Forum dyskusyjne

RE: A tak przy okazji to pozdrawiam wszystkich:)

Autor: TresDiscret   Data: 2023-03-22, 17:33:54               

"Innymi słowy mam jakieś takie przekonanie, że moja wiara wydawałaby się autentyczniejsza gdybym miała szczęśliwe życie. A tak to zawsze ktoś może pomyśleć, że mam jakiś interes w tym i liczę, że Pan Bóg mi pomoże itd."

Ma znaczenie, co ktoś pomyśli, skoro, ponoć, Bóg wie, jak jest? Zdaje się, że wiara Hioba była testowana poprzez odebranie mu wszystkiego po kolei, a nie odwrotnie, ale być może Bóg po paru tysiącach lat zmienił metody. ;)


"Trudno to zrozumieć ale od zawsze czułam, że istnieje Ktoś kto jest czystą dobrocią i chciałam być blisko"

Brzmi całkiem przyjemnie i jest jak najbardziej do zrozumienia.


"Jest to dziwny przypadek, że większość osób niewierzących jakich poznałam ma eufemistycznie mówiąc nie najlepsze uczucia do Boga czy wiary."

Uznają wiarę za absurd. Szczególnie wiarę w Boga starotestamentowego, który zupełnie nie przystaje do naszych czasów. Zupełnie też nie rozumieją przedkładania dobra jakiegoś wyobrażonego bóstwa nad ludzkie dobro, czyli na przykład karania ludzi za rzekomą obrazę któregoś z bóstw. Gdyby ateiści mieli pozytywne zdanie na temat religii, z pewnością woleliby pozostać w gronie większości, bo łatwo w mniejszości nie jest. Niektórzy w wierze i religii dostrzegają jednak pewne pozytywne aspekty, jak na przykład Kotarbiński (nie jestem pewna, czy się nie nawrócił; proszę mnie poprawić, jeśli plotę od rzeczy)

Spójrz na reakcję fatum. Stwierdziła, że nienawidzę Boga i zapewne poczuła, że należy stanąć w jego obronie. Tak jakby nie wierzyła w jego wszechmoc i niewyobrażalną mądrość. Tak jakby ten potężny Bóg nie potrafił sobie poradzić z kimś tak mizernym, jak ja. :) A przecież wypadałoby mu zaufać.

" Jeśli się wierzy w istnienie sfery duchowej a już w ogóle jeśli się jej w jakieś sposób doświadczyło to wydaje się to dosyć oczywiste czemu tak jest."

Wcześniej napisałam coś w bardzo dużym uproszczeniu - że wydawało mi się, że ksiądz kłamie i tak mi zostało. Tymczasem przechodziłam w swoim życiu przez różne okresy i różne stany. Bywało, że chodziłam do pustych kościołów i siedziałam tam długie kwadranse. Wydawało mi się wtedy, że wpatrując się w postać Jezusa, czuję coś mistycznego. (Szczerze mówiąc, cieszą się, że mam ten czas za sobą.)
Zatem to nie do końca jest tak, że ateista nie potrafi wejść w buty wierzącego.

" Gdybyś sobie wyobraziła, że jednak coś w tym wszystkim jest i o Twoją duszę Tres toczy się olbrzymia walka. Tak jak Komuś bardzo zależy żebyś Go znalazła tak jakimś siłą zależy , żebyś pozostała w takim stanie jakim jesteś już na zawsze. A zawsze gdzie się toczy walka są też duże emocje."

Przypominając sobie, w jakim byłam stanie wcześniej, Mogłabym uznać, że ta walka o moją duszę już się odbyła. Ja jednak nazwałabym to szukaniem własnej drogi i kształtowaniem się światopoglądu. Moment, w którym uznałam, że wierzyć nie muszę, bo na szczęście nikt za brak wiary w naszym kraju śmiercią nie każe, i że przez brak wiary nie jestem gorszym człowiekiem, była dla mnie niesamowicie uwalniający. Sama sobie na tę niewiarę pozwoliłam.


" Faktycznie to jest tylko moje przekonanie ale trochę jakichś tam dowodów istnieje jeśli by się chciało szukać czegoś namacalnego. Też mi przyszedł do głowy całun, nierozkładające się ciała świętych czy też cuda eucharystyczne. No ale jeśli się szuka faktycznie dowodów na istnienie świata nadprzyrodzonego to myślę, że świadectwa ludzi, którzy żyją w naszych czasach są czymś co jest na wyciągnięcie ręki dla każdego."

Te rzekome dowody interpretuję (nie tylko ja zresztą) zupełnie inaczej niż wierzący. Dla wierzących coś, czego nie rozumieją lub czego nie da się wyjaśnić wiąże się automatycznie z Bogiem. Nawet nie próbują szukać innych wyjaśnień.

"Ja nie jestem najlepsza w interpretacji niedosłownych przekazów;) Ale pomyślałabym, że chodzi o to, że aby być naprawdę wolnym i szczęśliwym człowiekiem nie należy stawiać na pierwszym miejscu rzeczy, które są ulotne i przeminą razem z naszą śmiercią."

Niedosłownie interpretuje się parabole. Myślę, że wiele z przekazów Biblijnych, dotyczących życia codziennego i pewnych zaleceń, interpretowana była dosłownie. Z czasem jednak teksty te straciły na aktualności i trzeba było do nich napisać teologiczne wyjaśnienia lub w ogóle zaczęły być pomijane.
Czy Bóg i jego słowa, nawet te pisane przez jedynie natchnionych nie powinny być ponadczasowe?







Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku