Artykuł

Manfred Spitzer

Czy emocje pomagają w nauce?


Ostre pobudzenie emocjonalne może doprowadzić do tego, że pewne rzeczy zapamiętamy lepiej. Ktoś, kto został kiedyś nocą napadnięty, jeszcze wiele lat później będzie bardzo dokładnie pamiętał każdy szczegół tej sytuacji. Także niektóre epizody pierwszego zauroczenia są mocno zakorzenione w pamięci większości ludzi. Działanie tego, co powszechnie, nieco nieprecyzyjnie, nazywane jest "wzburzeniem" ("podnieceniem") oznacza zwiększone ożywienie połączone z nasilonym zaangażowaniem emocjonalnym i jest początkowo niezależne od znaku (walencji) emocji.

By w sposób bardziej kontrolowany przyjrzeć się kwestii zaangażowania emocjonalnego, w eksperymencie zbadano zależność poziomu pamięci od zaangażowania emocjonalnego (Cahill i in., 1994). Łącznie czterem grupom osób badanych przeczytano jedną z dwóch historyje,k różniących się pod względem zawartości emocji.

Historyjka 1
Chłopiec jedzie z matką przez miasto, aby odwiedzić ojca pracującego w szpitalu. Tam chłopiec przygląda się różnym procedurom medycznym.

Historyjka 2
Chłopiec jedzie z matką przez miasto i zostaje ciężko ranny w wypadku samochodowym. Jest natychmiast przetransportowany do szpitala i poddany różnym procedurom medycznym.

Grupie 1 przeczytano pierwszą historyjkę, grupie 2 - drugą. Obu grupom przedstawiono następnie rodzaj listy z różnymi procedurami medycznymi stosowanymi w klinice, po czym odesłano osoby badane do domu. Tydzień później badani zjawili się ponownie w laboratorium i zostali zapytani o procedury medyczne przeprowadzane w klinice.

Mimo, iż obie historyjki były tej samej długości, a także zaczynały się i kończyły tak samo (w sensie kolejności wyrazów), badanie poziomu zapamiętania po tygodniu wykazało, że szczegóły procedur medycznych zostały wyraźnie lepiej zapamiętane przez te osoby, które usłyszały drugą historyjkę, naładowaną emocjonalnie.

W celu dalszego wyjaśnienia mechanizmu poprawy uczenia się dzięki emocjom, ponownie przeprowadzono eksperyment z udziałem grup 3 i 4. Wszystko było tak jak poprzednio, z wyjątkiem jednej małej różnicy: wszystkie osoby badane otrzymały przed eksperymentem beta-bloker (40 miligramów propranololu), lek tłumiący reakcje wegetatywne współczulnego układu nerwowego. Muzycy niekiedy zażywają ten lek, kiedy mają tremę, a studenci przed ciężkimi egzaminami. Nie powoduje on zmęczenia, gdyż nie jest lekiem uspokajającym; sprawia jednak, że puls i ciśnienie krwi nie wzrastają zbyt mocno także w chwilach pobudzenia oraz zapobiega drżeniu i poceniu się, które często temu towarzyszą.

Po tygodniu pomiar poziomu przypominania wykazał następującą prawidłowość: osoby badane z grupy 3, którym przeczytano historyjkę numer 1, pamiętały tyle samo procedur medycznych, co grupa 1. Tymczasem osoby badane z grupy 4 nie osiągnęły tak dobrych wyników jak grupa 2. Najwyraźniej farmakologiczne stłumienie reakcji emocjonalnych powstających w czasie słuchania poruszającej historyjki zmniejszyło zdolność zapamiętywania. W grupie 3 nie było nic, co można by tłumić, dlatego jej wyniki nie różniły się od poziomu grupy 1.

Wykazanie jednoznacznie w tym badaniu starej prawdy, że zaangażowanie emocjonalne znacząco poprawia wyniki uczenia się na terenie szkół i uniwersytetów, nie wymaga wielkiej fantazji, zwłaszcza że wykorzystany przez badaczy przykład wskazuje rozwiązanie: stosowany dzisiaj w Niemczech ostry podział na pojedyncze przedmioty ścisłe pozbawia ucznia w systematyczny sposób tego, czego potrzebuje on do uczenia się - połączenia materiału z jego własnym światem, który nie jest podzielony na szufladki "fizyka", "chemia" czy "biologia". Albo przyjrzyjmy się studiom medycznym: młodzi ludzie przychodzą na uczelnię i chcą nauczyć się leczyć. Ale przez dwa lata ich cierpliwość jest wystawiana na próbę, gdyż muszą przyswajać treści bardzo luźno (albo wcale nie) związane z leczeniem. W ten sposób pozbawia się studentów w systematyczny sposób dokładnie tego, czego do uczenia się koniecznie potrzebują: składnika emocjonalnego danych i faktów, których mają się uczyć, wewnętrznego zaangażowania, napięcia związanego z uczestniczeniem w procesie uczenia.

Neurobiologia w żadnym razie nie zakazuje istnienia trzech rodzajów szkół, czy oddzielnych zajęć z przedmiotów ścisłych - fizyki, chemii, biologii. Wskazuje jednak potencjalnie słabe punkty, na przykład nadmierną koncentrację na odpytywaniu z wiadomości z jednoczesnym zaniedbywaniem aktywności grupowej i umiejętności, czy też złe dopasowanie treści nauczanych w ramach poszczególnych przedmiotów (lub zupełny brak takiego dopasowania).

Żeby to sformułować bardzo dobitnie: zajęcia sportowe nie powinny polegać na uczeniu się zasad gry w baseball, ale w ramach tych zajęć wszyscy powinni wyciskać z siebie siódme poty; na zajęciach plastycznych powinno się rysować, malować i wytwarzać figury. Tylko w ten sposób naprawdę wyostrzy się spostrzeganie i zdolność krytycznego spojrzenia na media wizualne. Omawianie (czy wręcz uczenie się na pamięć poszczególnych epok i stylów) jest całkowicie bezużyteczne. W muzyce nie chodzi o daty urodzin Bacha czy Mozarta, ale o śpiewanie i muzykowanie. Skandaliczne jest to, że pozostawiamy połączone z tym niezmiernie pozytywne emocje jedynie żądnemu zysków przemysłowi rozrywkowemu.

Emocje nie są wrogiem rozumu. Mogą nim być, o czym jako psychiatra wiem aż za dobrze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat neurobiologia emocji dokonała istotnych zmian w obrazie emocji jako antagonisty rozsądnego przeżywania i zachowania, a właściwie postawiła go na głowie. Emocje pomagają nam odnaleźć się w skomplikowanym i coraz bardziej komplikującym się świecie. Nasze ciało sygnalizuje radość lub niemiłe uczucia na długo przed tym, nim się zorientujemy, dlaczego je odczuwamy. Potrafi bardzo szybko przystosować się do sytuacji ekstremalnych, co pokazują przede wszystkim badania nad stresem. Uczenie powinno się opierać na pozytywnych emocjach. Strach, obawa i stres mogą wprawdzie wywołać krótkotrwałą poprawę zapamiętywania nowych treści, ale długofalowo prowadzą jednak do negatywnych skutków przewlekłego stresu: powolnego zatruwania mózgu neuroprzekaźnikiem - glutaminianem, zwiększonego zapotrzebowania na energię (a przez to przybierania na wadze) przy jednoczesnym zmniejszeniu dostępności energii dla neuronów (trudno wtedy myśleć i kojarzyć fakty), wreszcie obumierania komórek w mózgu. Nauka może, i powinna być, przyjemnością, rozrywką dla umysłu, sposobem przyjemnego spędzania czasu i poznawania otaczającego świata. Tylko od nas samych zależy czy przyjmiemy do siebie tę zmianę i zaczniemy pracować nad swoimi wzorami uczenia się, czy też wciąż będziemy traktować naukę jako zło konieczne.







Opublikowano: 2008-08-31



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu