Forum dyskusyjne

Czy moja dziewczyna miała borderline ???

Autor: moodys   Data: 2022-09-27, 19:10:51               

Cześć wszystkim, piszę ten post bo chciałbym się dowiedzieć, tak jak w temacie czy moja dziewczyna miała borderline lub taki rys osobowści.
Przechodząc do rzeczy, rozstaliśmy się dwa miesiące temu, byliśmy razem prawie 3 lata i nawet planowaliśmy zaręczyny, bardzo mnie to zabolało i wziąłem wszystkie winy na klatę bo obwiniła mnie za wszystko co złe i sam się też teraz winię i w wielu aspektach rzeczywiście ja zawiniłem ale sama ledwo dostrzega to co ona źle robiła a to co zrobiłem dobrze jest dla niej nic nie warte teraz i wiele takich rzeczy nie widzi.
Żeby była jasność, nie chcę się tu wybielać czy teraz ją obwiniać ale wiele czytałem ostatnio na temat związków i przewinął mi się ostatnio temat borderline, i wiele kropek ze sobą połączyłem, nie wiem czy na wyrost czy nie dlatego pisze tego posta.
Oczywiście muszę zacząć od początku naszego związku, a więc, poznaliśmy się na studiach, a raczej na imprezach w akademiku, była 2 lata starsza, od razu wpadliśmy sobie w oko no i zaczęliśmy flirtować, ona zawsze mówiła, że to ona do mnie podbijała, ja uważam, że było po równo :D. Pierwsze 3-4 miesiące to z jednej strony była bajka bo mogliśmy rozmawiać ze sobą cały czas o czymkolwiek chcieliśmy, mogliśmy razem leżeć u niej w pokoju całymi dniami i się przytulać i kochać, jak gdzieś wychodziliśmy to praktycznie zawsze się razem dobrze bawiliśmy i mieliśmy wiele przygód aczkolwiek były czasem jakieś zgrzyty. Z drugiej strony było też dużo kłótni które ona inicjowała i to o każdą pierdołę, potrafiła to rozdmuchać do takiej skali, że aż głowa pękała, wyzwiska w moją stronę, przekleństwa i szantaż zerwaniem lub mówienie, że to był błąd, że ze mną zaczęła być były praktycznie zawsze przy tym, ja natomiast zawsze starałem się normalnie pogadać i wszystko wyjaśnić, jak na ironię losu, z czasem to przeszło na mnie a ona trochę się z tym uspokoiła, była też bardzo wybredna, z czasem to ja nawet nie chciałem robić dla niej nawet głupiej kawy, bo zaraz mówiła że niedobra, nieważne jak bardzo bym się starał i próbował xd. Wtedy też wydarzyła się jedna dziwna sytuacja, ktoś na instagramie napisał jej, że "jest głupią idiotką która obraża swoje dupsko o byle co", okazało się, że to był jej były z którym zerwała zaraz przed tym jak my zaczęliśmy być razem, czemu mi to nie zapaliło w głowie lampki ? Nie wiem, chyba istotny był wtedy też mój stan psychiczny bo byłem w niezłym dole i zezwalałem jej na to wszystko bo dawała mi bliskość i miłość a ja się jej tym odwdzięczałem.
Następnie nastał czas pandemii, ja u siebie w domu, ona u siebie, ponad 80 km nas dzieliło. Podczas tego okresu czułem się jakbym był przyspawany do telefonu, non stop musiałem utrzymywać z nią kontakt i pisać na mesie bo jak coś sobie robiłem innego i nie odzywałem sie z pół godziny albo godzinę to ona się obrażała i pisała mi rzeczy typu, że mi już nie zależy... Była też bardzo zazdrosna, jak gdzieś wyszedłem z kolegami to zaraz się pytała czy są tam jakieś dziewczyny i strasznie się bała, że ją zdradzę mimo, że ja nie jestem typem kobieciarza, czasami to nawet wolałem nie pisać jej, że w ogóle wychodzę.
Jednocześnie planowaliśmy wyprowadzkę do warszawy żeby tam kontynuować studia (ja zaczynałem inne) i czasami mnie szantażowała tym jak jej coś nie podpasowało, że ona w takim razie się nie przeprowadza i zostaje. Zwieńczeniem tego okresu niech będzie ta historia, ona jechała od siebie z rodzinnego miasta złożyć papiery na magisterkę i miała rozmowę o pracę i ja wtedy też pojechałem od siebie żeby nie była sama i żeby być przy niej, i podczas tej podróży zaczęła mnie wyzywać i to dość ostro, zaczęła mnie obwiniać że przeze mnie teraz musi od początku wszystko układać i nie wie jak to będzie i nie wie po co się na to zgadzała, bo to była moja inicjatywa aby do wwa się przeprowadzić ( a teraz ona wrzuca na instagrama że kocha wwa XD ). Jak już dojechaliśmy i się spotkaliśmy to ona po prostu pałała do mnie miłością i chciała się przytulać itp, ja oczywiście byłem obrażony.
Następnie nastał okres gdy już mieszkaliśmy w wwa, oddzielnie sobie wynajmowaliśmy pokoje w innych mieszkaniach. Chociaż tak naprawdę to więcej ja mieszkałem u niej niż u siebie bo ona nie potrafiła wtedy po prostu być sama, nie potrafiła się niczym zająć i praktycznie na każde zawołanie byłem i zawsze jak np. trzeba było zrobić zakupy czy po prostu coś kupić po drodze do niej to to robiłem, tak samo jeśli chodzi o np. rozmowę o pracę czy wyjście do lekarza, zawsze musiałem z nią chodzić i być przy takich sprawach bo mnie o to prosiła, nie żebym narzekał, nie żałuję tego bo to dla niej było wsparciem mimo że teraz mi mówi że jej nie wspierałem xd. Natomiast jak zrobiłem coś, co jej się nie podobało np. nie chciałem do niej przyjechać bo coś innego chciałem porobić mimo że zdarzało się to rzadko, to zarzucała mi, że już jej nie kocham albo nie zależy mi na niej, albo, że o nią nie dbam itp. i robiła z siebie ofiarę, albo np. głupi przykład ale ten mi wpadł do głowy teraz, mieliśmy w mieszkaniu taką poduszkę wyprofilowaną żeby się lepiej spało i to była jej poduszka, kilka razy ją prosiłem żeby mi dała się na niej przespać bo po prostu chciałem, no a ona że nie, że to jej, no i pewnego weekendu pojechaliśmy do mnie do domu rodzinnego i tam była taka sama poduszka i powiedziałem że to teraz ja ją wezmę bo chce zobaczyć jak się na niej śpi a jej przyniosę inną, no i ona wtedy zarzuciła mi że o nią nie dbam...
Albo też ona bardzo się stresowała różnymi rzeczami, np. sesją i wtedy zawsze z nią rozmawiałem i mówiłem że da radę, że jest mądra, że wcześniej też tak się stresowała i zawsze dawała radę, po wszystkim przyznawała mi rację i mówiła że rzeczywiście nie było czym sie stresować ale jak przychodziło co do czego to od początku to samo i zawsze mi mówiła, że ja jej nie wspieram... Z zazdrością nadal tak samo, była bardzo zazdrosna o mnie, chorobliwie wręcz i te kompleksy przeniosła z poprzedniego związku gdzie typo się oglądał za innymi laskami gdy z nią był, no a jeśli chodzi o mnie, to jak gdzieś wychodziłem np. na integrację z ludźmi z roku to ona zawsze się dopytywała czy nikogo nie poznałem tam, czy żadna mi się nie spodobała, czy z żadną nie rozmawiałem jakoś bardziej, czy tylko ona się liczy i zawsze ją ukochiwałem i mówiłem że tylko ona jest dla mnie ważna i rzeczywiście tak było i czasami cały dzień mogliśmy wałkować ten temat, no ale ostatnio mi napisała, ze ona się przy mnie niepewnie czuła pod tym względem...
Jeśli chodzi o kłótnie to w tym okresie się już trochę ogarnęła, natomiast ja zacząłem trochę taki być wulgarny i wybuchowy, dodam tylko że czasami, nawet jak kłóciliśmy się o coś i nie krzyczeliśmy na siebie tylko wymienialiśmy argumenty to ona dostawała nagle jakiegoś ataku, zaczynała wierzgać, walić w róźne przedmioty, nie mogła złapać tchu, wiem że kobiety to emocjonalne istoty ale czy to normalne ??? Takiego samego ataku dostała jak chcieliśmy wjechać kolejką na stok górski, niestety miałem wtedy jedną dawkę szczepionki i nas nie wpuścili, byliśmy wtedy w 4 osoby no i każdy zgodził się wejść z buta, jej to się bardzo nie spodobało i co chwilę się odłączała od grupy (nie wiem już czy specjalnie czy nie) i w pewnym momencie zaczeła wyć, że na nią nie czekamy mimo że nie szliśmy jakimś szybkim tempem.
Z obrażaniem też trochę przyhamowała, już tak często się nie obrażała ale zdarzało jej się, np. obraziła się o to że w pizzeri jak oglądaliśmy mecz to siedzieliśmy przy stoliku który był przy samym telewizorze i musiała wysoko głowę trzymać żeby oglądać.
Ale nadal kochaliśmy się nawzajem, obdarowywaliśmy się też miłością i wsparciem, dalej się dobrze razem bawiliśmy i mogliśmy razem gadać o czym tylko chcemy, mimo, że we mnie powstały pewne blokady względem niej które nie pozwalały mi się w pełni postarać dla niej. Ona natomiast trochę się ogarneła, nie była już taka wredna i chamska względem mnie jak na początku i też pod tym względem ogarneła się troche emocjonalnie.

Oczywiście wiele tego wszystkiego w niej zostało
Ostatni okres to mieszkanie razem, wytrzymaliśmy razem całe 4 miesiące. Dwa pierwsze to normalne życie razem, próbowaliśmy jakoś wszystko ustalić co i jak. Dwa kolejne to już same kłótnie praktycznie,prawdziwy rollercoaster emocjonalny, raz dobrze, raz źle, nie pamiętam już o co były te kłótnie bo wyparłem je ze świadomości ale co śmieszniejsze kupiłem jej wtedy pierścionek zaręczynowy który sama zresztą wybrała, pamiętam tylko jak ustalaliśmy różne rzeczy aby to wszystko poprawić, i była taka sytuacja, że pracowałem z samymi dziewczynami (no super xd, przy tak zazdrosnej dziewczynie) no i jedna odchodziła i mnie zaprosiły na setkę po pracy, napisałem wtedy jej, że pójdę na 15 minut, wypiję i wrócę, ona się zgodziła ale w trakcie wydzwaniała do mnie, że mam wracać bo nie może tak być że ona sama siedzi a ja pije z jakimiś dziewczynami (głupie posunięcie, wiem xd, ale od dłuższego czasu nawet nie wychodziłem nigdzie żeby ona się nie martwiła), następnego dnia ustalamy, że ona nie chce abym wychodził tak z dziewczynami, no to mówię okej ale w takim razie ja nie chce żeby ona wychodziła z przyjaciółmi z pracy gdy taki jeden wychodzi któremu ona się rzekomo podoba, dwa dni później pisze mi że te ustalenia bo są bez sensu i sobie idzie z tymi ludźmi z pracy i tym gościem na piwo (nie żebym jej podejrzewał o to że mnie zdradzi bo wiem że taka nie była no ale nie podobało mi się to że jakiemuś typowi podoba się moja dziewczyna) następnie dalej coś ustalaliśmy żeby było między nami okej i wyjechałem na ćwiczenia do wojska, wtedy zerwaliśmy, gdy byłem 200 km dalej, w zamknięciu, przez mesa. No i w sumie, chyba z mojej winy bo tym razem ja wybuchłem że już mi nie zależy i mam to wszystko gdzieś (tak, mi też się to w późniejszym okresie zdarzało) gdy chciała pogadać o nas. Oczywiście przeprosiłem i napisałem że to pod wpływem emocji ale ona już na serio chciała zerwać. Z jednej strony się jej nie dziwię bo już podczas tych dwóch miesięcy ostatnich odpuściłem, przestałem się starać, robić cokolwiek, jak były jakieś kłótnie to nie chciałem ich rozwiązywać, nie chciałem o nas gadać, uciekałem w komputer, nie dbałem o nią, nie okazywałem uczuć, nie wychodziliśmy na randki, nie dostawała prezentów, zaniedbywałem obowiązki domowe... No dobra, nie do końca to jest prawdą że kompletnie nic z tych rzeczy nie robiłem ale bardzo te sprawy zaniedbałem ale już ten natłok tych kłótni i negatywnych emocji mnie przybił, powinienem postarać się bardziej. A ona naprawdę się wtedy starała, ujęła to nawet tak że była na drugim etacie w domu a mnie nazwała swoim wychowankiem... no i ma trochę w tym racji.

A teraz wiem, że mocno inwestuje w "samorozwój", wychodzi sobie z ludźmi z pracy w weekendy,
ogólnie pisała mi, że żyje teraz swoim najlepszym życiem. Zarzuciła mi że przez cały związek o nią nie dbałem, nie starałem się, nic jej nie kupowałem itp., itd., może i ma racje, wiele aspektów powinienem wtedy poprawić albo zmienić, może rzeczywiście jej nie wspierałem i się nie starałem... wiem na pewno że na koniec dałem ciała.

Gratuluje wszystkim którzy dotrwali do końca, o ile ktoś dotrwał xd, chętnie przeczytam wasze opinie, może to mi trochę naprostuje to co teraz mam w głowię.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku