Forum dyskusyjne

RE: Czy ja przesadzam?

Autor: verona1986   Data: 2022-08-12, 16:16:36               


Fatum.

Wczoraj drinka nie piłam.
Dzisiaj też nie będę.
Muszę przystopować.


Oczywiście, że chodziłam na terapię dla DDA.


i nie, nie mamy takiej natury.
W każdym razie ja nie mam.
Nie jest łatwo poprosić kogoś o pomoc.
Tak uważam.
Dlatego kiedy widzę, że ktoś potrzebuje pomocy to sama proponuje.
Niestety w drugą stronę to nie działa.
Dzwoni do mnie ktoś z rodziny, pyta się co tam jak tam, mówię że mi ciężko bo to to i to,
a on na to: aha.
Po czym nawija o swoich sprawach.
Totalnych bzdurach w odniesieniu do tego z czym ja się mierzę.
Oczywiście pomocy nie zaproponuje, bo a nuż się zgodzę i będzie musiał pomagać.

Mógł chociaż kurtuazyjnie zapytać czy mi nie pomóc.
Może i bym odmówiła bo rozumiem, że ktoś ma własne sprawy i problemy
Ale nawet nie zapytał.
I to mnie boli.
I ma prawo mnie to boleć
Zwłaszcza jak sobie przypomne ile razy ja tym osobom pomagałam
Często kosztem własnej osoby
Ale dla mnie to lekcja, bolesna, ale cenna.


Mówisz, że sama powinnam poprosić o pomoc
Ale wobec przyjaciół i rodziny, którzy doskonale wiedzą że
mam problem z proszeniem o pomoc
mam prawo oczekiwać że sami ją zaproponują.
Takie sobie przyznałam prawo i kropka.


Co to za przyjaciele i rodzina, którzy wiedzą z czym mam problem (z proszeniem o pomoc) a mimo to nie ułatwiają mi niczego?!
Ja nie chce takiej rodziny i nie chce takich przyjaciół.

Takie mam zdanie, tak uważam.


Miałam w starej pracy koleżankę, której czasem nie starczało pieniędzy do przysłowiowego pierwszego.
I widziałam jaki ma problem żeby poprosić o pożyczkę.
Było jej głupio.
Więc sama jej proponowałam.
A ona zalewała się łzami i mi dziękowała.
Zawsze oddawała na czas.


i to jest dla mnie LUDZKIE.



Robiłam sobie różne testy, i jeśli wierzyć testom to:

Nie grozi mi alkoholizm (póki co)
Nie mam depresji.
Ani nie jestem w ciąży.



Mrruu sięgnę do tej książki, bo skoro tyle razy mi ją polecałeś to już nie mam wyboru ;)

Czyli moim problemem na ten moment jest stres?
Stres, po prostu stres? Tylko stres?

To daje jakąś nadzieję.
Bo stres nie jest chyba niczym groźnym i trudnym do poradzenia sobie?


Dzisiaj w pracy nie było tragedii.

Rano zrobiłam sobie JEDNĄ listę rzeczy do zrobienia, pospisywałam wszystko z małych karteczek.
I pomału, spokojnie, punkt po punkcie wszystko robiłam.
Zrobiłam jedną rzecz, wykreśliłam i zabierałam się za kolejną.
I tak w kółko
I nawet sporo zrobiłam.
Na szczęście los mi sprzyjał bo dzisiaj nikt do mnie nie wydzwaniał i niczego ode mnie nie chciał.
Miałam trochę spokoju i to mi pomogło.


Zadzwonił tylko mój facet, z jakimiś pretensjami, pokłóciliśmy się, powiedział że dzisiaj nie będzie go w domu.
I bardzo dobrze.
Droga wolna
Ja płakać nie będę.

Niech mnie wszyscy zostawiają po kolei.
Proszę bardzo.

I tak będę żyć.
Nie umrę przecież.


Nie powiem o co się pokłóciliśmy bo dopiero się uaktywnią co poniektórzy mówiąc, że mam co chciałam, że po co z nim zamieszkałam, że sama jestem sobie winna.



Jest jak jest.



Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku