Forum dyskusyjne

niskie poczucie własnej wartości

Autor: romi9987   Data: 2020-07-10, 16:11:15               

Witam,

Potrzebuję porady. Mam 37 lat i zaniżone poczucie własnej wartości, dużo się zastanawiam nad swoją przeszłością i analizuję.

Wychowywałem się w domu, gdzie rodzice się ze sobą kłócili, chcieli się rozwieść, ale w końcu uznali, że zostaną razem ze względu na mnie. Mój tata pracował w dawnym Urzędzie Bezpieczeństwa, zakładał w domu podsłuch, manipulował moją mamą i jej rodziną izolując ją od nich, bił ją i popychał. Bardzo łatwo się denerwował. Bałem się go przez długi okres swojego życia. Pamiętam z tego okresu moje częste zamykanie się w pokoju, żeby nie słyszeć ich kłótni. Z drugiej strony miałem prawie zawsze to, co chciałem od rodziców - np. klocki lego, resoraki czy komputer, czy później możliwość wyjazdów na obozy językowe.

W szkole podstawowej uczyłem się dość średnio, byłem zahukany i nieśmiały w relacjach z innymi rówieśnikami. Byłem przez kilku z nich prześladowany przez cały okres szkoły, zwłaszcza w klasach 6-8, kiedy rodzice postanowili mi zmienić szkołę. Na szczęście na osiedlu, na którym mieszkałem, miałem też normalnych kolegów, z którymi grałem w piłkę. Okłamywałem rodziców o swoich ocenach, żeby tylko wyjść spotkać się z kolegami. Liceum wybrali mi w sumie rodzice stwierdzając, że mam niezłe oceny z historii i polskiego, więc najlepiej żebym poszedł do klasy humanistycznej. Ja nie wiedziałem czego chcę. W liceum moje relacje z ludźmi zaczęły się zmieniać, czułem większą akcpetację z ich strony, choć wciąż byłem nieśmiały zwłaszcza w stosunku do dziewczyn. Po liceum nie wiedziałem co chcę robić dalej - myślałem o pójściu na psychologię, bo szła tam dziewczyna, w której się zakochałem, więc chciałem robić to, co ona. Nie dostałem się tam. Za to dostałem się na inne studia (też pomysł rodziców, żebym ten kierunek wybrał).

Po studiach rodzice (tym razem mama) pomogli mi przy znalezieniu pracy, w której spędziłem prawie 10 lat. W tym czasie skończyłem psychologię. Odszedłem z tej pracy po śmierci taty (4 lata temu), bo mogłem sobie na to pozwolić i od tamtego czasu formalnie nie pracuję. Robiłem różne staże, tylko że z nich odchodziłem, zwłaszcza kiedy pojawiały się jakieś wyzwania, bo się bałem że sobie nie poradzę. Wymyślałem przy tym różne niestworzone powody swojego odejścia czy przerwania stażu, jak np. śmierć mojego taty, która miała miejsce, tylko że rok wcześniej.
Poznałem też dziewczynę, z którą byliśmy prawie 2 lata, jednak jej nie kochałem, choć było mi z nią bardzo dobrze.

Teraz wyjechałem za granicę, gdzie mieszka moja mama i miekszam z nią i jej partnerem od ponad roku - uczę się języka, tylko nie wiem, co dalej. Na ten wyjazd duży wpływ miała presja mojej mamy, żebym przyjechał, bo jak nie w Polsce, to może tutaj jakąś pracę znajdę, bo trzeba pracować (wg niej), bo co ludzie powiedzą. Inna sprawa, że też mi ten pomysł się wydawał dobry, żeby tutaj przyjechać i spróbować nowego życia, zwłaszcza że moja dziewczyna i ja mieliśmy różne plany. Przez długi czas szukałem tutaj pracy, ale bez rezultatu. Skończyłem kurs językowy.

Poznałem też inną dziewczynę - Polkę, która tu była na Erasmusie, ale nam nie wyszło. Ona była w relacji z kimś innym, kiedy się poznaliśmy, tylko nic o tym nie wiedziałem i zacząłem się w niej zakochiwać. Z drugiej strony ja też byłem zauroczony jeszcze inną dziewczyną, o czym jej powiedziałem, więc myślała że ja naszą relację traktuję jako przyjacielską. Tylko potem tak naprawdę istniała dla mnie już tylko ona - stworzyłem też sobie wizję w swojej głowie, że ona czuje do mnie to samo. Powiedziałem jej o swoich uczuciach. Ona z kolei opowiedziała mi o chłopaku, w którym jest zakochana i z którym chce być. Jednak też, żeby mi nie sprawić przykrości jako przyjacielowi, powiedziała mi, że gdyby była sama, to by się otworzyła na to, żeby być ze mną. Ja jednak nie potrafiłem zaczekać, zabrakło mi cierpliwości, naciskałem na nią, może nawet manipulowałem, aż w końcu mi napisała, że nie jestem w jej typie.

Piszę to po to, bo tak naprawdę nie wiem, czego chcę w życiu, brakuje mi motywacji, poddaję się presji innych ważnych dla mnie osób przy podejmowaniu decyzji. Bardzo możliwe że brakuje mi empatii dla innych (mam na myśli rozstanie z dziewczyną z Polski), nie potrafię też spojrzeć na sytuację z punktu widzenia innych ludzi (ta ostatnia dziewczyna). To znaczy potrafię, ale później i tak wracam do własnej wizji i widzę tylko to, co ja sam bym chciał. Bywa że naciskam na kogoś, żeby zrealizował moją wizję, zamiast swojej i przy tym manipuluję. Zdarza mi się też kłamać (jak podczas stażu), żeby pokryć swój lęk, czy zachować dobry wizerunek siebie w oczach innych. Mam czasem wrażenie, że zachowuję się, jak mój tata - dużo ludzi z rodziny mówi mi, że jestem do niego podobny i zastanawiam się, co mogę z tym wszystkim zrobić.

Czy moje problemy wynikają z mojego dzieciństwa i potrzebuję terapii? Czy też to, że teraz nie pracuję i przez jakieś 3 lata nie pracowałem, wynika z mojego charakteru i braku motywacji i może tego, że jestem leniwy?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku