Forum dyskusyjne

Potrzebuje wskazówki.

Autor: Uzytkownik   Data: 2023-01-31, 13:19:30               

Cześć.

Nasz związek jest związkiem dwóch kobiet. Jesteśmy razem jakiś 6 lat. Każda z nas ma za sobą inne związki z kobietami. Moja partnerka też z mężczyzną z którym ma dziecko.

Partnerka moja jest osobą wysoce wrażliwa. Potrafi płakać na widok, gdy ludzie ścinają drzewo, kiedyś robiąc zakupy kupiła mule by je wypuścić do morza, zbiera dżdżownice, gdy pada deszcz, a te dusza się pod ziemią i wychodzą na ulice pod koła aut.

Poznaliśmy się przez internet, kiedy każda z nas była w dołku i właśnie kończyła swój poprzedni związek. Nie szukaliśmy wtedy podobnych relacji, chciałyśmy pogadać o czym kolwiek, zadziałało prawo odskoczni i znalazlysmy wspólny jezyk. Chciałam jej pomóc. Miała okropna sytuację finansową i wciąż mieszkała z człowiekiem, który ją poniżał.

Na początku było między nami dobrze. Myslalysmy, że się rozumiemy. Z czasem stwierdziła, że jednak nie bo wg Niej ja widziałam to zupełnie inaczej( ona chciała być w tamtym domu, a ja nie chciałam być w związku z kobietą, która mieszka z ex i ich dzieckiem) Kiedy Ja poznałam była w okropnym stanie psychicznym. W chwilach załamania dosłownie "wyła jak wilk".

To było cholernie przykre widzieć ja w takim stanie. Nie widziała rozwiązania.Chciałam szybko Jej pomoc.

Wszystko zaczęło się psuć po jakiś 8 miesiącach od rozpoczęcia związku. Ponieważ się zaangażowałam postawiłam warunek, że albo zostaje tam i się szarpie z tym sama, albo odchodzi fizycznie z tamtego domu i mieszka ze mną. Wprowadziła się.

Z czasem okazało się, że żałuję, że wyprowadziła się z tamtego domu. Że był i jest on dla niej ważny, że ma z nim wspomnienia, bo tam wychowywał się jej syn. Miał wówczas 4 lata. Że ma daleko do szkoły dziecka, że nie zna teraz rodziców ani kolegów jej syna. A mały jest z nami pół tygodnia a drugie u ojca. Dzieciak ma jakieś małe cechy aspargera. Drugi dom jest 30 minut autem od nas. To nie jest wielka odległość.

Ten żal o rezygnację z tamtego domu..to dla mnie było niezrozumiałe. W końcu ludzie często mieszkają w różnych miejscach a ona chciała by jej życie zmieniło się. Mówiłam, że może wrócić tam i po sprawie, ale wtedy z nami koniec.
Nie chciałam być w zwiazku, gdzie ona mieszka z ex i dzieckiem a ja jestem na dokładkę. To była ostatnia rzecz jaką bym chciała.


Poszła do nowej pracy. Odżyła. I przestała mnie potrzebować. Odsunęła się ode mnie, przestalysmy ze sobą sypiać. Zaczęłam podejrzewać Ja o zdradę.(miałam swoje powody) I się zaczęło. Gdy chciałam o tym pogadać ..nie dało się. Dostawała szału, że jak ja śmiem, że takie rozmowy ja ponizaja. Gdy chciałam mówić o tym co czuje, nie interesowało jej to. Nie jest typem osoby do rozmowy o uczuciach. Wcale. Ani o naszym związku.


I tak mija 6 rok. Dopóki nie podejmuje tematu jest ok. Gdy nie mam potrzeby bliższej czułości jest ok. Gdy zacznę, wpada w furię. Ogólnie jest furiatem i ma niekontrolowane ataki złości. Nie chcę iść do psychologa. Kiedyś leczyła się na depresję. Odstawiła leki sama bo stwierdziła że już za długo je bierze i ich nie potrzebuje. (Leczyła się zanim mnie poznała)

Ma trudny charakter. Nie widzi w niczym dobrego, nie obchodzi jej własny los. Nie chce się w nic angażowac. Na moje pytanie jak chciałabyś by było za 10 lat powiedziała, że chciałaby by między nami było dobrze. By nam sie układało.

Ma do mnie okropny żal i przepełniona jest złością za te oskarżenia o zdradę. "Nie życzy sobie takich tematów więcej".
Ona jest totalnie załamana tym jakie ma życie. Nie jest spełniona zawodowo, jak twierdzi, każdy jej związek to porażka, syn podświadomie za rozpad związku rodziców obwinia matkę - bo nie zna całej prawdy, a ojciec jego jest strasznym manipulantem.
Ona wstydzi się siebie samej. Miała wielkie ambicje na siebie, a nic jej nie wyszło. W niczym nie widzi radości. Dla mnie też jest to przykre, bo szczerze dałam się jej cała i robiłam dużo by była szczęśliwsza. Nie sprostalam, ale nie potrafię się poddać, bo dużo jest do stracenia.
Okazywalam jej dużo czułości, miłości, opiekowałam się nią. I czasem myślę sobie, że jestem za dobra. Gdy przez 6 lat próbuje poruszyć temat nas, jestem oskarżana o znęcanie. Dostaje cholery i najchętniej by wrzeszczała.


Moja partnerka narzeka na brak znajomych. Większość naszych znajomych to osoby, z którymi ja ją poznałam. Twierdzi,że była kiedyś taką towarzyska a teraz siedzi w domu i wstydzi się iść do ludzi. Jak proponuje wyjście to ona nie ma.za bardzo ochoty.

Nie chce uczestniczyć w żadnych terapiach.
Nic dla siebie nie chce. Najchętniej chciałaby by jej nie było. Chciałaby się nie obudzić. Jest zamknięta a te wszystkie żale wychodzą jak ja zaczynam mówić o naszym związku.

Nie wiem jak mam Jej pomoc i z tego wyciągnąć.





Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku