Forum dyskusyjne

RE: Zgłosić to do kuratorium?dla mimbla1........

Autor: fatum   Data: 2020-09-28, 15:56:58               

"""""Będąc psychologiem w szkole na pierwszym miejscu muszę być nauczycielem i wykonywać takie obowiązki, jak inni nauczyciele. Przykłady:

- muszę stać na dyżurze na korytarzu i przekrzykując ogólną wrzawę informować dzieci, że nie wolno im biegać, że mają podnieść papierek, zawiązać buta itp., a kiedy nie wykonają polecenia muszę je ukarać (wg wewnętrznej procedury np. postawić przy ścianie na określoną ilość minut, nakazać przyjście na kolejnej przerwie do gabinetu na rozmowę, zgłosić wychowawcy i ten odejmie im punkty za zachowanie itp.) Krzyczę na dzieci/do dzieci i wydaję im polecenia, daję kary. Podobnie muszę wpisywać adnotacje o negatywnym zachowaniu ucznia do zeszytu wymiany informacji z rodzicami lub dziennika.

- wszystkie spotkania i rozmowy z dziećmi muszę dokumentować w osobowych teczkach uczniów i dzienniku, które to dokumenty często przegląda Dyrektor i Wicedyrektor. Wszelkie pisma wychodzące np. do Sądu Rodzinnego, zawierające czasem intymne informacje uzyskane od dzieci muszą otrzymać pieczęć Dyrektora i pieczęć Szkoły, a tym samym czytają je sekretarki (które nieraz plotkują o dzieciach i ich rodzicach). Łamię więc obietnicę daną uczniowi o dochowaniu tajemnicy, nawet, jeśli nie dotyczy ona zagrożenia życia czy zdrowia. Jawna jest też informacja o nazwiskach dzieci, które do mnie uczęszczają, co naraża je na piętnowanie przez rówieśników (na szczęście rzadko tak bywa).

- prowadzę lekcje w zastępstwie nauczyciela i realizuje materiał dydaktyczny z danego przedmiotu nie posiadając przygotowania. Np. uczę pierwszoklasistę literki D. Kiedy dziecko odmawia nauki czy wykonania polecenia nie dociekam wtedy czemu, nie zważam na podłoże rodzinne itp., tylko prowadzę nadal lekcję.  Prowadzę lekcje przyrody, historii, na których się nie znam lub religii. Jestem ateistką.

- jestem zatrudniona na zastępstwo jako wychowawca świetlicy. Podczas sytuacji konfliktowych między dziećmi nie mam możliwości zajęcia się problemem właściwie, bo pozostałe -dziesiat dzieci też wymaga opieki w tym samym momencie. Pozwalam "grzecznym" dzieciom na więcej niż tym, które sprawiają problemy, co jest bardzo niesprawiedliwe. Ale to jedyny sposób, żeby zagospodarować czas i zachować bezpieczeństwo przy dużej liczbie dzieci.

- Nauczyciele przyprowadzają ucznia i mówią mu "za karę idziesz do gabinetu psychologa", wstawiają go do gabinetu i mówią do mnie "zrób z nim porządek". Staram się robić, to co powinnam, ale uczeń już przychodzi z negatywnym nastawieniem. Pracując od 4 lat w jednej placówce i niektórym nauczycielom już wytłumaczyłam na czym polega moja praca, ale niektórzy niestety nadal mną straszą. Często zamiast oparciem dla dziecka o skomplikowanej sytuacji jestem postrachem.

- Mam umówione indywidualne spotkania z dziećmi, zazwyczaj 1 raz w tygodniu. Bardzo często tuż przed zajęciami okazuje się, że muszę iść na zastępstwo i dziecko przychodzi, a drzwi są zamknięte i nie ma informacji dlaczego. Nie mam możliwości przekazania mu informacji, że mnie nie będzie. Gdy jest to pierwszoklasista, który przychodzi sam, to nawet napisanie informacji na drzwiach nie załatwi sprawy, bo nie umie jeszcze czytać. Umawiam się czasem z dziećmi, że gdy wisi na drzwiach konkretny obrazek, to znaczy, że mnie nie ma i mają iść zaczekać w świetlicy szkolnej. Jednak często dziecko i tak się gubi, albo informację  z drzwi odklei jakiś "dowcipny" szóstoklasista.

- Gdy prowadzę zajęcia indywidualne, do gabinetu wchodzą nauczyciele, dzieci, Dyrekcja i oczekują załatwiania swoich, pilnych spraw, nie mogę odmówić. Często muszę odebrać telefon. To nie jest w porządku wobec dziecka, z którym mam zajęcia, bo to powinien być czas dla niego. Przeszkadza to szczególnie, kiedy udało się zbudować odpowiednią atmosferę zaufania i dziecko mówi o sprawach dla siebie trudnych.

Podsumowując, jako nauczyciel psycholog często bez mojej zgody i wiedzy jestem oddelegowywana do różnych obowiązków, które stoją w sprzeczności z etyką psychologa. Część rzeczy udało mi się zmienić i wynegocjować, ale pozostałe są wpisane w ten "podwójny" zawód. Przyznam, że czasem zwyczajnie nie podporządkowuję się poleceniom, jeśli uważam, że mój mały "klient-pacjent", czyli uczeń na tym ucierpi i mam wtedy przechlapane.""""""



Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku