Artykuł

Magdalena Sękowska

Magdalena Sękowska

Nasi wewnętrzni sabotażyści, którzy proszą o uwagę


    Wiatr wiał coraz silniej. I oto mam rozdartą duszę pomiędzy owce i skarb - myślał pasterz. Musiał wybrać między czymś, do czego przywykł, i czymś nieznanym, co pragnąłby mieć. Wprawdzie istniała jeszcze córka kupca, ale nie znaczyła tyle co owce, bo ona nie była od niego zależna. Może już zresztą go nie pamiętała? Był pewien, że gdyby nie pojawił się za trzy dni, dziewczyna nawet nie odczułaby jego braku. Dla niej wszystkie dni były jednakowe. A wszystkie dni są takie same wtedy, kiedy ludzie przestają dostrzegać to wszystko, czym obdarowuje ich los, podczas gdy słońce wędruje po niebie.
    P. Coelho - "Alchemik"

Pani Małgorzata należy do tych, co szybko mówią, szybko chodzą i szybko pracują. Ogólnie można o nich powiedzieć, że szybko żyją, jakby ta szybkość miała przechytrzyć plany Życia. Pani Małgorzata należy więc do tych, o których na zajęciach mówię, "że biegną z taczkami nie wiedząc dokąd i z czym" - wszakże sam bieg jest w tym wszystkim najważniejszy. Bo dzięki temu jest intensywnie, a Pani Małgorzata nie znosi monotonii, powtarzalności, milczenia, abstrakcyjnych dywagacji. Ma być intensywnie, dużo, a nawet dobrze jest, jak jest trudno. Sam dynamizm "ciągnięcia taczek" jest bardzo absorbujący, zajmujący umysł, serce i wszelkie mięśnie. Dzięki takiemu stylowi życia nauczyła się symultanicznie wykonywać różne czynności, jednocześnie nie tracąc w tym swej efektywności. Rozmawia przez telefon i układa papiery do podpisania, jednocześnie na boku zapisuje sekretarce, co ta ma kupić, bo dobra herbata winogronowa już się skończyła w zapasach działu. Symultaniczność Pani Małgorzaty polega też na tym, że słuchając, co mówi pracownik, myśli o spotkaniu, które ma za 2 godziny, a na spotkaniu układa plan na wieczór. Śpi też szybko, myśląc przed zaśnięciem o dniu następnym i budząc się z modyfikacją planu na ten dzień.

Pani Małgorzata tylko taką zna prawdę: trzeba szybko podejmować działania, nie można być ślamazarą, nic się nie osiągnie wahaniami oraz rozdrabnianiem spraw na kawałki. Szybko i sprawnie znaczy dla Pani Małgorzaty ? dobrze, efektywnie, w drodze do sukcesu. Przecież też tak działała jej mama, podobnie pamięta babcię, która jeszcze w ostatnich dniach życia ustawiała całą rodzinę. Takie działania to przecież coś normalnego.

Pani Małgorzata pierwszy silny szok przeżyła na szkoleniu, kiedy to zidentyfikowała, że jest typowym Pragmatykiem - świetnym w improwizacji, wyspecjalizowanym w braniu na siebie działań za innych, skutecznym w działaniach odbywających się w chaosie organizacyjnym, nastawionym na wyniki i konkretne korzyści. Podawany przez nas na szkoleniu opis pasował do niej tak mocno, że nawet niektóre fragmenty tego opisu potraktowała jako efekt obserwacji jej funkcjonowania. Szok polegał na tym, że pierwszy raz Pani Małgorzata skonfrontowała swoje wyobrażenia z tym, co widzą inni. Osoby z nią współpracujące potwierdziły zidentyfikowany wzorzec, dorzucając więcej obserwacji z pracy.

Dotąd Pani Małgorzata myślała, że jest wyjątkowa w swoim stylu działania, że potrafi o wiele więcej niż inni, że jest wyjątkowo zorganizowaną osobą, że jej życie jest intensywniejsze, a przez to ciekawsze niż tych, których zna. Myślała, że jest coś jedynego i niepowtarzalnego w tej intensywności jej życia. I cieszyła się tym.

Co prawda pracownicy z działu, którym zarządzała, popełniali trochę błędów, nie osiągali w ostatnich miesiącach tych wyników, które powinni osiągnąć, narzekali na wszystko, co działo się wokół. Mało miała z nimi chwil spędzonych w odprężeniu, bo ciągle musieli coś poprawiać, jakieś sprawy nadganiać. Także przyjaciółka pani Małgorzaty ostatnio coś mówiła, że jest nerwowa, że nie można z nią spokojnie usiąść i porozmawiać? I przestała się odzywać. Pani Małgorzata zinterpretowała to jako zazdrość, że ona odnosi sukcesy, a jej przyjaciółka ma monotonną posadę w państwowej firmie i nic szczególnego już jej nie spotka. Do tego, jak zauważyła pani Małgorzata, chyba ostatnio trochę przytyła. Zobaczyła to w trakcie ostatniego spotkania, bo przyjaciółka założyła dosyć obcisłą spódnicę. I faktycznie - spódnica fajna, ale nie do tej figury, jak skonkludowała pani Małgorzata.

Drugi szok nastąpił po otrzymaniu wyników oceny 360 stopni. Jej doskonała postawa, pęd świadczący o zaangażowaniu, myślenie o wszystkim i o wszystkich zostało ocenione bardzo nisko, a wręcz jej sposób dotychczasowego funkcjonowania został negatywnie skomentowany. Przecież to jedyna skuteczna droga, taka prawdziwa i wymagająca zaangażowania. A ocena pokazuje, że Pani Małgorzata nie motywuje pracowników, nie ma czasu na uczenie ich nowych rzeczy bądź na weryfikację ich starych sposobów działania, nie wysłuchuje innych, bo ma głowę zaprzątniętą tym, co sama ma do zrobienia. Z tej oceny pani Małgorzata dowiedziała się także, że pracownicy, by ją chronić ? bo jest tak bardzo zajęta - nie przychodzą do niej z pytaniami, tylko idą do Janusza. On mało mówi, ale na wielu rzeczach się zna. On ma czas, bo wiele rzeczy robi wolno, ale wydaje się, że bardzo rzetelnie. Z nim też można pogadać o tym, co dzieje się na giełdzie?.

Pani Małgorzata ma duży gabinet, jest w nim dużo mebli ? biurko i fotel, w który się można zapaść prawie po uszy, stół duży na 12 osób do narad zespołowych oraz w kąciku mały stolik z dwoma fotelami. Czyli jest wszystko - intensywnie. Kwiaty, jakieś obrazy bez związku ze sobą. Jedynie wielki stos papierów ma ze sobą coś wspólnego.

Zaproszona na pierwsze spotkanie coachingowe wchodzę do tego pokoju i uruchamiam obraz ? metaforę związaną z tym pokojem. Jaka osoba tu pracuje? Co jest tu ważne? Dokąd może pójść osoba, która pierwszy raz się tu znajdzie? Co tu może się zdarzyć? Czym jest a czym nie jest ten pokój? Do czego prowokuje ta przestrzeń, a co uniemożliwia? Kto tu jest gospodarzem?

Pani Małgorzata uczestniczy w projekcie firmowym związanym z rozwojem kompetencji kadry zarządzającej. Dziesięciu dyrektorów uczestniczy w tym projekcie i mają oni możliwość skorzystania z indywidualnych sesji coachingu. Pani Małgorzata chciała mieć jako coacha mężczyznę. Stanie się to tematem jednej z naszych sesji coachingowych ? poruszającym tematem o kobiecości zamienianej w wyobrażeniową męskość. Zgodziła się na spotkanie ze mną, choć zostawiła sobie możliwość podjęcia decyzji po naszym pierwszym spotkaniu.

To kontekst. To informacja będąca tłem spotkań coachingowych. Ten kontekst jest odniesieniem do rozumienia klienta w trakcie coachingu. Jest drogowskazem potwierdzającym, że najwięcej o sobie wie klient a nie coach. Coach nie jest ekspertem w sprawach życia klienta. Coach jest ekspertem w sposobie kontaktu z klientem, w komunikacji z nim, w procesach prowadzenia drugiej osoby. By wiedzieć, jak osobę prowadzić w coachingu należy skorzystać ze źródeł, jakie ta osoba ma na swój temat. Wtedy należy wycofać swoje szybkie "wiedzenie" na korzyść ciekawości, dociekliwości, pogłębionej wnikliwości. Rezygnacja z postawy bycia ekspertem owocuje możliwością nawiązania autentycznego kontaktu, zrozumienia, przyglądania się z dystansu dziejącemu się procesowi.

Wyniki oceny 360 stopni oraz spostrzeżenia po szkoleniu dały pani Małgorzacie pobudzenie do myślenia, że nie jest tak, jak sobie wyobrażała.

    - Chyba powinnam się zmienić. Nie wiem... ale to wygląda na to, że inni inaczej odbierają moje intencje.
    - Inaczej, to znaczy jak?
    - No właśnie, jakoś błędnie. Przecież nie o to mi chodzi, by się od ludzi oddalać, ale byśmy mogli wspólnie coś osiągnąć. Ja, być może, trochę szybciej działam, lepiej przewiduję, ale przecież taka jest moja rola jako dyrektora. Zastanawiam się, może czegoś za mało robię, może powinnam jeszcze więcej... -

Szybkie ruchy gałek ocznych wskazują na intensywne procesy poszukiwania odpowiedzi. Ruchy rąk zbierają z całego ciała napięcie. Żałuję, że nie wzięłam ze sobą swoich kamieni z gabinetu, które potrafią poradzić sobie z takimi napięciami. Pani Małgorzata siedzi w fotelu, choć wygląda jakby miała za chwilę z niego wyskoczyć. Tak, wyskoczyć. Takim intensywnym skokiem w przestrzeń przed siebie, bez rozpoznania, co się w niej dzieje.

    - Pani Małgorzato, jak pani myśli o sobie jako o szefie. Jakim szefem pani chce być?
    - Silnym, dynamicznym, szybko podejmującym działania, skutecznym, pobudzającym innych, dobrze zorientowanym, silnym autorytetem, na pewno idącym do przodu.
    - A to pani "do przodu" to co to jest, jak się to realizuje?
    - To tempo, to przeganianie innych, to coraz wyżej postawione cele, to też wymagania wobec samej siebie... wiem, powie pani, że to wszystko jest takie ambitne, napięte. Ale u nas w firmie tak jest. Gdybym była słaba, wahająca się, rozumiejąca wszystkich i im wybaczająca to bym do niczego nie doszła. Mogłabym być fajną ciocią na kanapie, ale nie menedżerem. Fajnie, gdy ludzie człowieka dobrze oceniają, ale może to tak musi być - nie każdy będzie zadowolony z tego, co robię, przecież zadowolenie innych nie jest moim celem.
    - Te wszystkie informacje, które pani otrzymała, to jest zwrotne lustro dla pani. Co może pani zrobić z takim swoim odbiciem w oczach innych?
    - No, nie wiem, może powinnam coś zmienić. Ale przecież człowiek nie zmieni swojego charakteru pod wpływem takich informacji. Charakteru nie da się tak łatwo zmienić. Poza tym, to co - mam teraz przestać działać, usiąść i czekać, że inni zorganizują sobie pracę
    a samej pić kawę i gawędzić z innymi. Przecież to absurd.
    - Faktycznie, Pani Małgorzato, to absurd...

Słucham pani Małgorzaty z odczuciem, że do naszej rozmowy włączył się jej wewnętrzny sabotażysta. Każdy z nas ma kilku takich małych sabotażystów, którzy całymi dniami spoczywają w naszym umyśle w przymusowym uśpieniu, a aktywizują się w sytuacjach decyzji, potrzeby zmiany, podjęcia ryzyka. Sama znam tych swoich szczególnych wewnętrznych domowników?. Słucham pani Małgorzaty ze zrozumieniem tego, że to jeszcze nie czas na decyzje, na kontrakt na zmianę, na planowanie działań zaradczych. Słucham pani Małgorzaty i rozumiem, że prezentowane przez nią przekonania nie są rzeczywistością, lecz są jej wyborem. Prawdopodobnie najlepszym wyborem, jakiego dokonała w pewnym momencie swojego życia. Nie jest więc moim celem zburzenie tych wyborów, zaprzeczenie ich sensowności, pokazanie ich nikłej funkcjonalności. Wierzę, że pani Małgorzata ma intencję robić najlepiej, to co robi. Tego swoistego "najlepiej" nauczyła się w ciągu swojego życia, nie tylko zawodowego. To jej "najlepiej" przynosiło jej dotychczas korzyści, pozytywne potwierdzenia. Wzmocniło więc jej przekonania, że jest to najlepszy sposób na bycie OK.

Teraz to moment konfrontacji tego, co pani Małgorzata chce osiągnąć i jak, z tym gdzie znajduje się teraz.

Głównym sabotażystą pani Małgorzaty jest strategia "Tak, ale?". Jej podstawowym celem jest blokada możliwości zmiany. Stosowanie słowa "ale" anuluje treści je poprzedzające, wzmacniając istniejące status quo. "Tak, ale?" to także rodzaj gry psychologicznej, w której osoba zaprasza innych do pomagania z nieświadomym odrzuceniem tej pomocy. Tego typu sabotaże wewnętrzne unieruchamiają jednostkę, wzmacniają w niej poczucie osamotnienia ("tylko sama mogę sobie pomóc", "nie mogę liczyć na was", "prosiłam was, ale wy?") oraz dyskontują jej możliwości poradzenia sobie z problemem. Sabotaże chronią przed zmianą i pozwalają trwać przy niefunkcjonalnych wzorcach zachowań. W ten sposób poszerzają pole naszych nierozwiązanych problemów związanych ze sobą, z innymi czy z różnego rodzaju sytuacjami.

Pani Małgorzata ma trudność w zobaczeniu w sobie motywu do zmiany. Ona wierzy w zmianę natężającą jej dotychczasowe zachowania, bo tylko taką zmianę zna.

"Rozbrajanie" naszych wewnętrznych sabotażystów zaczyna się od ich rozpoznania. Nie jest to łatwe, bo sabotażyści to strażnicy naszych poczuć, że się nie da, że nie ma sensu, jak to potem będzie, jest za późno, jestem za stara na zmianę, za dużo trzeba byłoby zmieniać, nie dam rady, nie wiem jak, jestem bezradny. To często dla nas szok, że tacy nielegalni domownicy są w nas. Identyfikując nasze wewnętrzne sabotaże musimy zidentyfikować współpracujące z nimi nasze trwałe przekonania. Takim bardzo ściśle współpracującym przekonaniem Pani Małgorzaty było: "Tylko wtedy, gdy jestem silna, dynamiczna, a przed wszystkim działająca to jestem OK". Siła tego przekonania jest też w tym, że jest ono jedną z niewidzialnych nici lojalnościowych łączących kobiety w tej rodzinie, przekazem dającym przepis jak być kobietą, "Prawdziwą Kobietą".

Realizacja tego rodzaju wzorców znajduje się w kole naszych never-ending-stories, bo zawsze jeszcze powinniśmy coś zrobić, by inni nas zaakceptowali, przyjęli, polubili, a tak naprawdę pokochali. W życiu wiele robimy nie dla samej realizacji czegoś, ale dla bycia zauważonym, przyjętym, ważnym?

Sabotażyści uruchamiają się jako odpowiedź na wewnętrzny dylemat związany z tym jak być. Pojawiają się jako bunt na dezaprobatę ze strony innych, ale faktycznie są nieświadomym przejawem tej dezaprobaty siebie, jaką nosimy przez lata ze sobą. Blokują nasze zasoby i pobudzają do działań takich, jakbyśmy byli kimś innym niż sobą.

Bohater książki "Alchemik" pewnego dnia napotyka starca, który mu mówi, że musi sprzedać wszystkie owce, jeśli chce wyruszyć w podróż po swój skarb. Pani Małgorzata ma przed sobą decyzję i proces rozstawania się ze "swoim stadem owiec" - z tym, co jest jej dotychczasowym sposobem interpretacji siebie i świata, co stanowi o jej "wiem" o sobie i o innych. Ale zanim to nastąpi?.

Stary zwyczaj nakazuje, aby usiąść przed każdą podróżą. Mieć miejsce. Swoje miejsce. Tu jesteś Ty, a tu jestem ja.

Wtedy dopiero zaczyna się praca coacha - podróż. Od przyjęcia, zauważenia, dania przestrzeni osobie, zaakceptowania jej. Bez nacisku na zmianę. A dokąd i jak jechać? Tego coach przez pewien czas nie wie. I to dobrze.



    Autorka jest psychologiem, psychoterapeutką, konsultantką oraz trenerem dla zarządów i menedżerów, właścicielką Grupy Doradczo-Szkoleniowej Transmisja, vice-prezydentem Europejskiego Towarzystwa Analizy Transakcyjnej, wykładowcą i prelegentką na wielu konferencjach oraz comiesięcznych spotkaniach w głównych ośrodkach kultury w Krakowie.




Opublikowano: 2011-02-26



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu