój narzeczony a tatuś małej, to zaczyna mnie denerwować własne dziecko, a o jego ojcu nie wspomnę.

Mieszkamy z moimi rodzicami, ale na osobnych piętrach. Mój tata jest alkoholikiem, ale jest strasznie spokojny wręcz wycofany, sam ma za sobą próbę samobójczą i leczenie na oddziale zamkniętym, moja matka jest trudną osobą, wszystko jej przeszkadza, gdy mi u mnie w kuchni spadnie coś, to ona z góry od siebie krzyczy, strasznie się jej boję. Robie wszystko, żeby było dobrze, nie było awantur, ponieważ mój partner nie daje sobie wejść na głowę, jasno wyznaczył jej, że ma się nie wtrącać, od tego czasu moja mama go nienawidzi, wyzywa go, prowokuje kłótnie i on często jej pyskuje.

Ja robię wszystko żeby był spokój, staram się jak mogę, ale już nie daję rady. Nie widzę sensu swojego życia, skoro wszystko robię źle, rozumiem mojego tatę, że chciał się zabić, ona ciągle nim pomiata, traktuje jak maszynkę do pieniędzy. Chciałabym się wyprowadzić, ale po prostu nie stać nas na wynajem, w domu płacimy wszystkie rachunki, dodatkowo pomagam w opiece nad babcią, poza tym boję się, że jak się wyprowadzę, to tata znów spróbuje się powiesić. Ale mama ciągle mnie upokarza, obraża, obgaduje u wszystkich sąsiadów, że jej nie pomagam, a lecę na każde jej skinienie, żeby awantury nie było. Jak nie mogę przyjść natychmiast, bo jestem zajęta córką, to jest obrażona i mnie wyzywa.

Nie umiem patrzeć ludziom w oczy wstydzę się samej siebie, czuję się jak śmieć. Ciągle kłócę się z partnerem, on mnie nie rozumie, czuję się strasznie samotna w tym wszystkim. Nie docenia mnie, ja nigdy nie mogę być zmęczona, nic mnie nie powinno boleć, a jak źle się czuję, to mam iść do lekarza. Miałam podejrzenie raka piersi i przed wynikiem biopsji powiedział mi, że co on zrobi jak ja umrę, on sobie nie poradzi z córką i ona trafi do domu dziecka. Ja już nie wiem, co zrobić, chciałabym uciec lub umrzeć. Jestem taka zmęczona, cały dzień jestem śpiąca, ale wieczorem nie mogę spać, rano natomiast nie mogę wstać, często boli mnie głowa i serce. Wiem że straszny chaos z tego wynika, ale to dlatego, że nie umiem inaczej tego opisać. Prószę o pomoc, nie wiem czy iść do psychologa do psychiatry co zrobić.

odpowiada Bogusław Włodawiec, psycholog, psychoterapeuta Bogusław Włodawiec, psycholog, psychoterapeuta

Witam serdecznie,

objawy jakie Pani opisuje (myśli samobójcze, obniżony nastrój, poczucie bezsilności wraz z poczuciem przymusu wykonywania pewnych czynności) są charakterystyczne dla depresji z czynnościami natrętnymi (kompulsjami). Zachęcam Panią, by udać się do poradni zdrowia psychicznego w celu ustalenia właściwej diagnozy i podjęcia odpowiedniego leczenia.

Jeśli lekarz psychiatra stwierdzi depresję, byłaby dla Pani szansa na stosunkowo szybką poprawę nastroju (tj. jeśli uda się dobrać lek i dawkę, już po ok. 2 tygodniach przyjmowania leków przeciwdepresyjnych).

Depresja może być endogenna (tj. spowodowana czynnikami biologicznymi) lub reaktywna (spowodowana czynnikami środowiskowymi). W obu przypadkach pomocne będą leki przeciwdepresyjne w połączeniu z psychoterapią.

W Pani przypadku, biorąc pod uwagę środowisko, w jakim się Pani wychowała i w jakim żyje Pani nadal, należy brać pod uwagę możliwość, że Pani złe samopoczucie jest raczej reakcją na problemy, z którymi się Pani boryka. Leki przeciwdepresyjne zapewne złagodzą objawy depresji, ale jednak nie rozwiążą problemów, które przyczyniły się do Pani objawów. Należałoby je potraktować tak, jak traktuje się leki przeciwbólowe, przynoszące ulgę w przypadku bólu zęba, ale nie zastępujące leczenia przyczynowego (tj. usunięcia próchnicy z zęba i wstawienia wypełnienia). Dlatego, niezależnie od ewentualnego przyjmowania leków zleconych przez lekarza-psychiatrę należałoby podjąć psychoterapię, by zlikwidować przyczyny Pani złego samopoczucia.

Psychoterapii odpowiedniej dla siebie może Pani szukać w poradniach zdrowia psychicznego, w poradniach odwykowych (jako dorosłe dziecko alkoholika - DDA) lub w prywatnych gabinetach psychoterapeutycznych w pobliżu Pani miejsca zamieszkania.

Terapia może być indywidualna lub grupowa. Zazwyczaj indywidualne spotkania z psychologiem trwają godzinę i odbywają się raz w tygodniu przez okres od kilku miesięcy do ok. 2 lat. Z kolei spotkania grup terapeutycznych trwają zwykle 3 godziny i odbywają się w godzinach popołudniowych, przez rok lub dłużej.

Gdyby nie znalazła Pani psychoterapii ambulatoryjnej w pobliżu Pani miejsca zamieszkania, a miałaby Pani z kim zostawić dziecko na dłużej, to istnieje też możliwość ukończenia stacjonarnej psychoterapii na oddziale dziennym (np. w godzinach 9.00-15.00) lub całodobowym (także w innym mieście). Zajęcia terapeutyczne odbywałyby się wówczas codziennie i taka terapia trwałaby ok. 6-12 tygodni.

Jak już wspomniałem wcześniej, można przypuszczać, że przyczyny Pani złego stanu tkwią w Pani domu rodzinnym, w relacji z Pani matką i alkoholizmie Pani ojca. Wydaje się, że nie umie Pani być asertywna wobec matki - postawić jej granic, tak jak to zrobił Pani partner. Przeciwnie - ustępuje jej Pani, w nadziei, że uległość wobec niej da Pani "święty spokój" - co niestety przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Niewykluczone, że Pani ustępliwość przyczynia się do eskalowania żądań przez matkę - a "świętego spokoju" i tak Pani od niej zapewne nigdy nie dostanie.

Można odnieść wrażenie, że nadal traktuje Pani matkę jak autorytet. Zapewne oczekuje Pani od niej akceptacji i liczy Pani na to, że spełniając jej wszystkie oczekiwania zasłuży Pani na miłość matki. Niestety, wygląda na to, że z powodów niezawinionych przez Panią nie jest Pani w stanie tego uzyskać. Pisze Pani: "nie widzę sensu swojego życia, skoro wszystko robię źle". Druga część zdania jest ewidentnie fałszywa - nie może być prawdą, że wszystko Pani robi źle, gdyż takich osób, które wszystko robią źle, po prostu nie ma. Zatem wniosek z tego wyprowadzony ("moje życie nie ma sensu") też jest fałszywy. Prawdziwe natomiast może być zdanie, że cokolwiek Pani zrobi, matka nigdy nie będzie z Pani zadowolona. Jednakże jej akceptacja nie jest konieczna dla Pani życia, ani dla Pani szczęścia. Jako dziecko była Pani całkowicie uzależniona emocjonalnie od matki, obecnie jednak ta zależność jest dużo mniejsza i prawdopodobnie będzie maleć coraz bardziej. Ma Pani teraz inne, bliskie osoby (partnera i dziecko), które powinny być dla Pani najważniejsze.

Przypuszczam także, że tłumi Pani złość na matkę, zamiast na matkę kierując złość na siebie (stąd Pani tendencje autoagresywne) lub na swojego partnera i dziecko. Jeśli to przypuszczenie okazałoby się prawdziwe, to należałoby nauczyć się w trakcie psychoterapii bezpiecznego i asertywnego wyrażania złości na matkę (tj. bez wyzwisk, wulgaryzmów i fizycznej agresji), tak, by nie krzywdzić siebie i swoich najbliższych. Brak asertywności (obok bezowocnych prób zadowolenia matki) to zapewne jeszcze jeden czynnik przyczyniający się do Pani niskiego poczucia własnej wartości. Tak się zazwyczaj czujemy, gdy pozwalamy innym sobie wchodzić na głowę...

Kolejny temat do pracy w ramach Pani psychoterapii to zapewne nadmierne poczucie odpowiedzialności za ojca. Nie odpowiada Pani ani za jego picie, ani za jego relacje z matką (to nie Pani wybrała mu żonę), ani za jego ewentualne samobójstwo. On także ma możliwość wybrania konstruktywnych sposobów radzenia sobie z konfliktem z żoną (np. rozwód, separacja, wyprowadzenie się, terapia odwykowa, itd.), zamiast picia i prób samobójczych.

Zachęcam Panią do lektur, które pozwolą Pani lepiej zrozumieć swoją sytuację:

  • Janet Woititz - "Dorosłe dzieci alkoholików";
  • Susan Forward - "Toksyczni rodzice";
  • Wanda Sztander - "Dzieci w rodzinie alkoholowej";
  • Wanda Sztander - "Pułapka współuzależnienia".

Zachęcam także Panią do obejrzenia filmu "Takiego pięknego syna urodziłam", w którym student wydziału operatorskiego szkoły filmowej sfilmował własnych rodziców. Film ten pokazuje, w jaki sposób można (nawet mając dobre intencje) niszczyć psychicznie własne, dorosłe dziecko. Może Pani oglądając film spróbować sobie wyobrazić, jak czuje się młody człowiek, który uwierzy w to wszystko, co mówią o nim jego rodzice. W pewnym momencie widzimy na filmie normalnie zbudowanego, młodego mężczyznę leżącego bez koszuli na kanapie i słyszymy jego matkę, która doszukuje się w nim nieistniejących wad budowy, chorób i deformacji ciała. Co stałoby się z tym młodym człowiekiem, gdyby nadal traktował matkę jak autorytet, a to, co ona o nim mówi - uznawał za prawdę? Czy tak jak Pani, uwierzyłby, że wszystko robi źle i miałby myśli samobójcze?

Przypuszczam, że jeśli wskutek Pani pracy nad sobą w ramach psychoterapii będzie Pani lepiej funkcjonować w domu, lepiej sobie radzić w relacji z matką, nauczy się Pani być asertywna, a Pani nastrój się wyrówna - prawdopodobnie można będzie po konsultacji lekarzem-psychiatrą rozważyć stopniowe odstawianie leków przeciwdepresyjnych.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia -
:-)
Bogusław Włodawiec




    Autor jest psychologiem, psychoterapeutą. Zajmuje się psychoterapią nerwic, depresji, zaburzeń odżywiania, uzależnień, współuzależnienia i DDA. Prowadzi praktykę prywatną.


Inne porady