Forum dyskusyjne

RE: Czy ja przesadzam?

Autor: verona1986   Data: 2022-08-11, 20:19:11               


Mrruu.... Jak ja Ci dziękuje...
Bardzo.
Na prawdę.


W końcu ktoś to powiedział na głos. To co sama sobie uświadomiłam. Ale gdzieś tam wypierałam.

Przerosła mnie ta praca. Wymarzona...
Co za ironia.


Dziś było strasznie w pracy.
Godzinę siedziałam u przełożonej, ustalaliśmy rzeczy o których nie miałam zielonego pojęcia.
Potem wracam do swojego gabinetu, a tam czekają na mnie 2 osoby, na komórce miałam 5 nieodebranych połączeń od różnych osób, smsy, i dwa mejle.
Oczywiście wszystko na JUŻ, na wczoraj. Wszystkie sprawy pilne.
Byłam na granicy....

Oddzwoniłam do ludzi, ustalając kolejność względem priorytetów.
Na pierwszym miejscu do jednostki nadrzędnej oczywiście.

Okazało się, że nie złożyłam jednego sprawozdania a do wczoraj był termin.

Boże, taki wstyd :(
Pierwszy miesiąc a już takie niedopełnienie obowiązku z mojej strony.
Mimo, że babka mówiła, że nic się nie stało, że ona to rozumie bo jestem nowa i każdy kiedyś zaczynał. Ale i tak.
Sama sobie nie mogę tego wybaczyć:(
Zawsze byłam perfekcyjna w pracy.

Nie wyrabiam.
Mam setki miliony żółtych kartek zapisanych co mam zrobić.
Wiedziałam, że będzie ciężko.
Ale nie sądziłam, że aż tak.

Ciągle czuję jakbym siedziała na bombie.

Ciągle mam poczucie, że czegoś nie zrobiłam w pracy.

Boje się otwierać rano pocztę służbową.

W starej pracy znałam na pamięć swoje comiesięczne obowiązki.
Tutaj jeszcze nie weszły mi w krew.


Jedyne dobre w tym wszystkim jest to, że ja w stresie DZIAŁAM, dostaje jakiś nagły przypływ siły.
Myślę, że (jakkolwiek to zabrzmi) zawdzięczam to mojemu alkoholowemu dzieciństwu.
Bo były tam takie trudne sytuacje z którymi musiałam sobie jako dziecko radzić, że teraz dzięki temu, w dorosłym życiu, jak jest dużo czegoś, trudnego, stresującego, to ja DZIAŁAM.

Oczywiście ma to swój koszt bo jestem potem wypruta i wykończona. Ale zadanie wykonane.

Ja potrafię nie spać całą noc, potem cały dzień funkcjonować, wysprzątać całe mieszkanie, przygotować przyjęcie, jedzenie i jeszcze załatwić inne rzeczy.
(i to nie jest to że jestem młoda).

I taka też jest cała moja rodzina.
SILNA.

A mój facet...
On jest SŁABY.
Zawodzi mnie jako facet.
On w normalnej zwykłej poukładanej codzienności daje radę.
Sprząta itd.
Ale jak jest trudniejszy okres, taki jak teraz.
Ja mam problemy w pracy, on ma problemy w pracy.
Do tego dom do ogarnięcia i inne sprawy do załatwienia.
A to do lekarza, a to kran przecieka itp itd
To on wtedy nie wyrabia, on wymięka, on nie ma siły, jest zmęczony i musi iść spać.
On nie daje rady jak jest TRUDNO.

Bo też nigdy nie musiał sobie w takich sytuacjach radzić. Zawsze była mama.

Słyszę od niego: bo Ty jesteś silniejsza ode mnie. Ja się gubię w takich intensywnych trudnych sytuacjach.

I co ja mam mu na to odpowiedzieć?
Ja nie chce nosić spodni w tym związku.

Ehh szkoda gadać.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku