Forum dyskusyjne

RE: Czy ja przesadzam?

Autor: verona1986   Data: 2022-08-09, 00:35:18               

Dziewczyny wybaczcie te moje milczenie ale po prostu już nie wyrabiam :(


Calmii...

"Osób które są mi życzliwe".
Życzliwość to za mało.
Takie truizmy jak
"wszystko będzie dobrze, przesadzasz, inni mają gorzej " itp itd

mi nie pomagają.

Nikt mi nie daje ZROZUMIENIA.
I to jest bardzo bardzo smutne.

Wiecie co to jest ZROZUMIENIE?
Błagam, niech ktoś powie że wie.
Ja potrzebuję ZROZUMIENIA.
Jak tlenu.


Nie mam aktualnie żadnych większych problemów, obiektywnie patrząc.
Nie jestem chora (albo nic o tym nie wiem).
Prywatnie jest okej bo pogodziliśmy się i zamieszkaliśmy razem, w nowym miejscu, i póki co nie mam mu nic do zarzucenia.
Mam co jeść.
Stać mnie na buty czy krem.

Skończył mi się w końcu okres wypowiedzenia i zaczęłam nową pracę. Moją wymarzoną, wyśnioną pracę wiecie dziewczyny?

Ja na kierowniczym stanowisku? Ja?
Taka swego czasu przegrana dziewczyna?

Tak o tym marzyłam i wybrali mnie. Mnie!

Jak przeszłam pierwszy etap, a potem drugi, i jak zadzwonili do mnie z informacją, że dostałam tę pracę to skakałam po łóżku ze szczęścia, tańczyłam, normalnie szalałam :)

Spełniło się moje marzenie.
Boże, co to było za szczęście. Rzygałam tęczą i wtedy to jak opętana dzwoniłam do wszystkich się pochwalić :)
Mój pierwszy mały wielki sukces :)

Pewnie większość z Was ma jakieś kierownicze stanowiska i myślicie sobie w duchu: z czego ona się tak cieszy, co to za sukces.

Ale dla mnie, z moją historią to jest coś takiego łał łał łał :) :) :)

Kupiłam sobie nawet taki nowiutki śliczny długopis :) :) :)

i taką ładną filiżankę w kwiatki :) :)


Tak więc niby jest wszystko okej.
Tylko dlaczego tak strasznie się czuję?
Załamana.
Zrezygnowana.
Bez życia.
Przybita.

Dziewczyny o co chodzi?
Dziewczyny o co MI chodzi?
Dziewczyny co mi jest?


Ostatnio często myślę o tym po co się ŻYJE?


Życie to głównie:

1) Obowiązki.
Masa obowiązków.
Trzeba wstawać. Chodzić do pracy.
Gotować. Sprzątać. Myć się. Ubierać. Chodzić do dentysty. Robić zakupy. Składać pranie. Etc.


2) Rozwiązywanie problemów

3) Przeżywanie smutku itd.

4) A ostatnim elementem są jakieś przyjemności, miłe chwile.

Ale ile jest tych przyjemności, miłych chwil? W procentach? 10-20%?

Czy warto "znosić" te 80 procent by mieć te 20 procent? Po co?


Miłe chwile czym są dla mnie...

To że mogę po ciężkim dniu położyć się do chłodnej pościeli.
To że nad moim oknem jest gniazdo jaskółek i lubię je obserwować.
To że mam widok na zieleń.
To że mogę posmakować czegoś pysznego.

Także miłe chwile w życiu są, owszem, ale w przeważającej mniejszości.


I ja po prostu czuję, że to się...

mówiąc brzydko...

Nie opłaca.

Nie opłaca się żyć.

To się po prostu nie kalkuluje.

Tyle "męczarni" dla kilku chwil radości???


Tak, wiem, dla niektórych radością może być i mycie podłogi ale ja się do nich nie zaliczam ;)
Sprzątania nie polubie.
Ani innych obowiązków.
Proszę nie piszcie dyrdymałów że powinnam odnaleźć radość w codziennych czynnościach.


Dziewczyny mi się już nie chce tych wszystkich obowiązków wypełniać. Nie chce mi się no.
Tak samo jak mi się nie chce rozwiązywać problemów.

Z wielkim trudem przyszło mi napisanie tego posta. Uwierzcie.


PS. Nie mam myśli S.



Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku