Forum dyskusyjne

Wiem, że potrzebuję pomocy, ale nie umiem...

Autor: DNN6011G   Data: 2022-01-15, 18:13:11               

Cześć,

chciałbym Was drodzy forumowicze poprosić o dyskusję o problemach, które zapewne powstrzymują wiele osób przed wizytą u psychiatry/psychologa. W tym oczywiście mnie. O co chodzi? Może po kolei:

1) Nie potrafię przełamać się i odbyć wizyty u psychiatry (podejrzewam u siebie od lat występującą dystymię lub coś podobnego, nerwicę oraz lęki społeczne), ponieważ boję się stygmatyzacji oraz ewentualnych konsekwencji społecznych wynikających z tego, że potrzebowałem tego rodzaju wsparcia. Jak sobie z tym poradzić? Czy jest jakakolwiek możliwość anonimowej wizyty u takiego lekarza i wypisania recepty bez wskazywania personaliów pacjenta?
2) Nawet jeśli przełamałbym się na tę wizytę, to obawiam się skutków ubocznych leków. Wystarczy przejrzeć ulotki, żeby zmartwić się listą potencjalnych negatywnych objawów takiej farmakologicznej terapii. To są fakty medyczne. Jak z tym "dyskutować"?
3) Farmakoterapię dobrze jest wspierać psychoterapią, a ja... nie ufam ludziom. Nie potrafię się otworzyć przed innym, a w szczególności obcym, człowiekiem. Kilka lat temu chodziłem na psychoterapię i nie byłem w stanie nawet podzielić się swoim prawdziwym imieniem, bo tak mocno nie ufałem w tej całej sytuacji. Ostatecznie niewiele z tego wyniosłem. Nie był to problem z terapeutą, ale ze mną samym. Po prostu ja uważam, że dzielenie się swoimi bardzo intymnymi przeżyciami jest potencjalnie niebezpieczne.
4) Zasadniczo uważam, że szukanie pomocy u psychiatrów/psychologów jest oznaką słabości, co kiedyś inni ludzie mogą wykorzystać przeciwko mnie (np. przylepią mi łatkę "wariata").
5) W ogóle psychoterapia jest dla mnie niczym więcej jak próbą stworzenia pacjentowi nowej, mniej nieznośnej iluzji rzeczywistości, która jednak sama w sobie jest niezmiennie tragiczna dla istot żyjących (patrz niżej). To mnie zniechęca, bo szczerze mówiąc nie jest dobrze płacić (często wcale niemało i przez kilka lat) za profesjonalnie podane iluzje.
6) Wreszcie warto wspomnieć, że mój światopogląd (chyba bliski nihilizmowi) nie pomaga w tym wszystkim. Ja z definicji w wielu zjawiskach i ludzkich zmaganiach nie widzę głębszego sensu. Życie - w tym ludzkie - jest w moim przekonaniu dziełem przypadku, a jedynie pewną przyszłością dla każdej żyjącej istoty jest śmierć, wiążąca się często z cierpieniem psychicznym i fizycznym. Być może są to objawy depresji, a być może mocno osadzony w empirii światopogląd, który jednak nie wpisuje się w dominujące i propagowane ramy tzw. "zdrowia psychicznego". Co na ten temat uważacie?

Dzięki za udział w dyskusji!

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku