Artykuł

Ewa Kędziora

Ewa Kędziora

Partnerzy jako architekci rodziny


    Artykuł ten jest wyrazem mojej fascynacji psychologią rodziny i wpływem związku na dzieci. Moją wizją jest pokazanie, że zdrowa relacja jest naprawdę ważna i zaprocentuje szczęśliwszym dzieciństwem naszych (przyszłych) dzieci. A ponieważ ma ono kluczowy wpływ na przyszłość dziecka, zaprocentuje też lepszą jakością jego dorosłego życia. Są to moje przemyślenia , odkrycia z mojej terapii własnej a także z pracy z moimi klientami. Nie jestem jedenak rodzicem, dlatego akceptuję, że taki artykuł napisany za lat 10 mógłby mieć inną treść.

Od dłuższego czasu interesuje mnie tematyka rodziny, jako środowiska, w którym kształtuje się człowiek. Innymi słowy wpływu rodziny i dzieciństwa na jakość dorosłego życia.

To, co uderzyło mnie podczas pracy z klientami i czytania lektur o tematyce psychologicznej to założenie, że im zdrowszy jest związek dwojga partnerów tym zdrowsze emocjonalnie będą ich dzieci. Natomiast w rodzinach gdzie rodzice przestają być parą a są jedynie rodzicami i dają swoje 100% tylko dzieciom, dzieci emocjonalnie na tym cierpią. Dlaczego? O tym poniżej.

Zanim jednak zaczniemy, chciałabym zaznaczyć, że wpis ten tworzę z perspektywy córki i moich doświadczeń osobistych oraz psychologa, a więc moich doświadczeń z pracy z klientami. Sama nie jestem jeszcze rodzicem, dlatego nie będzie tu żadnych "dobrych rad"czy pouczania.

Dlaczego związek jest najważniejszy w rodzinie?


Zacznę od historii. Kilka lat temu na moich studiach podyplomowych w mojej grupie była kobieta. Na pozór nie wyróżniała się niczym szczególnym. Zapamiętałam jednak to, co powiedziała na jednych z zajęć. Opowiadając nam część swojej historii, wspomniała, że była jednym z kilkorga rodzeństwa. Rodzice poświęcili się swoim dzieciom bez reszty. Spodziewałam się, że usłyszę zaraz słowa wdzięczności i podziwu wobec nich. Ona powiedziała jednak, że było to dla niej bardzo trudne doświadczenie. Obserwowała, że wyrzekli się swoich własnych potrzeb i nie mogła widzieć ich w żadnej innej roli niż "mamy"i "taty". Wspomniała, że kiedy dorosła, zupełnie nie wiedziała, jak zbudować swój związek - bo w domu nie było wzoru związku. Rodzice nie byli parą, a jedynie "mamą" i "tatą". Kiedy spotkała swojego męża chciała móc nadal być żoną, kiedy będzie mamą. Zostali rodzicami trójki dzieci. Do dziś pamiętam jak powiedziała: "Może to zabrzmi kontrowersyjnie, bardzo kocham swoje dzieci, ale mąż był dla mnie zawsze najważniejszy. Jakiś czas temu nasz syn powiedział mi, że dziękuje mi za to, że mógł zobaczyć w domu, czym jest relacja między mężczyzną a kobietą."

Historia bardzo mnie poruszyła. Gdy zaczęłam pracować z ludźmi i zainteresowałam się psychologią rodziny, zauważyłam, że faktycznie jakość związku rodziców warunkuje zdrowie emocjonalne dziecka. Jeden z czołowych pionierów terapii rodzinnej, Murray Bowen napisał: "Kiedy rodzice byli ze sobą emocjonalnie blisko i bardziej angażowali się w związek ze sobą niż z dzieckiem, stan dziecka się poprawiał. Kiedy którekolwiek z rodziców angażowało się bardziej w związek z dzieckiem niż z partnerem, stan dziecka się pogarszał."

W moim odczuciu nie chodzi tu oczywiście o to, aby całą miłość przelać na partnera. Wydaje mi się jednak, że w naszej kulturze rodzicielstwo przyćmiewa istnienie związku, a to wpływa niekorzystnie zarówno na związek jak i na dzieci. Dlaczego?

Kiedy rodzice (partnerzy) nie zaspokajają swoich potrzeb emocjonalnych, szukają wsparcia u dziecka



Pracuję z wieloma klientami, którzy w dzieciństwie musieli w pewien sposób emocjonalnie opiekować się swoimi rodzicami. Np. kilkuletni chłopiec był np "małym mężczyzną" mamusi. Mama zwierzała mu się ze swoich problemów, narzekała na tatę (co sprawiało, że chłopiec nie mógł zidentyfikować się z tatą jako wzorcem męskości). I niby wszystko jest fajnie. Synek czuje się doceniany i kochany przez mamę, a jednak w pewien sposób dźwiga na sobie jej problemy. Dzieci zrobią wszystko, aby rodzice byli szczęśliwi. Nawet jeśli rola je przerasta, będą się starały ją unieść. Jednak w taki sposób syn nie może być dzieckiem - musi być małym dorosłym i starać się zaspokoić potrzeby mamy. Nie jest to jego rolą. Rola partnera i zdrowego emocjonalnego wsparcia należy do partnera mamy, a więc taty!

Analogicznie jest z córką. Wyobraźmy sobie na przykład dziewczynkę, która jest księżniczką tatusia. I w zasadzie jest to super podejście do córki. Może wspierać jej poczucie wartości, w zdrowy sposób rozwijać jej poczucie kobiecości. Pod jednym warunkiem. Jakim? Oddam głos polskiemu psychoterapeucie, prof. Bogdanowi de Barbaro, który w jednym z wywiadów bardzo pięknie odpowiedział na to pytanie:

    D: Czyli to niedobrze, jeśli ojciec traktuje córkę jak księżniczkę i nieba by jej przychylił?

    BDB: Jeśli traktuje żonę jak królową i ta księżniczka widzi, gdzie jest jej miejsce, to w porządku. Ale jeśli ojciec traktuje córkę jak księżniczkę, a żona w tym czasie zmywa gary, to niedobrze. Dla wszystkich. Dla dziecka - bo dostaje władzę, której nie rozumie. Dla tego małżeństwa - bo taki "romans" córki z ojcem je osłabia. Dla matki - bo jest poniżana. Zastanawiałbym się wtedy, dlaczego ten mężczyzna jest tak sfrustrowany w relacji z żoną, że swoje uczucia "przeadresowuje" do córki.

Podsumowując: Jednym z powodów, dla których związek jest co najmniej równie ważny jak bycie rodzicem, jest po prostu fakt, że partnerzy, którzy wspierają się emocjonalnie i czerpią satysfakcję ze swego związku, pozwalają być dziecku dzieckiem i ono nie musi nosić na barkach ich frustracji partnerskich.

Czemu jeszcze związek jest bardzo ważny w rodzinie?

Partnerzy są architektami rodziny


To znaczy, że od ich relacji, podejścia do siebie samych i poglądów o świecie, będą w dużej mierze zależeć poglądy ich dzieci w przyszłości a więc także ich jakość życia.

Określenie to wymyśliła Virginia Satir zwana pierwszą damą terapii rodzinnej. Miała na myśli, że partnerzy jako osobne jednostki, związek i rodzice, będą budować dziecku środowisko w jakim dorasta. A od panujących w tym środowisku zasad, przekonań, relacji i zależności (szczególnie tych niewypowiedzianych, ale jednak obowiązujących), zależeć będzie potem w dużej mierze jakość życia ich dziecka.

Rodzice jako para są pierwszym wzorem związku, jaki dziecko widzi. Obserwując ich, będzie sobie podświadomie budowało przekonanie o tym, jakie mogą być relacje między mężczyzną i kobietą. Czy są wspierające, radosne i partnerskie? Czy może są ciężarem, przykrym obowiązkiem i powinnością dla określonego wieku?

Córka obserwując, jak tata traktuje mamę, będzie budowała sobie przekonanie, jak i ona może być w przyszłości traktowana przez mężczyznę. Syn obserwując podejście mamy do ojca, będzie budował sobie przekonanie o tym, czy kobiety mogą być np wspierające i w zdrowy sposób seksualne czy jedynie roszczeniowe i nieczułe. Właśnie w taki sposób jakość związku wpływa na przyszłe życie dzieci.

Czasami myślę sobie, że być może jednym z fajnych pomysłów na bycie dobrymi rodzicami w przyszłości, jest świadome zainwestowanie w związek, zanim się nimi zostanie. Inwestycja w związek z kolei sprowadza się bardzo często do pracy nas sobą. Nad swoimi przekonaniami dotyczącymi związku. Nad jakością życia seksualnego. Nad tym, na ile jesteśmy gotowi być teamem zamiast grać do dwóch różnych bramek. Taka praca bardzo często opiera się na powrocie do naszego dzieciństwa i relacji z rodzicami, gdzie zazwyczaj leżą źródła naszych problemów związkowych. I koło się zamyka.

Jakiś czas temu przeczytałam książkę Wojciecha Eichelbergera, znanego polskiego terapeuty , o tym jak wychować szczęśliwe dzieci. Przekaz był prosty: pracuj nad sobą, nad swoim związkiem, wtedy będziesz mieć zdrowe i dobre podejście do dzieci. Jednym z najskuteczniejszych sposobów pracy nad związkiem i sobą czyli np wychodzenia z niesłużących nam już przekonań dotyczących związków, świata i podejścia do siebie (które zapewne wynieśliśmy przynajmniej po części z domu) jest psychoterapia, o której pisałam tutaj.

Dobry związek zapewnia poczucie bezpieczeństwa dla dziecka


Podczas pracy ze swoimi klientami, zauważam ciekawy, powtarzający się schemat. Rodzice wielu z nich, rozczarowani swoim związkiem, grali przeciwko sobie wychowując dziecko. Innymi słowy jeśli rodzice są ze sobą w konflikcie, to z dużym prawdopodobieństwem wciągną w ten konflikt dziecko.

Co to oznacza? Na przykład syn, który wrócił zbyt późno do domu zastawał ojca, który mówił mu pobłażliwie że: młody musi się wyszaleć, matka zaś przez pół godziny krzyczała na niego, że się szlaja i nic z niego nie będzie. W takich warunkach, kiedy jeden rodzic reaguje skrajnie inaczej niż drugi, dziecko nie bardzo wie, której zasady się trzymać. Jeśli mama pozwala małej córeczce malować paznokcie, bo nie widzi w tym nic złego, a tata gani małą za pomalowane paznokcie, córka nie rozumie tej sprzeczności i czuje się zdezorientowana. Jeśli takie sytuacje są nagminne, dziewczynka nie może poczuć się w domu i rodzinie bezpiecznie, bo oczekuje się od niej dwóch skrajnie odmiennych postaw na raz.

Co można zrobić już teraz?


Z pełną świadomością, że praktyka i pojawienie się dziecka, może totalnie zmienić te plany, być może warto już teraz jako związek rozmawiać z partnerem o swoich wyobrażeniach, oczekiwaniach i przekonaniach związanych z rodzicielstwem?

  • Jakie mielibyście podejście do seksualności swojego dziecka?
  • Co byście zrobili, gdyby przedszkolanka powiedziała Wam, że Was 5 letni synek całował się z koleżanką w przedszkolu (tak, słyszałam taką historie)? Zawstydzilibyście? Założyli, że to jest ok, czy jeszcze jakoś inaczej zareagowali?
  • Co chcielibyście przekazać dziecku o związku między kobietą a mężczyzną?
  • Jakie mielibyście zdanie na temat uczenia dziecka zarządzania pieniędzmi? Czy jedno z Was kupowałoby mu wszystko a drugie zakładało, że nie powinno dostawać prezentów bez okazji?
  • Jakie macie podejście do edukacji - czy dziecko musiałoby mieć zawsze piątki czy może ważniejsze byłoby dla Was uczenie dziecka budowania relacji, poczucia pewności siebie, itp. A może jedno i drugie?
  • Jakie wartości chcielibyście pokazać dziecku?

Warto też poszukać aspektów życia, w których wasze dziecko miałoby spełniać Wasze niezaspokojone potrzeby i oczekiwania, np.: "skoro ja nie zostałam tancerką, to moja córka musi", albo "mój syn musi być twardy bo prawdziwy mężczyzna taki jest", itp. Na ile jako para bylibyście ciekawi, kim jest Wasze dziecko, a na ile oczekiwalibyście od niego, że będzie takie, jak Wy chcecie?

Takie rozmowy (o ile prowadzone ze świadomością, że na razie jest to tylko teoria) mogą być szalenie ciekawe i uświadamiające!



    Autorka jest psychologiem. Główne obszary jej zainteresowań zawodowych to: wpływ przeszłości (szczególnie dzieciństwa) na obecne życie, praca z blokadami emocjonalnymi, ukrytymi w ciele pod postacią napięć, oraz relacje partnerskie.

    Zobacz także: blog Autorki - www.ewakedziora.pl.




Opublikowano: 2016-09-22



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu